Rozdział V - Rai

803 151 2
                                    

24 maja

Zacisnąłem dłonie w pięści i poczułem delikatne ukłucie bólu. Znów za późno zorientowałam się, że obgryzam paznokcie. Teraz bolą mnie palce. Na szczęście nie potrwa to długo. Musiałem zająć czymś dłonie, ale nie wiedziałem czym. Więc chwilowo schowałem palce, aby mnie nie kusiły. Choć raczej nie chcę tego robić świadomie. Nie wiem, dlaczego to robię. Po prostu w pewnym momencie czuję ból i zauważam krew. I dopiero wtedy to dostrzegam.

Uświadamiam sobie, że musiałem robić to od dłuższego czasu. Ale dlaczego w ogóle tak się dzieje? Przecież wiem, że to nic dobrego i tylko zrobię sobie krzywdę i będzie mnie bolało. A nie chcę, by bolało. To nie jest miłe. Pan Draya mówi, że to z nerwów. Że niektórzy tak mają. I że prawdopodobnie to przez odstawienie leków. Mój organizm ich chce, ale nie możemy mu ich dać.

Wcześniej robiłem dużo gorsze rzeczy, gdy się denerwowałam, więc nie mogę narzekać na zwykły ból w palcach. Poza tym wszystko szybko się goi. A paznokcie od zawsze rosły mi dość szybko. Pewnie dlatego, że jestem wilkołakiem. Skutki obgryzania były co prawda dość niewygodne, ale przecież starałem się tego nie robić i nic więcej nie mogłem na to zaradzić. Poza tym kiedyś w końcu poczuję się lepiej i może ten dziwny nawyk zniknie. Wyzdrowieję i wszystko wróci do normy. Nie będę się już denerwował. Nie będę potrzebował leków. W końcu z każdym dniem czuję się coraz lepiej.

Nie są to duże różnice. Ale znaczące. Tak myślę. Pan Dyara mówi, że trzeba się cieszyć z małych sukcesów, bo to z nich stworzone są te duże. Więc się cieszę. Wytrzymałem już długo bez leków. To moim zdaniem nawet troszkę duży sukces. Nie było to łatwe, ale dałem radę i teraz nawet nie czuję dużej potrzeby, by je brać. Niektóre dni są co prawda lepsze a inne gorsze, ale na pewno jest znacznie lepiej, niż było przed pełnią. Wcześniej działo się dużo okrojonych rzeczy i to była moja wina.

Pan Dyara mówi, żebym się tym nie przejmował, bo każdy popełnia błędy, a ja wcale nie miałem złych intencji, ale i tak jest mi przykro. Bo w końcu robiłem złe rzeczy, których żałuję. I nie dbałem o siebie tak, jak powinienem. Zachowywałem się po prostu okropnie. Byłem dla wszystkich ciężarem. A oni mnie nie zostawili, tylko dalej robili wszystko by mi pomóc.

To naprawdę dobre osoby. Cieszę się, że ich spotkałem. Że mnie z jakiegoś powodu polubili i dali mi szansę. A nawet kilka szans. Cieszę się, że jestem tutaj, a nie w Skarbcu. Teraz w końcu mogę z pewnością to stwierdzić.

Chyba przez cały ten czas trochę myślałem o tym miejscu. O tym, o którym teraz chciałbym zapomnieć. Myślałem o tym, że to tam było moje miejsce. W końcu nie znałem nic innego. Tam byłem... Może i wykorzystywany. Ale nawet nie byłem tego świadom, więc to nie bolało. Nie tak jak resztę. Inni zdawali sobie sprawę z tego, jak złe rzeczy się tam dzieją. Ayas i Nova. Ale też pozostałe osoby...

Ja... Nie pamiętam ich imion. Mówiłem do nich tak, jak oni do nas mówili. Szafir. Topaz. Teraz jest mi szkoda, że nie wiem, kim naprawdę byli. Może jeśli zapytam Novę, to mi powie. Chciałbym wiedzieć. Mimo że chcę zapomnieć o tym miejscu. Chociaż nie wiem, czy dam radę. W końcu cały ten czas ono dalej jakoś na mnie działało. Nieważne jak daleko byłem. W końcu czułem, że tam byłem bezpieczny.

To głupie. Ale przez jakiś czas tak myślałem. Tam nic mi się nie działo, a zewnętrzny świat był pełen niebezpieczeństw. Nie rozumiałem, że to właśnie w Skarbcu działa mi się największa krzywda. A zrozumienie tego było... Bolesne. Bo nie miałem już gdzie wrócić. Okazało się, że nigdy nie traktowano mnie dobrze. Okazało się, że nie byłem wcale lubiany za to jaki jestem mądry i słodki... Uświadomiłem sobie, że przydarzyło mi się mnóstwo złych rzeczy.

Wilcze Serce IIWhere stories live. Discover now