wspólne śniadanie

633 60 10
                                    

-Nadia... Spóźnisz się do pracy- poczułam jak Koshi szturcha mnie lekko w ramię.

Zaraz spadnę z łóżka, ale to nie ważne-
Był tak zaspany, że nie miał siły wstać i po ludzku mnie obudzić.

-Taeyong, przestań. Już nie śpię.

-śpisz.

-NO NIE ŚPIĘ, MAM OTWARTE OCZY.

-mówisz mi to trzeci raz w ciągu dziesięciu minut.

Dobra, może miał rację.

Z trudem podniosłam się z wygodnego materaca i przetarłam powieki.

Co za nowość. Poraz pierwszy nie dostałam okruszkami wafli w twarz ani chrapaniem w ucho.

Taeyong uniósł się lekko z miękkiej poduszki i objął mnie delikatnie w pasie.

-szykuj się, zjemy śniadanie na mieście i podwiozę Cię do pracy- wycedził ziewając mi... Do ucha.

Od wydarzenia w bibliotece, stał się ostrożniejszy, to tym gorzej dla mnie skoro chciałam się dowiedzieć czegoś o tych dokumentach.

Taeyong śledził mnie na każdym kroku, zupełnie jakby podejrzewał, że coś przed nim ukrywam.

Nawet czekał niecierpliwie pod drzwiami łazienki.

-Już?- zapukał do środka.

-chwilę, dasz mi się, chociaż ubrać?!

-dobra, przepraszam. Chcesz wafla?

Nie, nie mam ochoty na suchara. Wolałabym mieć czas na przejrzenie podejrzanych papierów, które mogą poważnie zaszkodzić twojej reputacji.

Kiedy pojechaliśmy na śniadanie, poczułam się jakby Taeyong próbował stworzyć na pozór bezpieczną i spokojną atmosferę- tak jakby najście w bibliotece i włamanie do mojej kawalerki nigdy nie miało miejsca.

-Chcę zajrzeć do swojego mieszkania, po pracy- odparłam biorąc łyk kawy.

-zawiozę Cię.

-nie trzeba, sama się przejdę.

-myślisz, że dam Ci się samotnie pałętać po mieście?

Muszę to zrobić. Wymknąć się niezauważona z pracy i dowiedzieć czegoś na temat sprawy z zadłużeniem Yuty.

-Taeyong, ja nie mam dwunastu lat.

-i nie jesteś teraz bezpieczna- zakończył stanowczo moją wypowiedź.

-ale pojadę taksówką, przecież nic mi się nie stanie w biały dzień.

-tłumy ludzi na ulicy, nie pomogą, kiedy ktoś raptownie wciągnie Cię do samochodu.

-ale o czym rozmawiamy? Ten mężczyzna przedstawił się fałszywym imieniem i jedyne co narazie robi to próbuje mnie nastraszyć- popatrzyłam na niego pobłażliwie.

-dlatego zaczniesz chodzić spacerkiem po Tokio żeby miał okazję to powtórzyć?

Oczywiście, że Koshi miał rację, ale nie mogłam mu tego przyznać.

-wiem, że starasz się mnie chronić, ale przesadzasz. Ten facet nie zrobi mi krzywdy w biały dzień, poza tym nawet nie miałby ze mną szans.

-oh, no tak. Pani Nadia bibliotekarka z czarnym pasem w karate. Zna technikę powalenia ciosem jadowitej żmiji i ma refleks kota Jinxa.

Skąd on bierze te teksty?

-może nie znam, ale jestem przebiegła.

-no, to na pewno, bo przebiegle zjadłaś wszystkie mandarynki w kuchni. Zauważyłem to dzisiaj rano.

-Taeyong, daj sobie spokój. Pojadę do kawalerki po kilka ubrań, a przy okazji zrobię małe porządki. To nic takiego, wrócę pół godziny później z pracy.

-Chciałaś powiedzieć, „wrócimy" poza tym wiesz, że jestem dzisiaj twoim kilkugodzinnym klientem?- uśmiechnął się szelmowsko, biorąc przy okazji łyk kawy.

-co?

-wpadnę poczytać kilka książek.

Cały plan w łeb.

«SEKRET YAKUZY»Where stories live. Discover now