50 | ❝FEAR AND COURAGE❞

108 21 6
                                    


NAD RANEM STAN JOELA NIE POPRAWIŁ SIĘ ZA WIELE. Jorie podała mu kolejną dawkę antybiotyku i sama wiedziała, że podróż z nim w takim stanie nie wchodziła w grę. Gdyby chociaż był przytomny, to może wtedy miałoby to sens. Jednak wiedziała też, że nie mogli zostać w tym miejscu. To było kwestia czasu, jak ich znajdą i będą chcieli się zemścić za śmierć na kampusie.

Mogła jedynie mieć nadzieję na to, że jakimś sposobem ich ominą, ale nauczyła się już, że szczęście rzadko kiedy działało na jej korzyść. Dlatego, kiedy Josie i Ellie wpadły z powrotem do piwnicy po tym, jak nakazała im zająć się końmi, wiedziała, że coś było nie tak.

— Są tutaj! — Zawołała Josie, zanim zdążyła całkowicie wejść do środka.

— Kurwa! — Warknęła Jorie, wstając z podłogi. Sięgnęła po swoją broń i sprawdziła, ile ma w niej naboi. — Gdzie są? I ilu ich jest?

— Kilka uliczek dalej — wyjaśniła Ellie. — Cała grupa. Jakieś pięć lub sześć osób.

Jorie pokręciła głową. Chciała wiele im powiedzieć, ponownie naskakując na nie za ich bezmyślne zachowanie, ale nie było na to czasu. Musiała odciągnąć uwagę od swoich bliskich i zapewnić im bezpieczeństwo.

— Odciągnę ich uwagę, a wy zostaniecie z Joelem — zadecydowała. Josie widziała, że jej matka była w tym stanie, w którym nikt nie mógł odwieść ją od swojego planu, ale nie mogła pozwolić, by ryzykowała za nią. Młoda Miller uważała, że to ona nabroiła i to ona musiała ich z tego wyciągnąć. — Gdybym nie wróciła do wieczora, tak musicie mu podać kolejną dawkę antybiotyku.

— Jorie, nie! — Zawołała Ellie. — Nigdzie sama nie pójdziesz.

— Zgadzam się z nią, mamo. Nie puścimy cię tam samej. To nasza wina. My ich odciągniemy, a ty zajmiesz się ojcem. Jeśli jego stan się pogorszy, to tylko ty będziesz wiedziała, jak mu pomóc. My nie mamy żadnego medycznego doświadczenia tak jak ty.

— Wy już zrobiłyście wystarczająco dużo — odpowiedziała im szybko. Josie i Ellie wymieniły krótkie spojrzenie i tylko w tym było wiadome, że myślały o tym samym. Czekały tylko na odpowiednią okazję, w której Jorie na chwilę się od nich odwróci, by mogły uciec. Ten moment trafił się dosłownie sekundę później, gdy kucnęła ponownie nad w połowie przytomnym Joelem. — Idą tutaj ludzie, Joel. Odciągnę od nas uwagę i dziewczyny zostaną z tobą. Nie możesz jednak zasnąć, rozumiesz?

Josie złapała za rękę Ellie i najciszej, jak mogły, zaczęły cofać się w stronę schodów. Młoda Miller wiedziała, że dobrze robi, dlatego nie miała żadnych wyrzutów sumienia, gdy pociągnęła za drzwi i spojrzała ostatni raz na swoich rodziców.

— Przepraszam mamo — zawołała do niej, a Jorie spojrzała na nią w szoku.

— Josie, wracajcie tutaj natychmiast!

— To nasza wina. I to my naprawimy nasz błąd — powiedziała na koniec, a później zatrzasnęła drzwi. Słyszała nerwowe kroki po drugiej stronie, ale nie mogła dopuścić do tego, by jej matka się wydostała. Wiedziała, że będzie na nią za to wściekła, jednak tylko ona mogła zająć się rannym Joelem. I nie mogła pozwolić, by po raz kolejny to ona narażała się za coś, co ona zrobiła.

Josie wskazała głową na stojącą obok szafę i razem z Ellie przesunęła ją w stronę drzwi, blokując je w ostatniej chwili.

— Jocelyn! — Jorie walnęła dłonią w drewno. — Odsuń tę szafę. Słyszysz?!

Ellie spojrzała na starszą dziewczynę, ale Josie jedynie pokręciła głową i zacisnęła palce na swojej kurtce.

— Wrócimy, tak szybko jak to możliwe — zapewniła młoda Miller i razem z nastolatką opuściły dom.

FORSAKEN, the last of usWhere stories live. Discover now