Rozdział XIX - Eris

1.1K 182 35
                                    

11 czerwca

- Jakoś tu tak ciemno. Może trzeba pomyśleć o większych oknach.

Mama rozglądał się po wnętrzu kuchni krytycznym wzrokiem, popijając przy tym napar z ziół, który mu przygotowałem. Trochę mi głupio, że nie mamy herbaty, ale tutaj to towar deficytowy. Chociaż pewnie, gdy przyjadą tu wilki z naszych stron, by wymienić się towarami z tutejszymi, to uda mi się dostać spory zapas herbaty. Posiadanie partnera będącego tak wysoko w hierarchii wiąże się z pewnymi przywilejami. Może to nie do końca uczciwe, ale Alfa i jego rodzina zapewniają stadu bezpieczeństwo (przynajmniej w teorii), więc i jakieś przywileje się należą. W przypadku stada Granta Alfie chyba aż tyle się nie należy, bo nie jest najlepszym przywódcą, ale trzej z jego czterech synów coś tam próbują zdziałać na korzyść tutejszych. Nawet Daren na swój sposób próbuje, mimo że twierdzi, że nic go nie obchodzi.

- To przez to, że jesteśmy otoczeni przez drzewa. Polana nie jest aż tak duża. Przez to dociera tu mniej światła.

- To chyba trzeba trochę ją powiększyć.

- Daren ścina te wokół domu. Więc powoli się powiększa.

- Cóż... W takim tempie urokami słońca zaczniesz się cieszyć na starość.

- ... Teraz pewnie będzie potrzeba więcej drewna. Bo będziemy wymieniać meble. Prawda Daren?

Alfa nie odpowiedział. Był zbyt zajęty byciem w podłym nastroju. To dlatego, że moja rodzina pojawiła się tu bez zapowiedzi. Co prawda wiedzieliśmy, że dotrą prawdopodobnie dziś lub jutro, ale myśleliśmy, że spotkamy ich w wiosce. Tymczasem przyszli tutaj.

Oczywiście ja bardzo się cieszę. To wspaniała niespodzianka. Tak dawno ich nie widziałem. Jak zobaczyłem moich bliskich, nagle wszystkie troski zniknęły. Przytuliłem mamę a później tatę i moich braci, a na końcu Novę. Gdy poczułem zapach każdego z nich, miałem wrażenie, że jestem znów w domu. Na południu. Odkąd przyszli minęła już dobra godzina, a ja dalej nie wierzę, że tu są. Mama, tata, Linadel, Sira i Nova. Co prawda to nie wszyscy, których pragnę zobaczyć, ale niedługo spotkam też resztę.

- A właśnie mamo, tato. Jak się ma mała Edea? Pisaliście mi w listach, ale to nie to samo co usłyszeć to z waszych ust. Szkoda, że nie mogę jej jeszcze zobaczyć. Pewnie będzie już duża, gdy w końcu mi się uda.

- Edea rośnie nam jak na drożdżach. Ciągle muszę szukać nowych ubranek. Nie martw się, z tatą staramy się ciągle jej o tobie mówić. Jak się zobaczycie, to na pewno rozpozna w tobie starszego brata. Zwłaszcza że macie te same oczy. Ciekawe czy jak podrośnie, to będzie bardziej cię przypominać.

- Postaram się odwiedzić was w przyszłym roku. W tym... Sami rozumiecie. Dużo się pewnie będzie dziać.

- Oczywiście skarbie. Ceremonia to ogromny krok w życiu. Naprawdę duży. Taki, który trzeba bardzo dobrze przemyśleć, bo później musisz ułożyć sobie życie z tym, kogo sobie wybrałeś. To ważna decyzja, która niesie ze sobą szereg długotrwałych konsekwencji.

- ... Wiem mamo. Na szczęście wszystko sobie dobrze przemyślałem.

- Nie wątpię. Jesteś mądrym chłopcem. Ufam twoim wyborom. Niemniej nie lubię twojego wyboru, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.

Mama posłał Darenowi spojrzenie jasno mówiące, że rzeczywiście nie lubi mojego wyboru. Daren tymczasem ku mojej uldze powstrzymał się przed skomentowaniem słów mojego mamy. Uznałem, że chyba czas bym trochę ulżył Darenowi i zwróciłem się do mojego taty.

- A jak mają się sprawy w stadzie. Nie będzie problemem to, że oboje opuściliście stado na tak długo?

- Poprosiłem twoich kochanych wujków, by się wszystkim zajęli. Na szczęście nasze stado jest bardzo harmonijne, więc nie ma czego się obawiać. A i tak przyszedłby taki czas, że musiałbym się tutaj wybrać. Tak więc Noe zajmie się Alfimi sprawami a Ascal przejmie na chwilę obowiązki Luny.

Wilcze Serce IIWhere stories live. Discover now