Ucieczka!

800 97 32
                                    

Wyszliśmy na ruchliwą ulicę. Yūta chwycił mnie pod ramię i przeprowadził na drugą stronę ulicy. Podążaliśmy długimi chodnikami w stronę pobliskiego parku.

Yūta posadził mnie na ławce, która znajdowała się bardzo blisko parkingu. Potem wyjął z kieszeni telefon i wykręcił numer.

—zamówię nam taksówkę.

—gdzie chcesz jechać? —zapytałam, ale nie uzyskałam żadnej odpowiedzi.

Siedziałam chwilę w milczeniu i czekałam, aż skończy rozmawiać.

Czułam jak alkohol uderza mi do głowy.

—dobra, zaraz przyjedzie— schował komórkę do kieszeni.

—ale gdzie jedziemy?

—do mnie. Mówiłem Ci przed chwilą. Nadia, ty na prawdę o wiele za dużo wypiłaś—zaczął się głośno śmiać i objął mnie ramieniem.

—nic nie mówiłeś.

—trzy razy Ci powtórzyłem, że zabieram Cię do siebie bo chwiejesz się z nogi na nogę.

—nie mogę Cię odwiedzić —wycedziłam niepewnie.

—dlaczego?!

—bo, bo mam dużo pracy.

—jakiej pracy? Haha, już skończyłaś zmianę w bibliotece.

—wiem, ale muszę porozmawiać z Keitoh i zrobić jej nową listę książek —skłamałam.

—tak? W takim stanie chyba tego nie zrobisz słoneczko —ujął moją dłoń i popatrzył mi w oczy z szelmowskim uśmiechem.

Miałam ochotę wyrwać się z jego uścisku.

Nie powinnam teraz pozwalać Yūcie na taką bliskość.

—na prawdę nie mogę do Ciebie jechać, wrócę do siebie —wycedziłam niepewnie i puściłam jego dłoń.

—no dobra, to ja Cię dzisiaj odwiedzę— oznajmił stanowczo.

—mnie?!? Ja...

—Nadia, muszę Ci coś powiedzieć. Kiedy tamci ludzie zaczęli mnie prześladować, myślałem, że przez swoją głupotę zmarnowałem sobie życie.  Kiedy nie mogliśmy ze sobą porozmawiać, czułem się samotny i byłem na siebie wściekły. Zrozumiałem jak bardzo jesteś dla mnie ważna— wymamrotał i oparł głowę na moim ramieniu.

—też za tobą tęskniłam i też mi na Tobie zależy, ale... —znów nie zdążyłam dokończyć, ponieważ mi przerwał.

—Ohh, Nadia. Ty jesteś dla mnie ważniejsza niż myślisz —uniósł głowę i popatrzył mi głęboko w oczy.

Miałam wrażenie, że zaraz będzie chciał mnie pocałować.

Nie mogę zranić jego uczuć.

Nie mogę też zranić Taeyonga.

Odwróciłam głowę udając, że się za czymś rozglądam.

—pojedziemy do mnie, pomogę Ci z tą listą książek— wstał z ławki i pociągnął mnie za rękę, ale zaprotestowałam.

—nie, przepraszam Cię, ale nie mam na to siły.

—przestań. Położysz się u mnie na kanapie. Zadbam o Ciebie— uśmiechnął się i znów pociągnął mnie za rękę.

—Uspokój się, innym razem— nie mogłam mu na to pozwolić.

Po pierwsze Taeyong pewnie kazałby mnie znowu komuś szukać.

«SEKRET YAKUZY»Where stories live. Discover now