Rozdział XLIV - Eris

848 183 4
                                    

11 lipiec

Być może nie powinienem więcej narzekać. W końcu doszliśmy do pewnego rodzaju kompromisu. Czy jestem zadowolony? Nie. Czy mogło być gorzej? Tak. Bywało gorzej. Jednak... Teraz też jest ciężko, choć z innych powodów.

Pierwszy z nich jest taki, że czuję się beznadziejnie. Nienawidzę tego, jaki teraz jestem. Ciężko mi w ogóle patrzeć w lustro. Wiem, że straciłem na wadze, a przecież powinno być wręcz przeciwnie. To bardzo zły znak. Ubrania na mnie wiszą. Zrobiłem się kościsty, a to zdecydowany nie sprawia, że wyglądam korzystnie. Mam cienie pod oczami od braku snu. Chociaż to też pewnie dlatego, że jestem chudy. W każdym razie nie wysypiam się więc nic dziwnego, że wyglądam dość trupio.

A to, co sprawia mi pod tym względem największy ból to moje biedne włosy, które były dla mnie powodem do dumy. Już jakiś czas temu zauważyłem, że wypada mi ich dużo więcej. A teraz widać to w braku objętości. Przerzedziły się. Są słabe. I straciły swój blask. Przez krótką chwilę chciałem je obciąć, ale uznałem, że lepiej nie podejmować takiej decyzji pod wpływem chwili. Może uda mi się je trochę wzmocnić. Powinno zająć to mniej niż ponowne zapuszczanie ich. Zwłaszcza, że nie pamiętam siebie z krótkimi włosami. Urodziłem się i od tego momentu sobie rosły a później tylko lekko je przycinano.

Nie jestem pewien, czy mój problem z włosami wynika z samej ciąży, czy może z tego, że jestem osłabiony i tak mało jem. W każdym razie moje mdłości nie są już tak złe, ale wciąż nie mam zbytnio apetytu. Tak więc ani moje zdrowie, ani samopoczucie nie jest dobre. A mój wygląd bardzo dobrze to odzwierciedla.

Drugi problem nie był tak naprawdę problemem a obawą. Wiem, że nie jest tak, jak być powinno. Boję się, że przez to stracę moje dziecko. Nie chcę tego. Nie chcę przechodzić przez coś takiego. Chcę móc je przytulić. Chcę być dla niego mamą. Nie wiem, jak zniosę stratę. Wiem, że to dopiero początek ciąży, ale to nic nie zmienia. Wygląda na to, że rzeczywiście jestem wyjątkowo emocjonalną omegą, bo już kocham swoje dziecko, mimo że nawet go tu nie ma. Nie mam pewności czy w ogóle kiedykolwiek będzie. W końcu, choć staram się być silny, to moje własne ciało mnie zawodzi.

Wiem jednak, że to nie jest moja wina. Czasem tak po prostu jest. Okoliczności nie są sprzyjające. Powinienem mieć przy sobie partnera, a z tym jest... No cóż. To nie takie prostej.

I tutaj pojawia się kolejny problem. Daren. Zaczął brać za to wszystko pewną odpowiedzialność. Dalej często przebywa poza domem, ale widuję go niemal codziennie. Z tego powodu Colla i Hilda odwiedzają mnie rzadziej. A także dlatego, że ponoć w wiosce niektórzy zaczęli plotkować. Zauważono, że coś jest na rzeczy.

Cóż... Rzeczywiście sytuacja musiała wydawać się niektórym podejrzana. Daren odszedł na długi czas, a powód był większości nieznany. To już samo w sobie podejrzane, choć pewnie przeszłoby bez echa, gdyby nie to, że Colla i Hilda nagle bywali u mnie bardzo często, natomiast ja się w wiosce nie pokazywałem. Tak więc... Może cała ta sytuacja rzeczywiście była co najmniej podejrzana.

W każdym razie Daren już tu jest, ale w pewnym sensie mogłoby go równie dobrze nie być. Jest tak jak na początku naszej relacji, a właśnie tego najbardziej się bałem. Tego, że znów będzie zimny i nieprzystępny i taki... Obojętny.

Jednak teraz jest gorzej. Bo go kocham. Bardzo go kocham. I wiem, że on też mnie kocha. Więc to tym bardziej boli. Bo straciłem coś, co było dobre. To, co było między nami.

Teraz Daren znów większość czasu spędza z dala ode mnie. Ja siedzę w domu, a on jak już jest tutaj, to spędza czas na zewnątrz. Dużo pracuje. Wcześniej też to robił, by mnie unikać i prawdopodobnie by zająć czymś myśli. Tak więc nie widujemy się tak naprawdę zbyt dużo. Nie chce też ze mną rozmawiać. Muszę go przycisnąć, by odpowiedział mi pełnym zdaniem zamiast jednym słowem lub jakimś burknięciem.

Wilcze Serce IIWhere stories live. Discover now