Rozdział XXXV - Daren

923 175 7
                                    

5 maja

Wiedziałem, że jak dam im palce to wezmą całą rękę. Moja rodzina zawsze taka była więc nie wiem, czego się po nich spodziewałem. Może, że nie będą w tym aż tak bezczelni. To było głupie myślenie. Wystarczyło tylko przez jakiś czas ich nie ignorować i nagle jestem im ciągle do czegoś niezbędny. Nagle nikt inny nie może się tym zająć. Marnują mój czas. Marnują czas innych. Są rzeczy, do których się nie nadaję i powinni to wiedzieć. A i tak wciskają mi zadania, które prawdopodobnie skończą się przez to fiaskiem. I jakie mają wymówki?

To ja mam przejąć stado, więc muszę się uczyć. W teorii nie jest to takie głupie. Jednak nie widzę sensu w robieniu tego w ten sposób. Poza tym... Jeśli mój ojciec był w stanie rządzić stadem, to znaczy, że każdy debil to potrafi. Czy robi to dobrze? Na pewno nie. Ale jeszcze tu jakoś żyjemy, więc nie jest też beznadziejnie. Nikt nie chodzi głodny. Każdy ma dach nad głową. Najwyraźniej nie trzeba być dobrym przywódcą, by stado jakoś funkcjonowało. Nie rozumiem więc po co ja w tym wszystkim. Raul mógłby to załatwić. Przecież nie ma rzeczy na jakiej by się w pewnym stopniu nie znał. Właściwe Raul mógłby załatwić większość rzeczy, które muszę robić według niego ja. Bo to ja będę Alfą i ludzie muszą kojarzyć mnie. Jednak nie jestem jeszcze Alfą, więc mogliby zostawić mnie w spokoju.

Wiedziałem, że to wszystko będzie upierdliwe, ale myślałem, że zacznie się, dopiero gdy ojciec odda mi stołek. W końcu to byłoby logiczne. Tymczasem jeszcze nie byłem tym cholernym Alfą, ale już muszę się zachowywać, jakbym nim był. To chujowy układ, ale niestety się na niego zgodziłem. Za późno by się wycofać. Tylko jako Alfa zapewnię Erisowi bezpieczeństwo. Co do tego Raul ma rację. Więc muszę to znosić, ale będę narzekał do samego końca. Zwłaszcza że te wymagania są coraz bardziej upierdliwe.

Zaczęło się od drobiazgów, a teraz muszę wykonywać obowiązki ojca. To on powinien się tym zajmować. Co prawda na pewno spieprzyłby wszytko. Jednak to nie powód, by mnie nękać i zrzucać na mnie obowiązki tego starego dziada. Myślałem, że odpocznę przez jakiś czas od tego wszystkiego, ale grubo się myliłem. Jest gorzej. Nie zapoluję w tym tygodniu. Nie posiedzę w domu. Nie zajmę się szafkami. Po prostu świetnie. I jeszcze musiałem iść do domu i wyjaśnić to omedze, która przeżywa wszystko, jakby to był koniec świata. Po prostu świetnie.

Droga do domu dłużyła mi się. Być może dlatego, że czekała mnie dyskusja z Erisem i trudno mi oszacować jak zareaguje. Część mnie chciała już tylko usiąść w kuchni i chwilę odpocząć, ale druga część wiedziała, że to nie będzie takie proste. Eris jest dość nieprzewidywalny. W zasadzie dalej nie jestem pewien co go złości a co nie. To wydaje się kompletnie losowe. Dlatego nie spieszyło mi się do tej konfrontacji. Jednak w końcu musiała nadejść.

Gdy już dotarłem do domu i zająłem się koniem czekała mnie rozmowa. Nie było co zwlekać. Wszedłem do domu i zastałem omegę w kuchni. Piekł coś i był lekko zaskoczony moim widokiem.

- Daren? Myślałem, że wrócisz później. Zawsze cię tam trochę trzymają.

- Tym razem tylko Raul coś ode mnie chciał. I było to coś konkretnego, więc nie przedłużał.

- Rozumiem. To dobrze. Masz resztę dnia dla siebie. A ja próbuję zrobić ciasto. Takie z jagodami. Nie jestem pewny czy wyjdzie, ale dobrze jest mieć coś słodkiego do herbaty. W ogóle to słyszałem, że następnym razem kupcy mają przywieźć coś jeszcze. Składniki na jakiś inny napój. Podobno nazywa się kafa albo jakoś tak.

- Świetnie.

- ... Jesteś zły? Coś się stało?

Jestem zły niemal codziennie, ale omega jakoś wyczuł, że dziś jestem wyjątkowo zły. To dlatego, że spędzam z nim tyle czasu. Zaczyna szybko łapać, co chodzi mi po głowie. Czasem nie jestem zły, tylko zirytowany. Czasem jestem wściekły. Zawsze próbuje mnie uspokoić. Mam wrażenie, że jest w tym coraz lepszy. Jakby już domyślał się co kiedy najlepiej na mnie działa. A ja sam nie wiem, co mnie uspokaja. Nie panuję nad własną złością. Już on lepiej panuje nad moimi własnymi uczuciami. W pewnym sensie to irytujące. Jednak jednocześnie mi to odpowiada. Skoro ja nie mogę nad sobą zapanować to dobrze, że w pobliżu jest ktoś, kto to potrafi.

Wilcze Serce IIWhere stories live. Discover now