Prequel: część 6

140 11 0
                                    

Powrót na Privet Drive był koszmarem. Chciał jak najszybciej spotkać się z ekipą. Nigdy nie czuł się tak podłamany. Uciekł z domu, nie zwracając uwagi na konsekwencje. Gejsza miała łzy w oczach, gdy go witała. Yom i Szatan wyglądali na przygnębionych. Żyleta, Missy i Milka byli najbardziej obeznani w sytuacji. Szefunio patrzył na bladą twarz Harry'ego w milczeniu. Doris i Szakala nie było. Na pytanie, gdzie są, nie potrafili mu odpowiedzieć. Nie miał z nimi kontaktu przez dwa dni.

Trzeciego dnia ponownie wybrał się do klubu, choć nie czuł się lepiej. Nadal ich nie było. Gejsza patrzyła na niego pustym wzrokiem.

— Widziałam ich w pokoju — szepnęła do niego.

Poszedł tam. Nie wiedział, dlaczego nie przyszli, żeby się z nim przywitać i dlaczego Gejsza uciekała wzrokiem, kiedy na nią patrzył. Otworzył lekko drzwi, by sprawdzić, czy to odpowiedni pokój. Na dno jego żołądka opadło coś ciężkiego. Szakal i Doris zajęci byli tylko sobą. Pocałunek tak ich pochłonął, że nawet nie dostrzegli otwierających się drzwi. Wyszedł. Był w kompletnym szoku. Nie wiedział, kiedy poszedł do ekipy i oznajmił, że wraca do domu. Na Gejszę w ogóle nie spojrzał, choć ona zerkała na niego ze łzami w oczach. Nie wrócił jednak na Privet Drive, ale został na placu, gdzie przed wstąpieniem do ekipy spędzał noce. Czuł się zraniony jak nigdy wcześniej. Został zdradzony przez dwie najbliższe osoby w jednym momencie. Stracił także Syriusza. Nigdy nie wylał tyle łez, ile tego dnia. Czy mogło stać się jeszcze coś gorszego?

Pojawił się w klubie dopiero dwa dni później. Siedział blady i milczący. Żyleta patrzył na niego z obawą. Wyglądał, jakby nie spał od tygodnia, a pustka w jego oczach była przerażająca.

Gdy pojawiła się Doris z Szakalem, Żyleta spodziewał się innego powitania. Harry zerwał się do pionu. Sądzili, że chce się z nimi przywitać, ale zamiast tego zrobił coś całkiem innego. Z furią w oczach uderzył Szakala pięścią w twarz, nim ten chociażby się odezwał.

— Kobra! — wrzasnęła z przerażeniem Gejsza.

— Ty sku*wysynu! Jak mogłeś mi to zrobić?!

Przez zamroczony umysł nie słyszał krzyków Gejszy, lecz uderzał byłego przyjaciela, choć ten już krwawił.

— Proszę, przestań! Kobra! — płakała blondynka.

— Po tylu latach!

— On go zabije!

— Pier*olony zdrajco! Zabiję cię za to!

— Kobra!

Ktoś chwycił go za ramiona i odciągnął do tyłu, chociaż nadal się wyrywał, nie zwracając uwagi na to, że Szakal leży na ziemi ciężko oddychając z zakrwawioną twarzą.

— Coś ty zrobił?! Oszalałeś?! — pisnęła ze strachem Doris.

Spojrzał na nią morderczo.

— Zamknij się, suko!

Nieświadomie wyrwał się Żylecie i ruszył w jej stronę.

— Nie! Kobra! — wrzasnęła Gejsza, widząc, że chłopak nad sobą nie panuje.

Żyleta ponownie zainterweniował i w ostatniej chwili powstrzymał Ostrego przed zrobieniem czegoś Doris. Szatan pomógł mu go przytrzymać. Ekipa była przerażona sytuacją. Nie wiedzieli, dlaczego Harry tak się zachował i co się stało. Dziewczyna patrzyła na Kobrę wielkimi oczami, a Szakal wypluwał krew z ust, podnosząc się do pionu.

— Czy ty do końca oszalałeś?! — pisnęła Doris.

— Jeszcze masz czelność się odzywać po tym, jak się z nim przespałaś? — syknął wściekle.

Harry Potter i Diament CiemnościWhere stories live. Discover now