Rozdział 34 - Słabsze ogniwo

300 17 1
                                    

Syriusz i Remus również uczestniczyli w imprezie z okazji związku Harry'ego i Nicole. Spotkali się z ekipą w klubie i razem czekali na uczniów Hogwartu. Pomieszczenie jak zwykle było pełne gości. Szefunio do nich dołączył, stwierdzając, że powód jest godny wzniesienia toastu. Na twarzy Gejszy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy spośród tłumu dostrzegła znajome osoby. Do widoku Milki i Dextera oraz Blaise'a i Victorii zdążyli się przyzwyczaić, ale Kobra i Nicole byli czymś całkowicie nowym.

— Widzę i oczom nie wierzę — zaśmiał się Szatan, gdy zauważył ich złączone dłonie.

Gejsza i Żyleta spojrzeli na siebie z uśmiechami. Teraz na własne oczy widzieli, że wszystko było prawdą, a nie czymś wymysłem. Blondynka pierwsza się na nich rzuciła z kwikiem radości. Nicole pisnęła ze śmiechem na ustach, gdy Gejsza aż oderwała ją od podłoża. Później jej wzrok powędrował na Aarona stojącego obok Missy i od razu się nimi zajęła, aby zaspokoić swoją ciekawość. Nim wszyscy się przywitali, minęło dobre dziesięć minut. Gejsza nie mogła napatrzeć się na Ostrego i Nicole siedzących obok siebie, co wywoływało śmiech Żylety.

— No co? — burknęła, a na jej ustach zadrgał uśmiech. — Zobacz, jak fajnie razem wyglądają — szepnęła. — I aż promienieją.

Co jak co, ale była to najprawdziwsza prawda. Z ust nie schodziły im uśmiechy i co chwilę spoglądali na siebie z błyskami w oczach.

Nicole popijała drinka, gdy nagle Gejsza zwróciła się do niej z pytaniem:

— Kwiaty były?

Wypluła napój, a Kobra wypuścił z rąk kieliszek, który łapał w locie. Żyleta ryknął śmiechem, uznając to za jednoznaczną odpowiedź.

— W co ty wierzysz? — zachichotała Wdowa, patrząc na blondynkę.

— Sama się zastanawiam — odparła wesoło, a Nicole otrząsnęła się z zadumy i zaczęła się śmiać.

— Uwierz mi, że gdyby wyje*ał z kwiatami, dostałby nimi po łbie i odszedł z kwitkiem — wydusiła przez chichot, widząc rozbawienie u Harry'ego.

— Ani okruchu romantyczności. Ani on, ani ona — stwierdziła Milka, kręcąc głową.

— A czego ty od nich wymagasz, skoro ich randki to były szlabany — palnął Dexter, co wszyscy przyjęli wybuchem śmiechu.

Kobra i Nicole spojrzeli na siebie z rozbawieniem. Było w tym sporo racji, gdyż przed rozpoczęciem związku ani razu nie mieli typowej randki. Wzruszyła ramionami. Jej w ogóle to nie przeszkadzało, a jemu tym bardziej. Ważne było to, że dokładnie poznali drugą osobę i nie musieli udawać przed sobą kogoś innego. Znali doskonale swoje wady i słabości, które akceptowali. Wiedzieli też, czego spodziewać się po drugiej osobie. Nie byli typową parą z filmów romantycznych, ale liczyło się dla nich to, że czuli się szczęśliwi i kochani.

Nie zwracając uwagi na ubaw imprezowiczów, Nicole przytuliła się do Ostrego ze śmiechem, nie mogąc nawet zaprzeczyć. Harry objął ją ramieniem, a Szefunio patrzył na nich z uśmiechem. Było widać, że nie jest to typowe zauroczenie.

— Jak nie było, jak była? — olśniło nagle Ślizgonkę. — A kurs samoobrony?

— Jaki kurs? — zaciekawiła się Missy.

— Nie mówiłeś im? — zwróciła się do Harry'ego, a ten pokręcił głową. — No to nie było tematu — wyszczerzyła się do reszty.

— Ej! Ja chcę wiedzieć!

Prychnęli zgodnie.

— My się nie pytamy, co wy tam z Aaronem robicie.

— Kobra!

Harry Potter i Diament CiemnościWhere stories live. Discover now