Rozdział VIII - Eris

1K 187 25
                                    

30 maja

Wylałem zawartość garnka w krzaki i jeszcze przez chwilę żegnałem wyrzucone przeze mnie jedzenie. Niemal pół garnka zupy. Ale co innego miałbym zrobić. Była już zepsuta. Dziwnie pachniała, a i kolor zrobił się nieco podejrzany. Szkoda.

To była dobra zupa. Bardzo bogata. Treściwa. Daren takie lubi więc taką zrobiłem. Nie przewidziałem tylko, że nie wróci do domu. A sam całego gara nie dałem rady w siebie wcisnąć. Przynajmniej połowę zjadłem. A i to zajęło mi dwa dni. Nie jem tyle, co Daren nawet po rui, gdzie mój apetyt jest wielki jak nigdy. Więc będąc w swoim normalnym, zdrowym stanie, nie jadłem nic innego, a i tak mnóstwo się zmarnowało. Nie było jednak co płakać nad rozlaną zupą. W tym wypadku dosłownie i w przenośni. Mówi się trudno. Wróciłem więc do domu, umyłem garnek i przysiadłem sobie na krześle.

Po raz kolejny tego dnia naszła mnie ta sama myśl. Gdzie jest ten wielki cap? Minęły już trzy dni, od kiedy miał wrócić. To nie jest jakieś wielkie opóźnienie, ale... to jednak są ponad dwa dni. Nie mówił chyba, że się spóźni. Owszem wspominał, że pewnie uda się gdzieś dalej niż zwykle, ale chyba nie planował wybyć z domu na dłużej.

Może coś mu się stało? Ale w sumie co mogłoby mu się stać? Jest wielki, silny, uparty i wredny. Co właściwie może mu zagrozić? Nie ma już zimny, więc raczej nie przysypała go lawina śnieżna. To nie Wschód więc udaru słonecznego też raczej nie dostał. Wątpię, żeby się przewrócił i wpadł do jakiejś dziury. Nawet jeśli gdzieś się pojawiła jakaś dziura, to jeśli była wystarczająco duża, by się zmieścił, to na pewno była widoczna. Do jeziora też raczej nie wpadł. Tylko ja jestem na tyle głupi, by się w coś takiego wpakować. Wątpię też, by Daren natknął się na inne wilkołaki lub na ludzi.

Raczej nie stało się mu nic złego. Na pewno żyje... Myślę, że gdyby coś takiego się wydarzyło, to poczułbym to przez więź. Mama opowiadał mi, że kiedy tata był w niewoli u ludzi, to wiedział, że żyje, bo czuł to przez więź. Między mną i Darenem nie ma jeszcze nawet oznaczenia, ale myślę, że o czymś takim to bym wiedział. Poczułbym, gdyby umarł. Jestem tego pewien. Więc nie boję się, że się gdzieś rozkłada. Ale coś mogło się mu stać i może potrzebuje pomocy.

Może drzewo go przygniotło? Albo jakiś kamień? Albo... No nie wiem. Zjadł jakiś jagody i teraz leży z bólem brzucha? Jest tyle możliwości. A ja nawet nie wiem, gdzie miałbym go szukać. Nie wiem, gdzie on zazwyczaj poluje. A mógł przecież pójść w jakieś nowe miejsce, więc nawet jakbym znał jego ulubione, to nic by mi to nie dało.

Mam nadzieję, że nic mu nie jest i po prostu się zgubił albo miał tak fajne polowanie, że aż się zapomniał i czas mu tak szybko minął, że nie zwrócił uwagi, że powinien już wracać do domu. Jeśli tak było, to go kopnę w żyć, ale przynajmniej wszytko dobrze by się skończyło.

Na Północy grasują w sumie różne dość mordercze stworzenia, więc istnieje możliwość, że Daren się na któregoś natknął. Zwłaszcza że udał się na północ, czyli w bardziej dzikie rejony. Jeszcze dziksze niż to stado. Z niedostępnych nam ziem podobno przychodzą czasem różne dziwne i straszne stwory. Jak ten niedźwiedź, o którym odpowiadał kiedyś Daren. Może natknął się na takie coś. Jednak... Przecież bym wiedział, gdyby stało się coś bardzo złego więc to chyba nie to. Ale w sumie nie wiem. Jest pewnie dość daleko, a nasza więź jest dość mocno poszarpana i jeszcze nie mieliśmy czasu jej naprawić, więc może jednak nie wiedziałbym, gdyby coś się mu stało...

Ale to przecież Daren. Wielki, silny Daren. On sobie z każdym i ze wszystkim poradzi. Tak myślę. Jego wilcza forma też pewnie jest duża, skoro on jest taki wielki. W sumie nie widziałem jeszcze jego wilczej formy z bliska... Ciekawe, jaka jest. Może jak wróci, to poproszę, by mi pokazał... Chociaż nie wiem, czy tak wypada. Daren jest jakiś taki skryty, więc może nie będzie chciał się mi takim pokazywać. Nie wiem. Trudno mi go rozgryźć i stwierdzić, o czym może myśleć.

Wilcze Serce IIWhere stories live. Discover now