Rozdział IV - Daren

1K 181 9
                                    

23 maja

- Tyle nie wystarczy? Trochę już tego jest.

- Powiedział, że chce długie.

- Ach... Takie na dwa razy?

- Prawdopodobnie.

- I spełniasz jego zachcianki?

- Przecież mi kazałeś.

- Owszem. Dlatego chciałem cię pochwalić. Tak trzymaj.

- Nie potrzebuję twoich pochwał.

- Wiem. Ale i tak mogę cię pochwalić.

Zerknąłem na Ulfra w sposób, który mam nadzieję, jasno dał mu do zrozumienia, co myślę o jego opinii, ale tylko się zaśmiał, więc chyba jednak nie zrozumiał. Wróciłem więc do powolnego rzeźbienia z drewna gładkich kulek. Nie mogą być duże, co znacznie utrudniało pracę. Poza tym wygładzenie ich zajmuje mnóstwo czasu. W końcu mają być okrągłe. A to oznaczało dokładne badanie każdej z nich. Mam duże dłonie, ale na szczęście dość zręczne. Dzięki temu miałem za sobą już ponad połowę roboty. Choć malowanie ich też chwilę zajmie.

Jaki w ogóle wybrać kolor? Dla mnie czerwony to czerwony, ale dla Erisa pewnie liczy się rodzaj czerwonego. Ciemny... Jasny... Średni... Zapytam Hildy, jak wróci. Ona powinna wiedzieć. Omega omegę zrozumie. Prawdopodobnie.

- Kiedy właściwe ta wasza ceremonia?

- Nie wybraliśmy jeszcze konkretnej daty. Niedługo to pewnie zrobimy. Eris nie może się zdecydować tak jakby jeden czy dwa dni robiły różnice.

- Rozumiem go. To specjalny dzień. Pewnie chce, by wszystko było idealnie.

- Nie wiem, czy taki specjalny. Na pewno będzie męczący. Nienawidzę ceremonii jako gość. Jako główna atrakcja musi być jeszcze gorzej.

- Ależ to zupełnie zmianie postać rzeczy. Toć to oczywiste, że będziesz się świetnie bawił właśnie dlatego, że nie będziesz gościem. To będzie dzień, gdy ty i twoja omega staniecie się oficjalnie parą. Cudowny dzień. Nie spodziewałem się, że tak prędko będę patrzył, jak układasz sobie życie.

- Ceremonia nic nie znaczy. Liczy się oznaczenie. Nie rozumiem, po co robić z tego taki szum. Mogę mu obiecać, że go nie zostawię przy trzech czy czterech osobach i wyjdzie na to samo. To tylko słowa. Obietnica. Dopiero jak wgryzę mu się w kark, to coś się zmieni.

- Owszem z tego biologicznego punktu widzenia tak. Ale ceremonia to symbol tego, że stajecie się oficjalnie jednym. Poza tym to ważne dla Erisa więc dla ciebie też powinno być ważne.

- A myślisz, że dlaczego robię te pieprzone korale? Podpowiem. Nie odbiło mi jeszcze i nie jest to moje nowe zainteresowanie. Robię to, żeby nie miał powodu do płaczu, jak już dojdzie do tej ceremonii. Jeśli coś będzie nie po jego zamyśle, to będę o tym słuchać aż do grobowej deski.

- Tylko dlatego nie zamierzam cię ganić. Angażujesz się bardziej, niż bym się kiedykolwiek spodziewał. Naprawdę. To wręcz... Daren ty, żeś chyba w końcu wyrósł na pożądanego alfę. Starasz się dla Erisa, jak przystało na dobrego partnera. Aż nie mam do czego się przyczepić.

- No właśnie. Więc daj mi pracować.

- A czy ja ci przeszkadzam? Tylko przecież sobie z tobą rozmawiam. A może mam wyjść z własnego domu, żeby ci nie przeszkadzać?

- Możesz zostać.

Alfa ponownie się roześmiał. Tym razem głośniej i donośniej. Następnie wstał i zdjął z paleniska rądel z wodą. Wlał ją do dwóch kubków, tym samym przygotowując dla nas rozgrzewające napoje.

Wilcze Serce IIWhere stories live. Discover now