Podwózka do domu

992 117 5
                                    


— Nadia, wstań, bo zaśpisz — głos Taeyonga, wybudził mnie ze snu.

Otworzyłam oczy, a okruszki tego co zajadał Koshi zasypały mi piżamę.

— wiesz co? —poderwałam się z łóżka, żeby otrzepać ubranie — jesteś świnia.

— Ahh, mi też Cię miło widzieć —odparł z rozbawionym uśmiechem.

— oplułeś mnie tymi sucharami.

— budziłem Cię kilka razy, przez co okruszki się kumulowały — wzruszył ramionami, siadając na kanapie.

— ahh, no tak — wywróciłam oczami.

— Nadia, mam prośbę. Idziesz do łazienki? — podał mi bluzę — czy mogłabyś wrzucić to do prania.

— mhm, jasne... — westchnęłam, unosząc wzrok — coś jeszcze?

— w sumie tak — wyciągnął z kieszeni portfel — masz tu drobne. Kupisz mi kawę, kiedy będziesz wracać?

— rozpuszczalną?

— może być każda, oprócz przezroczystej — uśmiechnął się szeroko, nawiązując do wczoraj.

— okej... — odparłam, z grymasem chowając drobne.

— czy to dla Ciebie problem? — dopytał zerkając na zegarek.

— nie, tylko zastanawiam się jak do tego doszło — spojrzałam na Koshiego — mieszkasz u mnie, śpisz i jesz. Jeszcze masz wymagania...

— niema sprawy. Ślub weźmiemy za tydzień — wycedził z typowym dla niego uśmiechem.

— Taeyong to nie jest zabawne — westchnęłam, siadając obok niego — nawet Cię nie znam.

— rozumiem — westchnął — skoro nie czujesz się bezpiecznie, to coś sobie załatwię — popatrzył przed siebie — i przepraszam, że tak do Ciebie wpadłem. Nie miałem lepszej drogi ucieczki, a przypomniałem sobie, że mieszkasz nie daleko — wzruszył ramionami.

— do kiedy masz pozostać w ukryciu, zanim ta sprawa się wyjaśni? — spojrzałam na Taeyonga.

— do niedzieli.

— dobrze — pokiwałam głową — możesz zostać u mnie — podniosłam się z kanapy — co nie znaczy, że Ci ufam, więc nie próbuj tego wykorzystać.

— jasne — uśmiechnął się spowrotem — hmm, czyli jednak, trochę się o mnie martwisz

— nie przeginaj — zabrałam jego bluzę i podeszłam do łazienki — gdybym była normalna, już dawno  zadzwoniłabym na policję.

— ale tego nie zrobiłaś — wycedził, śledząc mnie zaciekawionym wzrokiem — tylko... dlaczego?

— mam za dobre serce i trochę za spokojne życie — wzruszyłam ramionami, wchodząc do łazienki.

Pewnie wiele osób postąpiłoby inaczej, ale nie mam lepszego wyboru.

Przede wszystkim, chcę dokładnie wypytać go o Yutę.

Poza tym, przyznam, że Taeyong, trochę mnie do siebie przekonał.

Stopniowo zaczęłam zmieniać o nim zdanie. Oczywiście, trzymam go na dystans, ale nie jest takim bezlitosnym bandziorem, za jakiego miałam go wcześniej.

Chyba, że doskonale udaje.

— Lucas, rozmawiałeś z tymi ludźmi?— usłyszałam nagle głos Taeyonga — Jakto? Przypomnij im kto załatwił tamten lokal, bo zawsze mogę pomóc konkurencji... Dobra, to czekam — rozłączył się, kiedy wychodziłam z łazienki — noo, to jak tam współlokatorko? —uśmiechnął się od razu.

«SEKRET YAKUZY»Where stories live. Discover now