moje kłamstwa

756 66 18
                                    

Akcja ratownicza nie powiodła się pomyślnie, skoro Lucas nie zdążył wyhamować na parkingu.

Dzisiejszy dzień, to katastrofa, a nieproszeni klienci, zostawili po sobie dokumenty, które mają decydować o życiu mojego przyjaciela.

Bezpieczeństwo Yuty leży w moich rękach, więc muszę być ostrożna.

Dlatego siedząc przy stoliku w przydrożnym barze, wymyśliłam scenariusz, który przedstawię Koshiemu, gdy zapyta co działo się w bibliotece.

—Taeyong, spłacę Ci naprawę auta, ale ratami. Mam masę długów, nie dam rady załatwić tego jednorazowo— Lucas przełknął zdanie alkoholem.

—porozmawiamy o tym później— Tae był aktualnie pochłonięty sprawą faceta, który ponownie wszedł nam w drogę—czyli wpadł do twojej pracy. Potem do mnie zadzwoniłaś. A on kazał Ci się ze mną rozłączyć?— zapytał mierząc mnie wzrokiem.

—tak, bo chciał mi zaoferować pracę.

—C,co?— Lucas zakrztusił się ze zdziwienia.

—zapytał, czy szukam lepszej pracy- skłamałam ponownie.

—ale... Jakiej?

—Nie pytałam, bo mnie to nie obchodzi. Nie utrzymuje kontaktów z takimi ludźmi.

Popatrzyli na siebie znacząco. Dobrze wiedzieli o co mogło chodzić temu gangsterowi.

—mówił coś jeszcze? Zbliżył się do Ciebie? Cokolwiek, o czym powinienem wiedzieć?— zapytał stanowczo Taeyong.

—powiedziałam, że nie jestem zainteresowana. A on pożegnał się i wyszedł. To wszystko.

W kompletnej ciszy, Lucas odwrócił wzrok i dopił swoje piwo.

Może zmyślona wersja tej historii, okaże się być gorsza w skutkach, ale nie mogę ryzykować.

Reszta spotkania, przebiegła w dosyć nieciekawej atmosferze.

—Lucas, zadzwonię do Ciebie później— Taeyong pożegnał go, zanim wsiedliśmy do samochodu.

Poturbowany kufer i zbite, światło nie robiło na nim wrażenia.

Myślami był gdzie indziej, całkowicie nieobecny.

Czuł się winny, za dzisiejszą sytuację w bibliotece.

Jechał spokojnie, i nie odzywał się przez większość drogi.

Co mam robić?

Jeśli powiem Taeyongowi prawdę, nie uzupełni papierów, które mogą uratować życie Yuty.

—Nadia... przepraszam.

—to nie Twoja wina. Facet przyczepił się, bo zobaczył mnie przypadkiem na mieście.

—w moim samochodzie. W dzielnicy, w której nie powinnaś przebywać. Uważałem, że moja praca nie będzie miała wpływu na twoje bezpieczeństwo, ale tak widocznie nie jest— wycedził łamliwym tonem.

—zapoznałem Cię z paroma osobami i pokazałem kilka nieciekawych miejsc.

—Koshi, Ci ludzie nie nachodzą mnie przez Ciebie.

—Powiedzmy sobie szczerze. Przez moje nieodpowiedzialne podejście, zaczęli się tobą interesować. A ja nie jestem w stanie ich dorwać. Wszyscy szukają faceta, który prawdopodobnie nie nazywa się nawet „Youhae". Więc co mam zrobić?!

—narazie nic takiego się nie stało, więc przestań panikować. Przy tobie jestem bezpieczna— dodałam, widząc jego przejęty wyraz twarzy.

—może i nie jesteś— wtrącił.

—co?

—wcale nie jesteś bezpieczna. Miałaś rację, pochodzimy z różnych środowisk.

—to brzmi... jakbyś żałował naszej znajomości.

Chyba nie powinnam była tego mówić.

Popatrzył na mnie ze zdziwieniem i zatrzymał się na poboczu.

Cisza panowała przez kolejną chwilę, dopóki nie zapalił papierosa.

Uchylił szybę, pomimo ciemnej i deszczowej pory.

—bardzo mi na tobie zależy—przerwał gasząc samochód— jesteś jedyną osobą, której mogę bezgranicznie ufać- dodał, co zabolało.

Nie wie, jeszcze z jakim kłamstwem miał dzisiaj doczynienia.

-prawdę mówiąc, zanim Cię poznałem byłem innym człowiekiem.

-to znaczy?

-zamknięty w świecie kilku znanych mi osób, czy ulic. Znałem ludzi, dla których liczyła się tylko moja wiedza o interesach.

Teraz zachowałam się podobnie. Okłamuje Taeyonga, żeby osiągnąć swój cel jakim jest ratowanie Yuty.

Patrzyłam mu w oczy i czułam jak pieką mnie policzki.

—co prawda przyjaźniłem się z Lucasem i Markiem, ale to nic szczególnego. W takiej pracy trzeba mieć wielu sojuszników— przerwał ponownie wyglądając przez okno.

—nigdy nie miałem kogoś tak bliskiego. Nigdy nie kochałem, i nigdy wcześniej nie czułem się kochany.

Te słowa mnie poruszyły.

—Jesteś pierwszą osobą, dla której czuję się ważny i potrzebny, nie przez moją wiedzę, tylko przez to jaki po prostu jestem.

Kolejny raz obrócił głowę i popatrzył na mnie z powagą.

-jestem pieprzonym egositą, który się w Tobie zakochał i przez cały ten czas myślał tylko o sobie. Dopiero teraz to widzę, że naraziłem Cię na krzywdę.

Rozpłakał się.

Na prawdę się rozpłakał.

Nerwowo zaczął przecierać swoje oczy, a mnie po prostu zatkało.

—Tae, proszę Cię. .. Tylko nie płacz— chwyciłam go delikatnie za policzek.

—nie wiem co mam zrobić...— ponownie szeptał— tacy ludzie nie odpuszczają łatwo. Traktują kobiety, jak przedmioty.

—nic mi nie jest, rozumiesz?

—nawet nie zdążyłem dziś, do Ciebie dojechać na czas– dodał, z poczuciem winy.

—ale nic takiego się nie wydarzyło, więc przestań się obwiniać—dodałam przytulając go mocno do siebie.

Nie miałam pojęcia, że Taeyong jest taki wrażliwy.

Przez kolejne kilka minut, szlochał w moich ramionach, bo bał się o wiele bardziej ode mnie.

Nie był w stanie znieść myśli, że pojawił się ktoś o imieniu Youhae.

Ktoś kogo nikt nigdy nie widział i nikt nie zna.

Zalał się łzami z bezsilności.

Ujęłam jego policzki i złożyłam kilka czułych pocałunków, które miały go jakoś pocieszyć.

Wróciliśmy do apartamentu wyjaśniając sobie po drodze plan na najbliższe kilka dni.

Teraz wszyscy będą mnie jeszcze uważniej pilnować, a to źle, skoro chcę rozwiązać sprawę tych dokumentów.

Poszłam pod prysznic i korzystając z chwili prywatności, przemyciłam do łazienki stertę papierów od Youhae.

To co ma uzupełnić dla nich Tae, dotyczy kilku wymienionych nieruchomości.

Sama się na tym nie znam, ale mogę to sprawdzić, skoro poniżej podano dokładny adres.

Teraz wiem jak muszę działać, żeby nie narazić jego bezpieczeństwa.

Tego samego dnia, napisałam dyskretnie do mojego przyjaciela z prośbą o spotkanie.

Muszę dowiedzieć się czegoś więcej.

Muszę uratować Yutę.



«SEKRET YAKUZY»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz