Rozdział XL - Eris

839 184 14
                                    

1 czerwiec

Zmusiłem się do zjedzenia kolejnego kęsa kotleta. Był smaczny. Lubię zjeść dobrego kotleta. Poczułem, jak łzy spływają mi po policzkach. Od dawna tak dużo nie zjadłem. W dodatku poczęstowano mnie jedzeniem. Ktoś się o mnie zatroszczył. Dobrze było poczuć odrobinę ciepła i miłości.

- Dlaczego znów ryczysz?

- Bo jestem trochę szczęśliwy.

- Czyli przez godzinę próbowałem cię uspokoić, tylko po to, byś później płakał, bo już nie jesteś smutny?

- Jestem w rozsypce Colla. Nie oczekuj ode mnie logicznego zachowania.

- W rozsypce i w ciąży. Ja też byłem nieco emocjonalnie rozchwiany. Może rzeczywiście nie powinienem się dziwić, że jesteś bardziej rozchwiany emocjonalnie niż zwykle. Masz ochotę na deser?

- Boję się, że go wyrzygam.

- Więc nie dostaniesz deseru. Za to dostaniesz ziółka.

- Dziękuję Colla. Nie wiem, co by się ze mną stało, gdyby nie ty.

- Zapewne nic by już z ciebie nie zostało. Jadłeś coś w ogóle, odkąd Daren wybrał się na wycieczkę? Bo stawiałbym na to, że nie.

- Ciągle mam mdłości. A jak nie mam mdłości, to nie mam siły, by cokolwiek zrobić. I nie wiem, czy fizycznie nie mam siły, czy po prostu ta cała sytuacja tak mnie dobiła.

- Gdy Daren wróci, przejdziemy się do niego z Hildą.

- Nie. Nie ma takiej potrzeby. Powiedział, co myślał. Podjął decyzję. Nie ma sensu go przekonywać.

- Nie będziemy go przekonywać. Wypchamy go i postawimy w Domu Spotkań jako maskotkę.

- Miło, że masz w sobie tyle żądzy krwi w stosunku do mojego alfy.

- Ktoś musi. Skoro ty nie podołałeś.

- Nie mam sił na to, by być zły. Jest mi tylko przykro. Myślałem, że teraz wszystko będzie się układać. Byłem z Darenem naprawdę szczęśliwy. Miałem wrażenie, że znalazłem swoje miejsce na tym świecie. A teraz... Czuję się znów, jakbym tu nie pasował.

- Przecież Daren to nie pępek świata. Masz mnie. Dorównuję Darenowi w niechęci do wszystkiego. A oprócz tego masz Flynna. Hildę. Ulfra. I nie tylko.

- Wiem. I bardzo was wszystkich doceniam. Kocham was. Ale...

- Ale to nie to samo co partnerska więź.

- Tak. To miejsce stało się moim domem dzięki Darenowi. Teraz gdy jest między nami źle... Znów czuję się tu jak obcy. To nie mój dom.

- Rozumiem... Słuchaj Eris. Może Daren w końcu odzyska rozum. On wolno przyswaja nowiny. Więc nie martw się o tego chuja. Prędzej czy później będzie tego wszystkiego żałować.

- A co jeśli wtedy będzie za późno?

- Co to ma niby znaczyć?

- Sam nie wiem. Dużo się może wydarzyć. Chciałbym by Daren był przy mnie w tym wszystkim, bo... Sam rozumiesz. Ty też się bałeś. Co będzie z twoim dzieckiem. Co będzie z tobą. A sam widzisz, że to dziecko nie ma ze mną zbyt dobrych warunków. Co, jeśli urodzi się chore? Albo... Co, jeśli poród będzie trudny? Boję się tego wszystkiego. Boję się, że to będzie... Że nie jestem gotowy na to, co może się wydarzyć.

- Eris masz dużo na głowie. Nie myśl nad takimi sprawami, skoro jeszcze nie masz powodów, by się czymś takim martwić. Czy nie dałeś mi przypadkiem niemal identycznej rady, gdy ja nosiłem w sobie moją córeczkę? A teraz jest z nami. Wesoła. Różowiutka.

Wilcze Serce IIWhere stories live. Discover now