Rozdział LV - Eris

904 184 16
                                    

3 listopada

Powinienem wziąć się do pracy, ale ciężko jest się zmotywować. To nie tak, że mam dużo do zrobienia. Wystarczy wstać, przygotować jakiś prosty obiad, sprzątnąć nieco, żeby bałagan nie zrobił się z czasem większy i trudniejszy do ogarnięcia. Lubię robić wszystko na bieżąco. Lepiej jest mi posprzątać cały dom w godzinę raz dziennie niż sprzątać rzadziej, ale kilka godzin z rzędu. Zwłaszcza że teraz nie mam zbytnio sił na takie rzeczy. Trudno jest mi wstać z krzesła i zrobić obiad.

To już początek ósmego miesiąca ciąży. Dwudziesty dziewiąty tydzień. Przez jakiś czas było to nawet znośne doświadczenie, ale ostatnimi czasy znów jest okropne.

Są pewne pozytywy. Czuję ruchy mojego maleństwa. Czuję, że jest silne i zdrowe. Gdyby tak nie było, nie kręciłoby się tak wewnątrz mnie. Uwielbiam je czuć. Chciałem kilka razy namówić Darena do tego, żeby dotknął mojego brzucha i poczuł kopnięcia, ale uparcie twierdzi, że nie chce. Myślę, że próbuje odwlec zaakceptowanie tego, że to dziecko istnieje tak długo, jak się tylko da. Pewnie przyjmie to do wiadomości, dopiero gdy się urodzi. W każdym razie czuję się już bardziej jak pełnoprawny rodzić. Choć jeszcze nim nie jestem. Teraz jednak każdej godziny każdego dnia jestem świadom tego, że noszę w sobie moje dziecko. Pomijając to, że jest dość ruchliwe, to nie da się nie zauważyć mojego brzucha. Co prawda będzie jeszcze większy, ale już teraz nie jestem w stanie ukryć tej ciąży. Każdy, kto mnie widzi, widzi też, że spodziewam się dziecka.

Jestem dumny z tego, że niedługo zostanę rodzicem więc gdy widzę się w lustrze, nie przejmuję się tym, jak zmienia się moje ciało. Owszem trochę obawiam się długoterminowych zmian, ale bardziej cieszę się z tego, że moje życie się zmienia.

Są jednak i te negatywne aspekty i jest ich mnóstwo. Znów czuję się wiecznie słabo. Jakbym fizycznie nie był w stanie wypocząć i się wyspać. Już prawie przywykłem do tego wiecznego braku sił i energii. Poza tym ciągle coś mnie boli. Mam spuchnięte stopy. I jeszcze ostatnio mój nastrój jest bardzo niestabilny. To ostatnie odbija się też na Darenie.

Dzieje się tak w sumie od ostatnich dwóch, może trzech tygodni. Kilka razy rozpłakałem się bez jakiegoś konkretnego powodu. Za każdym razem jak dzieje się to przy moim alfie ten nie wie co zrobić i wychodzi. Nie mam mu tego za złe. Nikt nie musi mnie pocieszać, bo popłakałem się nad martwą rybą, bo nagle uświadomiłem sobie, że mogła mieć rodzinę. Powody mojego smutku w większości przypadków były tak absurdalne, że nawet sam nie wiedziałem co ze sobą zrobić.

Czasem byłem smutny przez Darena i brak uczuć z jego strony. Choć zachowuje się nieco lepiej. Czasem normalnie ze mną rozmawia. Trochę więcej pomaga w domu, choć go o to nie prosiłem. A i od dawna nie rzucił żadnego chamskiego komentarza dotyczącego mojej ciąży. Tak więc nasze relacje są napięte, ale dość neutralne. Co nie zmienia faktu, że czasem chcę się przytulić do mojego alfy, a nie mogę. Czasem mam też ochotę robić inne rzeczy... Ale te były tym bardziej dla mnie w tej chwili niedostępne. Poza tym nie jestem teraz w formie, by kogokolwiek uwodzić.

W każdym razie czułem się dość samotny. Bywam też zły bez żadnego konkretnego powodu. Mam też przypływy dobrego humoru. Jednak te zazwyczaj kończą się źle. W jednej sekundzie jestem najszczęśliwszym omegą na świecie, w następnej tłukę talerz i mam ochotę zamknąć się w piwniczce i zniknąć na zawsze.

Sytuacji na pewno nie poprawia to, że nie mam zbytnio możliwości kontaktu z kimkolwiek poza Darenem. Zima się już zaczęła. Śnieg pada chyba od trzech dni, niemal bez przerwy. Można powiedzieć, że zaczęła się z przytupem. W moim stanie jazda konna jest dość ryzykowna. Wystarczy, że konia coś spłoszy i zrzuci mnie z siodła i tragedia gotowa. A pieszo nie dam rady iść taki kawał drogi. A więc zostałem odcięty od świata. Co prawda moi przyjaciele od czasu do czasu mnie odwiedzają. Jednak... No cóż, nie jest to zbyt często. A Daren, choć nieco się poprawił z tym swoim bezczelnym i gburowatym zachowaniem, to nadal nie jest tym samym cudownym partnerem, którym był dla mnie przez niemal rok.

Wilcze Serce IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz