46 | ❝BROKEN HEARTS❞

132 18 0
                                    


PIERWSZE GODZINY DROGI MINĘŁY W CISZY I SPOKOJU. Gdyby nie ogólna świadomość, jak skomplikowany i niebezpieczny stał się świat, to można było pomyśleć, że byli tylko i wyłącznie na konnej przejażdżce. Jorie nie mogła znieść tego straconego czasu. To było cholernie niesprawiedliwe, ale wiedziała, że rozmyślanie nad tym niczego nie zmieni. Teraz jedyne, co mogła, to cieszyć się, że udało im się odnaleźć i mieli wiele chwil przed sobą.

Nie odzywali się do siebie ani słowem, poza wskazaniem kierunku przez Joela, co jakiś czas. Było to dosyć niespotykane, ponieważ Ellie przeważnie nie zamykała się buzia, a sama Josie również miała wiele do powiedzenia, chociażby poprzez swoje cięte, sarkastyczne komentarze. Tymczasem Williams właściwie spała oparta o plecy Joela, co mimo wszystko było zrozumiałe, zwłaszcza że wyruszyli nad samym ranem, a po wczorajszej kłótni, musiała mieć niespokojną noc. Josie natomiast wydawała się kompletnie oderwana od rzeczywistości, jakby intensywnie nad czymś rozmyślała.

— Wszystko tam w porządku u ciebie z tyłu? — Zapytała Jorie i klepnęła swoją córkę w dłoń, dając jej znać, że zwraca się bezpośrednio do niej.

— Hmm?

— Pytałam, czy wszystko okej — powtórzyła, a Josie się wyprostowała. — Jeśli coś się stało, to możesz ze mną o tym porozmawiać. Zawsze ze mną rozmawiałaś, gdy coś cię gryzło, więc co się zmieniło?

Josie chciała się zwierzyć swojej matce z tego, co się wydarzyło, ale sama ciągle nie mogła w to uwierzyć. Nie była pewna, co bardziej wywarło na nią wpływ. Ciągle jednak ostatnia rozmowa z Chrisem nie przebiegła, tak jak mogła tego oczekiwać i chciała wierzyć, że jeśli wróci, to może będzie miała okazję, by wszystko z nim wyjaśnić. Mimo wszystko nie oczekiwała zbyt wiele, bo wiedziała, że to właśnie był jej problem – prędzej, czy później odtrącała każdego, komu na niej zależało.

— Nic się nie zmieniło — odpowiedziała w końcu. — Dużo się wczoraj wydarzyło i chyba sama nie wiem, co o tym myśleć.

— Nie musisz się z niczym śpieszyć. Jeśli zdecydujesz, że chcesz o tym porozmawiać, to do mnie przyjdź, dobrze? Wysłucham cię i pomogę, tak jak mogę.

Młoda Miller wyjrzała do przodu, by sprawdzić, jak daleko od nich znajdowali się Joel i Ellie. Josie nie chciała, by jej ojciec cokolwiek usłyszał z tego, co miała powiedzieć. Wolała tego uniknąć, bo chociaż nie znała Joela długo, tak wiedziała, że jego reakcja nie byłaby adekwatna do problemu.

— Obiecasz mi, że nic nie powiesz ojcu?

Josie musiała mieć pewność. Nigdy wcześniej nie musiała o to nawet pytać, ale od kiedy jej rodzice się zeszli, tak widziała swoją matkę w takim wydaniu, jak nigdy wcześniej. Zachowywała się jak zakochana nastolatka i wręcz nie widziała nic innego poza Joelem.

— Obiecuję. Cokolwiek powiesz, tak zostanie to między nami, dopóki sama zdecydujesz inaczej.

— Chris mi się oświadczył — wypaliła szybko, zanim zaczęła tego żałować.

Jorie odwróciła się do niej na tyle na ile mogła, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech i wcale nie wydawała się tym, tak bardzo zaskoczona. Josie o tym nie miała pojęcia, ale jej matka wiedziała, że coś takiego musiało mieć miejsce prędzej, czy później, bo Chris sam jej się z tego zwierzył.

— Josie, to cudownie...

— Później się pokłóciliśmy o to, że z wami idę — przerwała Josie i zaraz przypomniała sobie cały wczorajszy wieczór. 


JOCELYN MILLER BYŁA ZIRYTOWANA. Wieczór był przyjemny, dopóki nie spotkała Tommy'ego, a ten powiedział jej o planach Joela. Próbowała znaleźć swoją matkę, by z nią porozmawiać, ale ta zapadła się pod ziemię. Szybko zrozumiała, że musiała już wszystko wiedzieć i w tym momencie przekonywała Joela, w jakikolwiek sposób uznawała za stosowny. Mimo tego nie istniało nic, co by mogło powstrzymać ją od tego, by nie ruszyć z nimi. Tym razem nie miała zamiaru zostawać w Jackson i czekać na niepewne informacje.

FORSAKEN, the last of usWhere stories live. Discover now