Miniaturka: "Nieodebrany telefon"

206 12 0
                                    

Miniaturka z serii „Co by było, gdyby...". Akcja dzieje się w trakcie szóstej części prequela, po pierwszym spotkaniu Kobry z Zeusem.


Kiedy stanął przed lustrem, był pewien tego, co chce zrobić. Wszystko za bardzo go przytłaczało. Nie potrafił poradzić sobie z sytuacją, a nawet z samym życiem. Ogarnęły go wątpliwości, kiedy telefon leżący na umywalce zaczął wibrować, a na ekranie dostrzegł, że dzwoni Gejsza. Patrzył na to słowo pustym wzrokiem, dopóki komórka nie zamilkła. Chwilę później zadzwoniła ponownie.

— Przepraszam — szepnął, jakby myślał, że dziewczyna to usłyszy.

Przycisnął dłużej guzik. Wibrowanie ucichło wraz z wyłączeniem telefonu. Sięgnął po żyletkę i zanim zdążył się rozmyślić, zrobił długie i głębokie cięcie na nadgarstku, rozcinając żyły. Krew natychmiast popłynęła nieprzerwanym ciągiem, cieknąc do umywalki. Drżącą dłonią zrobił nacięcie na drugim nadgarstku, licząc na to, że dzięki temu wszystko skończy się o wiele szybciej.

— Bałaganię już ostatni raz, ciociu — szepnął ironicznie.

Westchnął głośno i usiadł na ziemi pod ścianą. Przez moment pomyślał o tym, żeby sięgnąć po jakieś tabletki i popić je alkoholem, żeby jeszcze bardziej to przyspieszyć, ale nie miał już siły wstać, bo ciało stało się wyjątkowo ociężałe. Przed oczami zamajaczyły mu twarze bliskich. Ukochana Gejsza, Żyleta, który do samego końca starał się wyciągnąć go z dołka, szalony Yom, rozsądna Missy, wiecznie podekscytowana Milka, optymistyczny Szatan. Szefuniu, dzięki któremu poznał ich wszystkich i wyciągnął do niego dłoń, chociaż nawet go nie znał. Ron i Hermiona, którzy przez tyle lat go nie opuszczali. Kobra poczuł wyrzuty sumienia, że okłamywał ich tyle czasu. Syriusz. Szakal. Doris. Zamknął oczy, gdy coś ścisnęło go za serce, kiedy przypomniał sobie ich twarze. Obraz powoli zaczął wirować, czuł się coraz bardziej senny. Spojrzał na plamy krwi na jasnej posadzce, które powiększały się z każdą chwilą. Ogarnął go błogi spokój. Rozluźnił się, oparł głowę o ścianę i zerknął w okno, a później zamknął oczy. Z każdą sekundą oddalały się wszystkie dźwięki, a on przestał cokolwiek czuć.

Gejsza przyzwyczaiła się do tego, że Kobra czasami nie jest w stanie odebrać telefonu za pierwszym razem. Sam mówił, że zwykle chowa komórkę w pokoju, żeby nikt jej nie znalazł, więc zdarzało się, że nie słyszy, gdy nie ma go w pomieszczeniu. Z myślą, że chłopak poszedł tylko do łazienki, niemal natychmiast zadzwoniła jeszcze raz. Zamarła, kiedy odrzucił połączenie. Z niedowierzaniem spojrzała na ekran. Kobra nigdy nie odrzucał połączeń od niej. Drżącymi palcami jeszcze raz wybrała jego numer, ale usłyszała w słuchawce, że użytkownik ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem sieci.

— Żyleta, boję się o Kobrę — powiedziała drżącym głosem do siedzącego obok chłopaka.

— Może zaraz oddzwoni.

— Najpierw nie odebrał, później odrzucił, a teraz ma wyłączony telefon. Sam widziałeś, w jakim stanie wczoraj wyszedł z klubu. Żyleta — rzekła płaczliwie — proszę cię, jedźmy do niego. Mam złe przeczucia.

— Chodź — powiedział bez dłuższego zastanowienia.

Popędzili do jego samochodu. Ruszył z piskiem opon. Przemykał przez ulice Londynu, kierując się do Little Whinging, a Gejsza cały czas starała się skontaktować z Harrym.

— Co z jego ochroną?

— Mam to w dupie — szepnęła.

W milczeniu dojechali na Privet Drive. Żyleta zatrzymał się pod numerem cztery. Prędko wysiedli z samochodu i pobiegli do drzwi. Szatyn zadzwonił, lecz nikt nie otwierał.

Harry Potter i Diament CiemnościWhere stories live. Discover now