Rozdział XXXVII - Eris

820 185 17
                                    

13 maja

- Nie panikuj tak.

Colla patrzył na mnie ze zwyczajnym dla siebie obojętnym wyrazem twarzy. W przeciwieństwie do mnie wydawał się oazą spokoju. W sumie nie dziwię mu się. To nie on znalazł się w tej sytuacji, tylko ja. On miał prawo być spokojny. Nie miał się o co martwić. Jego alfa pragnął dziecka. A mój nie. Dlatego od pół godziny chodzą w kółko po domu mojego przyjaciela, a on siedzi na krześle i patrzy się na mnie, jakbym oszalał.

- Jak mam nie panikować? To nie tak miało być. Wszystko teraz będzie inne.

- Przestań się tak denerwować.

- Nie mogę!

- To szkodzi dziecku.

Uświadomiłem sobie, że rzeczywiście tak jest. Colla ma rację. Stres może zaszkodzić dziecku. Nie powinienem się stresować. Ale jak mam się nie stresować? To niszczyło wszystkie plany. Daren dał mi jasno do zrozumienia, że w tej chwili dziecka nie chce. Jak mam mu powiedzieć, że jestem w ciąży? Że zostanie ojcem? Gdy on nie chce być ojcem.

- Jesteś pewien, że jestem w ciąży? Może spróbuj powąchać jeszcze raz. Może tylko ci się wydaje.

- Eris nie będę cię wąchać czwarty raz. Poza Darenem jestem jedyną osobą, która spędza z tobą naprawdę dużo czasu. Znam twój zapach. Stał się wyraźnie gorzkawy. W połączeniu z tym, jak się czujesz, odpowiedź jest oczywista. Jeśli chcesz, możesz iść do znachora, ale wtedy dowie się cała wioska. Nie jest zbyt dyskretny. Właściwie to mało kto w tej wiosce jest.

- To jest... To nie powinno się wydarzyć. Przecież piłem napar.

- Takie rzeczy się zdarzają. Czy twoi rodzice nie byli przypadkiem w takiej samej sytuacji?

- Tak, ale... Ale jakie były szanse na to, że nie będzie działał? Przecież to... To prawie niemożliwe.

- A jednak się stało. Zdarza się. Mieliście pecha. Mleko rozlane. Teraz trzeba coś z tym zrobić.

- To znaczy?

- Jeszcze nikt poza naszą dwójką nie wie. Jeśli zechcesz, możesz znaleźć odpowiednie zioła.

- Nie. Nie to nie wchodzi w grę. To... To nie dla mnie. Nie mogę.

Nawet nie przeszło mi to przez myśl. Nie potrafiłbym. To przecież moje dziecko. Nie mogę tak po prostu się go pozbyć. Nie byłbym chyba w stanie z tym żyć. Rozumiem, dlaczego inni to robią. Nie widzę w tym nic złego. Ale sam nie jestem w stanie. Czułbym się z tym okropnie. Nie. To nie jest dla mnie żadne rozwiązanie.

- Rozumiem. W takim razie musisz przygotować się do zostania rodzicem. I przygotować do tego Darena.

- To drugie pewnie będzie trudniejsze.

- Daren jest dorosłym mężczyzną. Wie chyba, że jak zabawia się w ten sposób, to może skończyć się to ciążą. Macie warunki na wychowanie dziecka więc... No cóż, będzie musiał wziąć za was odpowiedzialność.

- Weźmie. Na pewno weźmie. Ale... Będzie wściekły. Bardzo wściekły.

- Przejdzie mu. Kocha cię. Zależy mu na tobie. Zrobi to, co trzeba.

- Tak myślisz?

- Oczywiście. Czy Daren cię kocha?

- Tak.

- Więc masz odpowiedź. Prawda?

- Tak... Daren mnie kocha. I na pewno pokocha nasze dziecko. Będzie narzekać, ale... Ale przecież to nie koniec świata. Z dzieckiem będzie inaczej ale damy radę.

Wilcze Serce IIWhere stories live. Discover now