Co się dzieje z Yutą?

1K 122 5
                                    

Przez kolejne kilka dni sprawa Yuty nie dawała mi spokoju. Tym bardziej, że przestał mi odpisywać na wiadomości.

Po kilku wysłanych sms'ach, odpisał tylko, że porozmawiamy później.

Nie chcę zajmować mu czasu, ale martwię się, po tym jak zobaczyłam go w takim stanie.

Z nerwów nie mogłam usiedzieć w paracy.

Przez cały czas zastanawiałam się skąd wziąć pieniądze i jak mu pomóc.

— Keitoh, pożyczysz mi trochę kasy? — zapytałam koleżanki, która była moją zmienniczką w bibliotece.

— Ohh, jakto? Coś nie tak? — wycedziła zakłopotanym tonem.

— nie wystarczy mi na rachunki —  skłamałam — miałam parę wydatków związanych z przedłużeniem Visy.

— ah, rozumiem. To ile Ci brakuje? —wyciągnęła z torebki portfel.

— hmm — odwróciłam speszony wzrok — to zależy, ile możesz mi dać.

— co? — zmarszczyła brwi — to aż tak źle?

— trochę — odchrząknęłam — Keitoh, szukam dodatkowej pracy. Oddam Xi jak najszybciej...

— okej. Niema sprawy— oddała mi kilka banknotów — mam nadzieję, że to wystarczy.

—jasne, dziękuję — schowałam pieniądze do kieszeni ze zmieszaną miną.

— ah, Nadia... Może porozmawiasz z szefową o dodatkowej zmianie w  księgarni na dole?

— no tak, masz rację. Zapytam — uśmiechnęłam się niezręcznie — to idę zapłacić rachunki. Jeszcze raz dziękuję! — ukłoniłam się przed wyjściem.

— niema za co, powodzenia! —pomachała mi na pożegnanie.

Rzeczywiście.
Dodatkowa zmiana może się przydać, chociaż wolę mieć Yūtę na oku.

Mniejsza z tym.
Na pewno coś wymyślę, żeby mu pomóc.

W drodze powrotnej czekała na mnie  pewna niespodzianka — spotkałam Taeyonga.

Co prawda stał po drugiej stronie ulicy w towarzystwie kilku, ubranych na czarno, kolesi.

Chętnie podeszłabym, żeby jeszcze raz porozmawiać z nim o Yūcie, chociaż widząc jego kumpli, stwierdziłam, że to nie zbyt dobry moment.

Za to jak zwykle przeszła mnie fala zimnych dreszczy, kiedy poczułam jego wzrok na swoim karku.

I tak wróciłam do siebie, zjadłam kolejną fasolkę z puszki i położyłam się spać.

Następnego dnia Yūta całkowicie przestał odpisywać, a jego „pogadamy później” — ciągnęło się w nieskończoność.

Kiedy Keitoh zamieniła mnie w pracy, wróciłam do mieszkania i przez kolejne godziny bez przerwy zerkałam na telefon.

Nic, a nic. Straciłam z nim kontakt.

Do wieczora straciłam resztki cierpliwości

Pomimo ostrzeżeń, miałam bardzo złe przeczucia.

Postanowiłam, że sama do niego pójdę i sprawdze czy wszystko jest w porządku.

I wiem, to nierozsądny pomysł, ale dalej lepszy od bezczynnego siedzenia i czekania na to co się wydarzy.

Dlatego ubrałam się i wyszłam z domu. O tej porze, przedmieścia Tokio nie były już tak gęsto zaludnione, co ujmowało mi pewności siebie.

Nie zliczę nawet ile razy rozglądałam się na wszystkie strony w drodze do mojego przyjaciela.

«SEKRET YAKUZY»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz