Rozdział LXIV - Daren

1.4K 186 19
                                    

10 grudnia

Było cicho. Bardzo cicho. Zaczynam powoli mieć dość tej cholernej ciszy. To takie... Nienaturalne. Tak nie powinno być. W końcu nie jestem tu sam. A jednak czuję się, jakby tak właśnie było. Jakbym już teraz był zupełnie sam, a przecież Eris jeszcze mnie nie zostawił. Wciąż tutaj jest. Nie odszedł na południe. Nie zginął. Jest w sypialni i zajmuje się szczeniakiem. A jednak jest tak, jakby w ogóle go tu nie było. Jest tak cholernie cicho, tak mdło i tak nijako...

Dostrzegam różnice. W moim domu nie pachnie już świeżym posiłkiem. Nie czuję też zapachu ziół, którym Eris tak często się zajmował. Nie słyszę też jego gadania. Pomyśleć, że kiedyś mi ono przeszkadzało. Teraz... Brakuje mnie tego. W domu od dawna nic się nie zmieniło. Żadnej nowej dekoracji. Nie było żadnego przemeblowania. Właściwie to jest jakoś tak dziwnie ponuro i szaro. Jest... Trochę tak jak kiedyś. Jakbym znów był zupełnie sam.

I to wyłącznie moja wina. Nie mam kogo za to winić. Bo choć mój ojciec niejako to zapoczątkował... Sam do tego doprowadziłem. Prawdopodobnie mogłem rozwiązać to na wiele innych sposobów, ale wybrałem to. Wybrałem... samotność. A samotność nie jest już tak przyjemna, jak kiedyś. Jest wręcz przeciwnie. Samotność nie jest już czymś, czego bym pragnął i do czego bym dążył. Polubiłem to dziwne, ciepłe uczucie. Nie spodziewałem się, że tak do tego przywyknę. Że tak to polubię. Obecność omegi w moim domu. To poczucie spokoju, które daje mi więź.

Eris... Eris tutaj jest, ale równie dobrze mogłoby go nie być. Właściwie to... Od dawna nie wychodził z sypialni. Od wczoraj. Był w kuchni po mleko dla szczeniaka i od tego czasu go nie widziałem. Prawdopodobnie nic mu nie jest. A mimo to... Poczułem delikatny niepokój. Mój wilk stał się czujny. Jakby wiedział, że mogło wydarzyć się coś złego. Tak jak kiedyś. Tak jak wiele lat temu, gdy wszystko miało być dobrze, a wydarzyło się to, co najgorsze. Cisza była niepokojąca. Kiedyś uwielbiałem ciszę a teraz... Teraz czuję się przez nią niespokojnie.

Wstałem i ruszyłem do sypialni. Powoli i cicho, podejrzewałem bowiem, że mogę zastać Erisa pogrążonego w głębokim śnie. A przecież nie chcę go obudzić. Im więcej odpocznie, tym dłużej pożyje. Uchyliłem drzwi i tak jak się spodziewałem, zobaczyłem go leżącego na łóżku.

Wygląda... na chorego. Jednak dalej jest... piękny. Na swój sposób. Nie jestem pewien, kiedy zacząłem myśleć o nim w tych kategoriach. W pewnym momencie po prostu takie myśli pojawiły się w mojej głowie. Nieproszone. Ale jakby naturalne. Dawno nie miałem okazji go dotknąć. A często o tym myślałem. Nawet gdy byłem na niego zły, myślałem o tym. Zwłaszcza że ostatnimi czasy jest taki słaby.

Potrzebuje oparcia. W pewnym sensie chciałem być dla niego tym oparciem. Wiedziałem jednak, że nie powinienem. Nie byłem do tego odpowiednią osobą. W końcu to ja doprowadziłem go do tego stanu.

Zawsze był mały. Drobny. Przynajmniej z mojej perspektywy. Być może inni go tak nie postrzegają, ale ja widzę w nim coś równie delikatnego co kwiaty, które rosły w jego ogrodzie. Ciężko mi było wziąć go w ramiona bez obawy, że coś mu się stanie. Teraz... Teraz chyba boję się to zrobić. Wygląda, jakby najmniejszy nacisk mógł go rozbić na kawałki.

Jest jednak tak samo przyciągający wzrok jak kiedyś. W końcu to ta sama twarz, którą podziwiałem przez ostatni rok. W pewnym momencie zacząłem dostrzegać jej uroki. Zacząłem rozmyślać o tym, że jego usta są takie... pełne i różowe. Nos ma dość drobny i lekko zadarty. Rzęsy wyjątkowo ciemne i długie. A jego włosy... Jego włosy są obecnie bardzo długie. Sięgają mu pasa. Są piękne. Nie tak lśniące, jak kiedyś. Jednak nadal piękne. Ciekawe czy są inne w dotyku. Pewnie nie aż tak bardzo. Zmienia się... Jednak nie mógł zmienić się aż tak bardzo.

Wilcze Serce IIحيث تعيش القصص. اكتشف الآن