Yakuza We Własnej Osobie

116 15 3
                                    

— nie mogę — parsknęłam przez płacz. Wcisnęłam głowę w ramię Yongguka i przepraszałam go w myślach. Nawet jeśli czasem zasłużył na moje docinki. Nawet jeśli był cholernie wredny. Nie chciałam go stracić.

Taeyong otworzył drzwi po mojej stronie. Poczułam jak chwyta mnie w pasie i odsuwa do tyłu. Nie mogłam znieść jego widoku. Srebrno włosy miał tak strasznie smutny wyraz twarzy. Nie dało się tego opisać słowami. Siedział z głową skuloną do przodu. Zrobił się blady niczym ściana i w bolesnym grymasie wlepiał wzrok przed siebie.

Zachłysnełam się łzami, kiedy Koshi wyciągał mnie z samochodu. Nadal do mnie nie dotarło - kiedy to wszystko się stało? Teraz na dobre straciłam poczucie bezpieczeństwa. Zrozumiałam, że każdy z nas może umrzeć. To tylko kwestia czasu.

— Yongguk... Przepraszam. To był mój głupi pomysł — Lucas zawrócił do auta, chcąc się z nim pożegnać — schrzaniłem to. Wiem... Przepraszam. Tylko nie zostawiaj nas samych. Co mam bez Ciebie zrobić? — parsknął — nie w taki sposób...

Taeyong odwrócił mnie do siebie i oparł plecami o samochód. Widziałam jego łzy, był tak samo poruszony, chociaż starał się najlepiej trzymać.

— on n-nie żyje — wycedziłam patrząc mu z przerażeniem w oczy.

— wiem, oddychaj.

— Tae... On n-nie żyje — uciekłam wzrokiem w bok, jakbym sama się w tym wszystkim pogubiła.

— Nadia, musisz się wziąć w garść. Proszę, spróbuj o tym teraz nie myśleć — chwycił mnie stanowczo za ramiona.

— p-powiedziałeś, że nikt dzisiaj nie zginie — dodałam, przez co przygryzł dolną wargę i odwrócił głowę.

Przepraszam, nie dam rady się tak szybko pozbierać. Jeszcze chwile temu siedzieliśmy w tym aucie wszyscy razem, cali. Na samą myśl chciało mi się wymiotować.

Nie minęło wiele czasu, zanin oślepiły nas światła nadjeżdżającego auta. Chciałam się odruchowo skulić, ale Koshi przytrzymał mnie blisko siebie. To nie był Youhae. Pancerny, niski mercedes zjechał na pobocze. Wszyscy patrzyliśmy w jego stronę.

Wysoki i znacznie starszy mężczyzna wysiadł razem z dwoma pokaźnymi knypkami. W tym czasie trzy kolejne samochody zjechały na pobocze.

— Lucas... Powiedz mi, że to nie prawda — parsknął koleś idąc w naszą stronę.

— przepraszam —blondyn od razu zwiesił głowę — musieliśmy zadzwonić. To stało się tak nagle — dodał, jednak facet zignorował jego słowa i zajrzał do samochodu Taeyonga, gdzie siedział martwy już Yongguk.

—to żadne wytłumaczenie — parsknął — nie rozumiem jak do tego doszło — uniósł wzrok na mnie i Taeyonga.

— wujku... — Koshi odwrócił się w jego stronę i od razu dostał od niego w twarz.

— dzwonicie do mnie teraz? Co mam zrobić? — zmierzył go wzrokiem — sprzątnąć trupa? Chyba sobie żartujecie — dodał, na co Lucas wytarł załzawiony policzek rękawem.

— nie mogliśmy tego przewidzieć — dodał niepewnie Koshi.

— mogliście. Gdzie jest Mark? — zapytał na co obaj zwiesili głowy —- czyli... ten, który go zastrzelił ma jeszcze Marka?  — dodał, wyczekując odpowiedzi — chce wiedzieć co się wydarzyło.

— ktoś go porwał. Yongguk próbował go znaleźć — wtrącił Lucas, na co wysoki mężczyzna tylko zmierzył nas wzrokiem.

— Yongguk... Zajmował się wami. Był od organizacji, nie od jeżdżenia po mieście i strzelania do gangów. Każdy z Was ma swoje zadania, których miał przestrzegać. Po co do cholery zrobiliście coś takiego!

«SEKRET YAKUZY»Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin