Prequel: część 3

154 12 1
                                    

Kobra nie wiedział, skąd ekipa bierze pomysły na zabijanie nudy. Organizowali mecze koszykówki lub siatkówki, wypady na miasto i wiele innych rzeczy. Sam zamieszkał u Rona Weasleya, który zaprosił go do siebie na część wakacji. Gejsza odetchnęła z ulgą, choć mieli mniej okazji, żeby się spotkać. Ważne, że chłopak nie musiał męczyć się u swojego wuja – kata. Przychodził do klubu, gdy tylko mógł. Widzieli, że w Norze czuje się o wiele lepiej niż na Privet Drive. Wreszcie nie był tak blady, wymęczony i osłabiony. Wyglądał zdrowiej i mógł porządnie odpocząć.

— Szefunio, nie będzie mnie przez kilka dni — powiedział do mężczyzny.

— Jedziecie na mecz? — Pokiwał głową, a Szefunio uśmiechnął się lekko. — Baw się dobrze.

Niestety, Harry wrócił kilka dni później bez dobrego humoru, jak się spodziewali. Powodem było pojawienie się śmierciożerców na meczu i ich atak na pole namiotowe. Missy i Żyleta zerknęli na siebie, gdy im o tym opowiedział, gdyż najbardziej się w tym orientowali.

— Dziwne — stwierdził szatyn pod nosem.

Pojechali na wyścigi, gdzie Kobra poznał kolejne osoby, wśród których była Etna. Rudowłosa z przykrością oznajmiła mu, że musi wyjechać z Londynu. Kontakt urwał się po dwóch spotkaniach. Coraz częściej wykonywali poważniejsze akcje przestępcze.

Pewnego dnia Harry i Żyleta wykłócali się z Szatanem o samochód.

— Ja wam mówię, że to jest tak, a nie inaczej!

— Jak to możliwe, skoro...!

Reszta patrzyła to na Wujka, to na Kobrę i Żyletę.

— Zakład, że jest tak, jak mówię? — rzekł Szatan.

— O co? — odparli zgodnie.

— Wygrany wymyśla szaloną karę.

— Okay.

Sprawdzili. Harry i Żyleta spojrzeli na siebie ze zgrozą, a reszta śmiała się jak opętana.

— Mówiłem! — ucieszył się Szatan.

Jego kary bali się niesamowicie. Zabrał ich do pokoju, skąd chwilę później dochodziły odgłosy śmiechu.

— Gejsza, pożyczę twoje buty! — krzyknął Wujek.

— Już się boję — rzekła z przestrachem.

Po kilku minutach pomieszczenie zatrzęsło się od śmiechu. Kobra miał na stopach dziesięciocentymetrowe szpilki Gejszy, jej spódniczkę i bluzkę na ramiączkach, spod której widać było stanik. Żyleta z kolei miał na sobie różowe, obcisłe, skórzane legginsy i w takim samym stylu bluzkę. Brunet przytrzymywał się go, aby się nie przewrócić. Wujek wył ze śmiechu, podobnie jak reszta ekipy.

— To nie wszystko. W takich strojach przejdziecie się po ulicy — oznajmił Szatan.

— Wujek, czy cię popie*doliło?! — warknął Żyleta.

— Przegraliście — zaśmiał się.

Harry szepnął pod nosem jakieś przekleństwo. Nie mieli wyjścia.

— Kobra, weź mnie stąd — jęknął Żyleta, gdy stanęli na ruchliwej drodze.

— A co ja mam powiedzieć? Zaraz się wypie*dolę — stęknął.

Z daleka słyszeli śmiech ekipy. Ruszyli do wyznaczonego punktu na ulicy, jak najszybciej mogli, co dla Harry'ego było uciążliwe. Żyleta trzymał go w pionie, gdy szpilki wyginały mu się w różne strony.

Harry Potter i Diament CiemnościWhere stories live. Discover now