Rozdział XLVIII - Eris

1.7K 181 26
                                    

25 lipca

Daren chyba dalej jest zły. Ma dużo powodów, by być zły. Jestem tylko ciekaw, za co w tej chwili jest zły bardziej. Za to, że jestem w nieplanowanej ciąży czy za to, że przyprowadziłem do naszego domu potencjalne niebezpieczeństwo.

Minął ponad tydzień od tamtego incydentu. Daren ostatecznie nie zabił Rolfa. Przyglądał mu się tylko podejrzliwie, gdy ja przygotowywałem mu zapasy na drogę. Alfa z obcego stada wyszedł, tak jak obiecał i tyle go widziałem. Daren nie komentował już moich decyzji. Właściwie to praktycznie w ogóle się do mnie nie odzywał.

Kolejne dni mijały nam w ciszy. Na szczęście Colla i Hilda mnie odwiedzili. Obojgu opowiedziałem, co zaszło. Hilda była po mojej stronie. Colla stwierdził, że to było głupie. Jednak nie był wściekły jak Daren. Po prostu uznał, że on postąpiłby inaczej. Dzięki tej dwójce ostanie kilka dni nie okazało się nie takie złe.

Udało mi się też zjeść dość dużo w ciągu tego okresu i mam wrażenie, że przybyło mi odrobinę ciała. Dziecko też już pewnie jest trochę większe. Teraz widzę to już po sobie w lustrze. Mój brzuch jest zdecydowanie lekko wypukły. Pochwaliłem się już moim przyjaciołom. Nie wydawali się przekonani ale to nic. Chciałbym podzielić się tym szczęściem też z Darenem, ale nie mogę. Wiem, że tylko bardziej go zdenerwuję. A nie chcę go teraz dodatkowo denerwować. Nie chcę też, by zepsuł mi radość z tego wszystkiego

Jestem już w czternastym tygodniu ciąży. To już jakiś krok milowy. Tak myślę. Być może to jest ten czas, by napisać list do mojej rodziny. Jeszcze tego nie zrobiłem. Chciałem. Wielokrotnie. Kilka razy nawet się do tego zabierałem. Ale powstrzymywało mnie kilka rzeczy.

Po pierwsze, nie do końca ufam innym wilkom w tym stadzie. Nie chcę, by rozeszło się, że jestem w ciąży. Boję się, że będzie to dla mnie utrudnieniem. Jeśli rodzice Darena się dowiedzą, mogą sprawiać problemy. A ktoś może przeczytać moje listy i przekazać im ich treść.

Druga rzecz, która mnie powstrzymuje to strach. Boję się mówić o ciąży, bo wiem, że moje ciało źle ją znosi. Boję się, że wyślę mojej rodzinie list z dobrymi nowinami, a później będę musiał wysłać im list ze złymi. Ponadto... Prawdopodobnie, jeśli moi bliscy się dowiedzą, będą chcieli tu przyjechać, a wtedy zobaczą, że nie mam się dobrze. I wszystko, co budowałem z tak wielkim trudem, rozsypie się ot tak. Znów będą nienawidzić Darena. Będą namawiać mnie do powrotu do domu, a ja pewnie się ugnę.

I tu pojawia się kolejny problem. Nie wiem nawet, co miałbym w tych listach napisać. Że jest źle? Że Daren się do mnie nie odzywa? Że chudnę i słabnę? A może powinienem napisać, że jest idealnie. Że jestem zdrowy i kwitnę. Ale ciężko jest kłamać ludziom, których się kocha. Poza tym mogą przyjechać i to sprawdzić.

W końcu będę musiał powiedzieć rodzinie, ale to niestety bardzo trudne. Chcę naprawić moją relację z Darenem, nim wplącze się w to moja rodzina. Dalej są do niego uprzedzeni i jak dam im powód to rzucą mu się do gardła. Jestem tego pewien. Sam czasem mam ochotę to zrobić, ale się powstrzymuję. Chwilowo.

Mam swój plan. Po pierwsze, muszę zadbać o siebie, by urodzić zdrowe i silne dziecko. Po drugie, muszę powoli oswoić Darena z tą sytuacją. Po trzecie, planuję być dobrą Luną dla tego stada i czuję, że już poczyniłem pierwsze kroki do zmian. Zasadziłem nasionko i zobaczymy czy wykiełkuje. Może niedługo nabiorę nieco siły i będę mógł zrobić więcej. Na początek zjem coś treściwego, a później porozmawiam z Darenem. Lub w innej kolejności.

Niedawno się obudziłem i nie zacząłem jeszcze dnia. Postanowiłem, że zrobię to teraz. Wstałem, ubrałem się, rozczesałem włosy i wszedłem do kuchni, gdzie Daren akurat jadł śniadanie. Przygotował sobie dość duży stosik kanapek, które wyglądały naprawdę smakowicie.

Wilcze Serce IIWhere stories live. Discover now