Rozdział 23 - Na celowniku

282 19 4
                                    

Kiedy nadszedł weekend, postanowili urządzić sobie wypad do klubu. Dziewczyny potrzebowały na przygotowanie się trochę więcej czasu, ale efekt powalił chłopaków na kolana. Kobra próbował zmusić się do odwrócenia spojrzenia od Nicole, ale było to tak samo trudne, jak zmuszenie wiatru do zatrzymania się. Nie zwrócił większej uwagi na pozostałe osoby płci żeńskiej. Nicole pobiła je wszystkie razem wzięte, chociaż nie musiała się wysilać. Oczy przykuły jego wzrok. Podkreśliła je konturówką, a on miał wrażenie, że patrzy w tęczówki kota. Włosy pozostawiła naturalnie zarzucone do tyłu. Ubrała zwykłą fioletową bokserkę, legginsy i koronkową spódniczkę. Najwidoczniej chciała robić wrażenie wyższej, dlatego nałożyła na stopy buty na lekkim korku. Kiedy wreszcie ubrała czarną, skórzaną kurtkę, wyglądała jak kocica. Odwrócił wzrok, żeby go nie przyłapała.

Nie widział, że gdy on przeniósł spojrzenie w inne miejsce, ona zatrzymała swoje na nim. Znowu to zrobił. Ubrał kraciastą koszulę w odcieniach czarnego, zielonego i białego. Zrobił z siebie eleganckiego luzaka, co zawsze jej się podobało. Odwróciła wzrok, żeby nic sobie nie pomyślał.

Nie mogli się powstrzymać, żeby nie zerknąć na siebie jeszcze raz. Zielone i niebieskie tęczówki skrzyżowały się. Przed oczami stanęła mu sytuacja sprzed zadania. W tym momencie miał ochotę zrobić to jeszcze raz. Nie mógł się domyślić, że po jej głowie fruwają się te same myśli.

— To co? Lecimy? — rzekł Dexter.

— Lecimy.

Oderwali od siebie spojrzenia.

Szkoła była opustoszała, gdyż godzina nie była odpowiednia na przechadzki. Szybko dostali się do tajemniczego przejścia i kilka minut później już wchodzili do klubu, a informacja o pojawieniu się Ostrego rozniosła się w mgnieniu oka. Rozejrzeli się za ekipą, ale ich nie dostrzegli. Usadowili się przy stoliku.

— Dzwonimy do nich? — zapytała Missy.

— Nie trzeba — odparł Ostry, patrząc w miejsce, gdzie robili interesy.

— Kobra! — wrzasnęła z góry Gejsza, aż przekrzyczała muzykę, gdy jej pomachał.

Wszyscy zaczęli się śmiać, a dziewczyna szybko zniknęła im z oczu. Po chwili wpadła na salę razem z Żyletą, Wdową, Yomem, Szatanem i Zeusem, a następnie z piskiem wskoczyła na Harry'ego. Przywitanie było bardzo głośne. Kiedy już doprowadzili się do porządku, zaczęli rozmawiać na różne tematy, rozpoczynając imprezę. Zeus i Żyleta byli bardzo zaskoczeni, gdy dowiedzieli się o zamianie domów, ale jeszcze bardziej zainteresowali się akcją z Olivią.

— A kto to taki? — zapytał Kobra.

— Czyli już wszystko okay — stwierdził Szatan, a Harry uśmiechnął się lekko.

— Kiedy Syriusz nam o tym powiedział, Gejsza prawie dostała szału — dodał Żyleta. — Myślałem, że tam pójdzie i ją zabije, a później ciebie.

Harry zaśmiał się, a Gejsza wzruszyła bezradnie ramionami. Przeszli na inny temat, a dziewczyna przygryzła dolną wargę, z niepewnością patrząc na Żyletę. Nie mogąc się powstrzymać, nachyliła się Kobrze do ucha.

— Zakochałam się.

Brunet przeniósł na nią spojrzenie.

— Chodź — szepnął i chwycił ją za rękę, by wyprowadzić z sali na dwór. Kiedy byli pewni, że nikt ich nie podsłucha, spytał: — W kim?

— Ale nikomu nie mów — poprosiła. — Nikt nie wie i nie chcę, żeby on się dowiedział. — Pokiwał głową na potwierdzenie. — Żyleta — szepnęła, spuszczając wzrok. Kobra patrzył na nią z zaskoczeniem. — Nagle to zrozumiałam. Wspólne akcje, imprezy, dużo gadaliśmy. Raz uratował mi tyłek, gdy chcieli mnie postrzelić. I stało się — jęknęła słabo. — Szlag mnie trafia, gdy któraś się koło niego kręci. A on traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę.

Harry Potter i Diament CiemnościTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon