Rozdział 38 - Jad wampira

193 15 2
                                    

Za oknem było już ciemno, a uczniowie znajdowali się w swoich dormitoriach. Wyjątkiem byli Prawowici Władcy Hogwartu, którzy wraz z Syriuszem i Remusem pędzili w stronę wrót szkoły. Już widzieli je przed sobą i biegli do wyjścia, kiedy stanął w nich Kobra. Był przerażająco blady, z początku myśleli, że został pobity, lecz były to tylko cienie pod oczami. Ale to jego tęczówki sprawiły, że ich serca na moment zamarły. Przerażenie, ból, obłęd. Gdy na nich spojrzał, stały się dzikie. Popędzili w jego stronę i dopiero kilka kroków przed nim dostrzegli krew na jego szyi i ubraniu. Łapa pierwszy znalazł się przy nim.

— Matko... Co ci się stało?

Chłopak spojrzał na niego z paniką, a mężczyźnie ponownie stanęło serce. Zaczął coś niewyraźnie mówić z wielkimi oczami.

— Uspokój się i mów powoli — rzekł Lunatyk, przytrzymując go za ramię i widząc jego drżące ręce oraz rozbiegany wzrok.

Próbował mówić, ale głos mu zanikał.

— Kobra... — zaczęła Missy ze strachem, ale on spojrzał na Nicole i wykrztusił tylko:

— Wampir.

Jego oczy na powrót stały się dzikie. Łapa dostrzegł ślad po ugryzieniu na szyi chrześniaka. Jego oczy rozszerzyły się, a czas zwolnił.

— Remus, trzymaj go!

We dwójkę rzucili się na chłopaka, w momencie gdy ten szykował się do ataku na przerażoną Nicole. Odciągnęli go do tyłu, choć ten się wyrywał. Na przemian warczał wściekle i jęczał rozpaczliwie. Młodzież oglądała to ze strachem. Kobra nad sobą nie panował, kiedy patrzył na Nicole, a ona widziała, jak bardzo się męczy, próbując tego nie robić. Zrobiła krok w jego stronę.

— Nicole, nie! — krzyknął Lunatyk.

— Ale...

— Zabije cię!

Milka przytrzymała ją za rękę z przerażeniem.

— Nie jest sobą — szepnął Jery.

Ostry wbijał w dziewczynę wzrok pełen desperacji i pożądania.

— Idźcie po Pomfrey — rzekł Łapa do młodzieży, a w następnej chwili musiał użyć sporo siły, żeby przytrzymać Harry'ego. — Powiedzcie, że mamy ucznia... z jadem wampira — zawahał się.

Przez chwilę stali oszołomieni tymi słowami, a później pobiegli do Skrzydła, ciągnąc za sobą Nicole. Kobra wyrywał się nawet wtedy, gdy już jej nie widział. Dwójka przyjaciół przyszpiliła go do ściany. Chłopak oddychał ciężko z obłędem w oczach.

— Puśćcie mnie — jęknął słabo, ale nie zareagowali na jego słowa.

Chwilę stał spokojnie, ale nie mógł powstrzymać swojego pragnienia spożycia czyjejś krwi. Łapa i Lunatyk wiedzieli, że teraz także oni są zagrożeni, gdyż Ostry był zdolny zaatakować kogokolwiek, więc gdy zaczął się szarpać pod wpływem kolejnej fali wściekłości, musieli powalić go na ziemię. Harry wył rozpaczliwie, błagając ich o pomoc. Taki widok zastała młodzież wraz z Pomfrey.

— Boże, puśćcie go — jęknęła z bólem Nicole, widząc cierpiącego chłopaka.

Mimo jej próśb, nie mogli tego zrobić, żeby nie narazić nikogo na niebezpieczeństwo. Pielęgniarka zadecydowała:

— Natychmiast musimy zabrać go do Skrzydła.

— Jak? — spytała Pansy.

— Siłą. Zaklęcia na niego nie podziałają.

Harry Potter i Diament CiemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz