Odwiedziny

1K 111 2
                                    

Po powrocie do domu wcale nie czułam się bezpiecznie.

Wreszcie odważyłam się powiedzieć Koshiemu, o tym co myślę, jednak wprosił się do mojej kawalerki na kawę.

Nie brzmiało to jak przyjacielska propozycja spotkania- z ust kogoś takiego to ostrzeżenie.

Wieczorem, siedząc na niewygodnej kanapie, przerzuciłam kilka kanałów w telewizji.

Wzdrygnęłam się kiedy zadzwonił telefon.

-Hej tu Keitoh. Mam prośbę, mogłabyś jutro zostać chwilę dłużej w pracy?

-jasne, coś się stało?

-nic ważnego. Po prostu muszę podwieźć ojca na badania i mogę się spóźnić.

-jasne, niema problemu-odparłam do słuchawki.

-dzięki, jesteś cudowna, może w weekend wyskoczymy na kawę? Ja stawiam- odparła radośnie.

Nagle usłyszałam głośny trzask. Odwróciłam się raptownie do tyłu.

Taeyong dobijał się do mojego okna.

Telefon wypadł mi z ręki, nie byłam w stanie się ruszyć.

-Otwórz! Nadia! Proszę!- usłyszałam jego wrzask.

Podeszłam i niepewnie obróciłam klamkę w prawo, a on jednym pchnięciem otworzył okno i z impetem wpadł do mojego mieszkania.

Blada ze strachu obserwowałam jak zatrzaskuje okno i gasi wszelkie źródła światła.

-halo, Nadia?- usłyszałam głos dochodzący ze słuchawki.

Taeyong, zmierzył mnie takim wzrokiem, że omal nie pisnęłam ze strachu.

Schylił się, podniósł telefon i przyłożył go do mojego ucha.

-Keitoh porozmawiamy jutro- odparłam i raptownie się z nią rozłączyłam.

Koshi zakradł się do okna i wyglądał ostrożnie przez zasłonę.

Usłyszałam jakieś krzyki, stanęłam obok niego. Objął mnie ramieniem, żebym schyliła się lekko w dół.

-kto to?-wyszeptałam.

Nie odpowiedział mi, a jedynie zasłonił ręką usta.

-niema go! -usłyszałam czyiś głos.

-pobiegł w stronę centrum!

Kiedy tajemniczy ludzie opuścili podwórko, Taeyong resztkami sił opadł na drewniane panele i zaczął przeraźliwie dyszeć, że zmęczenia.

-co ty tu robisz?-zapytałam przerażona.

-wpadłem na tą kawę -parsknął zdyszany.

-jest noc!

-jeszcze niema, to dopiero dziesiąta wieczorem -powiedział zerkając na zegarek.

-o co tu w ogóle chodzi? -zapytałam zdezorientowana.

-musisz mi pomóc Nadia.

-nic nie muszę.

-okej, wynagrodzę Ci to.

Spojrzałam na niego niepewnie. Czułam dreszcz na moim karku, a ręce drżały mi ze strachu.

-zrobisz, chociaż tą kawę? -dopytał wyjmując telefon ze swojej kieszeni.

Podeszłam do aneksu, ale obserwowałam każdy jego ruch.

W pośpiechu wybierał w czyiś numer.

-Yongguk, oni są w mieście. Tak. Sprawdź jak długo będą. Ok, jestem w bezpiecznym miejscu. Oddzwoń jak się czegoś dowiesz.

Wstał i znów zaczął wyglądać przez okno.

-Lucas, słuchaj załatwisz mi jakieś plecy u starszych? Tak. Niema mnie teraz w domu. Nie, narazie nie wracam. Ok, czekam.

-Nadia, ja nie słodzę -odparł i rozsiadł się bez ogródek na mojej kanapie.

-czemu ktoś Cię gonił?

-tak bywa, kiedy zadrzesz z debilami- wycedził spoglądając w komórkę.

-jakimi debilami?

-to kwestia doboru towarzystwa. Trudno jest czasem zerwać niedogodne znajomości -powiedział zdejmując z siebie przepoconą bluzę.

-tak jak Yuta? -zapytałam.

-tak jak Yuta -skinął twierdząco głową.

-czyli siedzicie w tym razem.

-nie jestem taki głupi jak twój przyjaciel.

-co proszę?! -parsknęłam poirytowana.

-Yuta wpakował się w to z własnej głupoty, ja nie.

Usiadłam obok niego podając mu szklankę wody.

-co ma znaczyć z własnej głupoty?

-to ta kawa? Jakaś przezroczysta- odparł zawiedziony.

-nie mam. Nie lubię, więc nie pije.

-jak można nie lubić kawy -wycedził przejęty.

-Taeyong, nie zmieniaj tematu. Dlaczego Yuta ma kłopoty z własnej głupoty?

-jego zapytaj. Ja nie lubię plotkować- wycedził upijając łyk ze szklanki.

-a... Ty?

-a ja dobrze wiem co robię.

-no właśnie widzę -parsknęłam ironicznie.

-Znam każdy ruch tych ludzi. Wiedziałem, że zaczną mnie szukać.

-co? Jakto?

-przeszkadzam nieodpowiednim grupom.

-to Yakuza? -podpytałam niepewnie.

-nie do końca. To nie twój świat, słoneczko. Mało wiesz o tej stronie Japonii.

Popatrzyłam zdziwiona na jego niewzruszony wyraz twarzy.

-to pomożesz mi?

-dlaczego miałabym Ci pomóc?

-daj spokój, Nie pobiłem twojego przyjaciela...

-wiem. Domyślam się.

-to nie bądź taka niemiła.

-nie jestem niemiła. Dałam Ci przezroczystą kawę.

-mogę zostać tu na kilka dni?

-co?!

-muszę się ukryć, a ciebie nikt nie zna. Proszę, dam Ci pieniądze. Przeczekam tu tylko parę dni.

-oszalałeś?! A jak tu przyjdą?-parsknęłam z niedowierzaniem.

-to niemożliwe. Nie mają pojęcia o twoim istnieniu.

-ale nie masz się u kogo zatrzymać?

-mam. Na przykład Yūtę. Tylko kiedy do niego wpadną i mnie znajdą

-Taeyong, zostaw go w spokoju.

-będą mnie szukać tylko kilka dni. Potem wyjadą z miasta- dodał przekonywująco.

-i gdzie będziesz spał? To kawalerka!

-na dywanie, i tak jest pewnie pierdyliard razy wygodniejszy, niż ta pozapadana kanapa- parsknął stanowczo.

-i będziesz tu po prostu siedział?

-tak. A Ty kupisz jutro kawę.

-i co jeszcze?!

-fajki mi się kończą- dodał z tym swoim szelmowskim uśmiechem.

-daj mi spokój człowieku, ledwo Cię znam.

Od razu podniosłam się z kanapy i stanowczym krokiem udałam do łazienki.

-hm, miło będzie poznać Cię bliżej, Nadio -spojrzał na mnie tajemniczo.

«SEKRET YAKUZY»Kde žijí příběhy. Začni objevovat