48 | ❝SAVING YOU, SAVING ME❞

162 20 10
                                    


WDECH. WYDECH. Uspokojenie swojego serca i drżenia rąk.

Jeśli chcesz kogoś uratować, musisz zapanować nad emocjami, Marjorie. To nie jest łatwe. To wręcz cholernie trudne, dlatego tak nie wielu potrafi się w tym odnaleźć.

Słowa zmarłej Evelyn rozbrzmiewały w jej głowie niczym echo. Były pierwszym, co od niej usłyszała, gdy poprosiła ją o to, by nauczyła ją wszystkiego, co wie. Cała wiedza, którą Jorie posiadała, była jej znana tylko dlatego, że trafiła na Evelyn, która zobaczyła w niej potencjał. Praca z Albertem w Jackson tylko dodała do tego, co już wiedziała. Jednak największy wpływ miała na nią właśnie Evelyn.

Jorie nie była do końca pewna tego, jak we dotarli do pobliskiego miasteczka i schronili się wszyscy w jednym z opuszczonych domów. Joel leżał na wyniszczonym materacu w piwnicy i zdążył odzyskać przytomność, co miało swoje plusy i minusy. Jego stan był poważny, ale skoro był przytomny, tak miał więcej szans. Jednak był całkowicie świadomy tego, co się działo, zwłaszcza bólu, który mu doskwierał. Kobieta przycisnęła znaleziony ręcznik do krwawiącego miejsca i zrzuciła plecak obok siebie.

Joel jęknął z bólu i wygiął swoje ciało, a później złapał ją mocno za nadgarstek. Adrenalina, która płynęła w jej żyłach, sprawiła, że nie zwróciła uwagi na to, czy po jego dotyku zostaną ślady.

— Zostaw mnie — powiedział z trudem, a ona pokręciła głową. — Weź je i zawróćcie do Tommy'ego.

— Zamknij się, Joel — warknęła, przyciskając mocniej dłonie do rany. — Nigdzie nie idę. Zostaję, dopóki sam nie będziesz w stanie ruszyć tyłka w dalszą drogę.

— Mamo — zawołała Josie. Razem z Ellie klęczały po drugiej stronie Joela, starając się być jak najbardziej przydatne. — Jak możemy pomóc?

Jorie potrzebowała tylko kilka sekund, by zebrać myśli i zacząć wydawać polecenia.

— Josie wyciągnij apteczkę z mojego plecaka. Potrzebuję płyn do dezynfekcji, nici i igłę. Sprawdź w lekach, czy jest coś przeciwbólowego i przeciwzapalnego. Ellie ty spróbuj znaleźć gdzieś tutaj jakieś wiaderko i nabierz do niego śniegu. Gdy stopnieje, użyjemy go do zimnych okładów. Nie oddalaj się dalej, niż przed wejściem do domu, zrozumiałaś?

Ellie skinęła głową. Obie dziewczyny nie dyskutowały, tylko od razu ją posłuchały.

— Musisz iść — Joel znów się odezwał. Jego głos był słaby i Jorie ledwo co go słyszała. — Weź broń. Zaprowadź je z powrotem do Tommy'ego.

— Straciłeś dużo krwi, Joel. Gadasz głupoty.

— Jorie... — Ona jednak postanowiła na niego nie spojrzeć. Wiedziała, że jeśli to zrobi, to jeszcze byłby w stanie ją przekonać, by go zostawiła... Nie. To się nigdy nie wydarzy. — Sweetheart... Wiesz najlepiej, że tego nie...

— Zamknij się — wtrąciła się nerwowo Josie, nie pozwalając mu dokończyć. Jorie spojrzała na swoją córkę i Joel chciał zrobić to samo, ale był zbyt słaby, by się odwrócić. — Nie zostawisz nas, rozumiesz to? W dupie mam to, co teraz myślisz. Uratujemy cię, czy tego chcesz, czy nie.

Josie udało się znaleźć wszystko to, co potrzebowała, a później pokazała apteczkę swojej matce. Jorie sięgnęła po płyn, odkorkowała go, a następnie odciągnęła zakrwawiony ręcznik z jego rany. Uprzedziła Joela, że będzie piec, a on nawet nie zdążył zaprotestować i powiedzieć, że nie powinna marnować swoich zapasów, gdy Jorie polała obficie po jego ranie. Joel zgiął się w bólu i pozwoliła mu na tę krótką chwilę. Sama sięgnęła od Josie po igłę i nici, ale nie była w stanie jej przewlec przez dziurkę. Jej ręce się trzęsły na tyle mocno, że nie potrafiła trafić. Brała głębokie i szybkie oddechy, a oczy zaszły jej łzami z bezsilności, gdy w końcu poczuła jak Josie złapała ją za obie ręce.

FORSAKEN, the last of usOù les histoires vivent. Découvrez maintenant