01 | ❝GIRL NEXT DOOR❞

931 76 27
                                    


ROK 2000


MARJORIE HART MIAŁA DWADZIEŚCIA TRZY LATA, KIEDY SIĘ ZAKOCHAŁA. A może ten stan utrzymywał się o wiele dłużej? Trudno było jej to określić, bo Joel Miller był obecny w jej życiu niemal od samego początku. Najpierw jako irytujący dorosły sąsiad, któremu uwielbiała robić kawały, gdy była dzieckiem. Dziesięć lat starszy mężczyzna zawsze groził, że poskarży się jej rodzicom, ale wiedziała, że to nigdy nie miało miejsca. Później, gdy ona sama dorastała, ten sam irytujący sąsiad nagle stał się wyjątkowo przystojnym sąsiadem. To był okres, gdy w ogóle nie zwracała uwagi na chłopców w jej wieku, uważając ich za kompletnych głupków. A także czas, gdy ze zwykłej dziewczyny z sąsiedztwa stała się opiekunką dla małej Sarah, zwłaszcza wtedy gdy Joel i jego brat nie mogli zająć się dziewczynką. Jorie pamiętała dokładnie, jak rumieniła się za każdym razem, gdy mijała się z Millerem, zwłaszcza kiedy ten zaczynał z nią rozmawiać o czymś innym, niż tylko o tym, jak sprawowała się jego ukochana córka. Myślała, że zauroczenie do starszego sąsiada to tylko efekt nastoletniego okresu, który przechodziła. Uważała, że rok, może dwa i jej przejdzie.

Kilka lat później i nie przeszło. Do tego wszystko się komplikowało o tyle, że ją i Joela zaczęła łączyć przyjaźń. Nie traktował jej jak dziecko, chociaż mógłby, zwłaszcza że widział ją w każdym, nawet najbardziej żenującym momencie i był świadkiem, jak latała po podwórku z dwoma warkoczykami i różowymi rajtkami, które zawsze kończyły brudne od błota. Wiedziała, że mogła na nim polegać, czasami o wiele bardziej, niż na tak zwanych przyjaciółkach. I chciała, by to działało we dwie strony, ale czasami miała wrażenie, że były momenty, gdy patrzył na nią przez pryzmat różnicy wieku, która ich dzieliła.

— Piwo i hamburger dla mojego ulubionego klienta — powiedziała radośnie, kładąc na stoliku talerz z jedzeniem i butelkę z alkoholem. Korzystając z tego, że w końcu miała wolną chwilę w trakcie swojej zmiany, zajęła miejsce naprzeciwko Joela. — Ciężki dzień?

— Męczący i wyjątkowo nie chce mi się wracać, tak szybko do domu, bo...

— Sarah nocuje u koleżanki — zakończyła za niego, wspominając poranną rozmowę z dziewczynką. — Wspominała mi coś, że będą oglądać filmy i objadać się słodyczami. Całkiem przyjemna perspektywa.

— Może powinnaś wziąć z niej przykład i sama odpocząć — Joel wskazał na nią palcem i wziął szybki łyk swojego piwa. — Która to twoja zmiana? Ósma? Dziewiąta?

— Dziesiąta.

— Jeszcze lepiej. Jorie, jesteś za młoda, by zapracować się na śmierć.

— To chyba całkiem dobrze, że jutro mam cały dzień wolnego. I zamierzam leżeć i nic nie robić, ale to dopiero po naszym wspólnym śniadaniu. Bo mam nadzieję, że ciągle jest aktualne?

— Pytasz się tak, jakbyś od lat nie wpadała do nas do domu i wyjadała lodówkę.

— Hej! — Kobieta zaśmiała się wesoło i wyciągnęła długopis ze swojego fartuszka. Rzuciła nim w mężczyznę, a ten odchylił się w ostatnim momencie i parsknął śmiechem. — To się nazywa oszczerstwo, Miller. Uważaj, bo doliczę ci podwójny napiwek.

— Za twoje towarzystwo mógłbym zapłacić nawet potrójny.

Joel puścił jej oko, a ona mimo wszystko zarumieniła się na jego słowa. Starała się to zakryć, poprawiając swoje włosy, ale i tak sądziła, że musiał to dostrzec. Cokolwiek miało to znaczyć, tak musiała o tym zapomnieć, bo drzwi do baru otworzyły się, a do środka wszedł pijany mężczyzna. Uśmiech zszedł z jej twarzy, gdy rozpoznała go jako klienta, którego szczerze nie cierpiała. Zawsze podrywał, a wręcz napastował wszystkie kelnerki. Normalnie potrafiła sobie z nim poradzić, ale teraz gdy widziała, że był ewidentnie pijany, tak miała złe przeczucia.

FORSAKEN, the last of usWhere stories live. Discover now