Włamywacz

726 72 13
                                    

—wybrałem kilka ubrań z twojej szafy, na zmianę. Zobacz czy mogą być— Taeyong zajrzał do łazienki.

—dzięki, spakuj je do torby— wycedziłam zabierając po drodze swoje kosmetyki.

—jesteś zła?— dopytał niepewnym tonem.

—nie.

—Nadia, znam ludzi, z którymi się zadaję. Nikt ode mnie by się tu nie włamał.

—dobrze, rozumiem— parsknęłam wchodząc do salonu.

—posprzątaliśmy tu trochę— wycedził niepewnie Mark.

—dzięki, chodźmy już do auta. Nie chcę tu dłużej siedzieć— ze zrezygnowaną miną wycofałam się do drzwi.

Byłam wściekła i zawiedziona.

Znajomość z Taeyongiem, przysparzała mi mnóstwo dziwnych zdarzeń, ale to było przerażające.

Ktoś właśnie włamał się do mojej kawalerki.

I nie miałam pojęcia dlaczego.

Z drugiej strony, mogłam się cieszyć, że chłopacy potraktowali to poważnie.

Przyjechali tu, wykonali kilka dziwnych telefonów do znajomych, a potem pomogli mi posprzątać i spakować moje rzeczy.

Teraz to ja będę się ukrywać przed światem.

I tym razem to ja muszę polegać na Koshim.

—ta osoba na pewno chciała zdobyć na twój temat kilka cennych informacji— odparł Lucas kiedy wsiedliśmy do auta.

—tylko w jakim celu?— wymamrotałam, a Taeyong nachylił się, żeby zapiąć mój pas.

Od kiedy dba o takie rzeczy, jak bezpieczeństwo podczas jazdy?

Czyżby czerwonowłosy czuł się za mnie odpowiedzialny?

I szukał sposobu na poradzenie sobie z poczuciem winy za włamanie?

—myślę, że musiałaś się komuś narazić— wycedził nagle Mark, przerywając ciszę w aucie.

—niby gdzie?! Przecież ja nawet nigdzie nie chodzę! Jak się naraziłam?! Wypożyczyłam gangsterowi nudną książkę i się na mnie mści?!— odparłam z irytacją.

—jak nazywał się ten facet, który Ci przekazał moje dokumenty?— zapytał skupiony na prowadzeniu Koshi.

—Youhae— wycedziłam.

—nikt go nie zna. Dzwoniłem do Yongguka i wszystkich o niego pytałem. Może kłamał kiedy się przedstawiał?— dodał stanowczo Lucas.

—znajdę go— Taeyong uchylił szybę i odpalił podczas jazdy papierosa.

—najciekawsze jest to, że nic z twojego domu nie zniknęło. Kompletnie nic. Wychodzi na to, że wpadł przez okno, narobił zamieszania i uciekł kiedy przyszłaś. Po co?— odparł z ciekawością Mark.

—zastanawia mnie jedna rzecz— wtrącił Koshi.

—skoro włamał się przez uchylone okno, to dlaczego nie uciekł tamtędy, kiedy usłyszał, że wchodzisz do mieszkania?— dodał zaciągając się papierosem.

—to nie trudne, uciec przed dziewczyną— wycedziłam.

—ale ryzykował. Miał za plecami otwarte okno, a to dużo prostsza droga ucieczki. Nie byłoby huku, konfrontacji i  zbędnego zamieszania na klatce.

—może stał akurat w przedpokoju i nie miał już czasu biec do okna— wtrącił Mark.

—to brzmi głupio. Sądzę, że zrobił to celowo bo chciał wystraszyć Nadię— stwierdził Lucas.

Po raz pierwszy w życiu widziałam tak nerwowego Taeyonga.

Chociaż próbował zachować w mojej obecności spokój, to jego gesty i mimika zdradzały jak bardzo był teraz wściekły.

—Mark, wyrzuć tego papierosa— usłyszałam poirytowany głos Lucasa z tyłu.

—przecież Koshi też pali.

—ale ty rzucasz, szczylu.

—nie jesteś moją starą— parsknął poddenerwowany nastolatek.

Lucas westchnął i pokręcił głową. Najchętniej pewnie rzuciłby w jego stronę mocną wiązanką, jednak w mojej obecności wszyscy trzymali język za zębami.

Jakby się zachowywali gdyby mnie tutaj nie było?

—Mark wyrzuć tego zasranego peta— powtórzył nagle Lucas, mierząc go nerwowym wzrokiem.

—sam wyrzuć— parsknął młodszy, a chłopak zaczął szarpać go za ramię.

—Co ty robisz?! Lucas! To tylko papierosy baranie!!

—dobrze wiesz co robię— starszy wyrzucił to przez okno, a Mark wyjął z kieszeni kolejną fajkę.

—schowaj to— parsknął Lucas.

—spierdalaj, nie jestem już dzieckiem. Nie musisz mnie pilnować.

Myślałam, że Mark go udusi, bo minę miał zabójczą, ale nagle Koshi gwałtownie zatrzymał samochód i obrócił się do tyłu.

—Wyjdź z auta.

—co?— parsknął młodszy.

—dobrze słyszałeś. Wypierdalaj.

—Taeyong?!— popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, ale chłopak zupełnie mnie zignorował.

—zajebiście, wyżywacie się na mnie, bo jesteście wkurwieni!— młody brunet wyskoczył na zewnątrz i trzasnął za sobą drzwiami.

—Mark wracaj!— parsknęłam a Koshi jedynie ruszył przed siebie.

—serio?! Co to miało być!— krzyknęłam pretensjonalnie.

—nikt go nie nauczył szacunku do starszych, to ja mu dam lekcję— wycedził Koshi.

—jest noc! Będzie się sam włóczył po mieście!— dodałam stanowczo.

—da sobie radę.

—Lucas, zrobisz mały patrol pod jej kawalerką— odparł Taeyong, kiedy tylko zatrzymał się na parkingu pod swoim mieszkaniem.

—tak, i porozmawiam z Yonggukiem, a po drodze znajdę Smarka.

—będziemy w kontakcie. Odstaw mi auto przed szóstą— Koshi wysiadł z samochodu i zabrał moją torbę z bagażnika.

—narazie—chłopak machnął ręką kiedy wysiadałam.

Popatrzyłam niepewnie na wysoki budynek przed nami i poczułam ramię Taeyonga na swoim biodrze.

Mam nadzieję, że osoba która włamała się do mojej kawalerki, nie postanowi odwiedzić dziś Koshiego.

«SEKRET YAKUZY»Where stories live. Discover now