NAD RANEM OBUDZIŁ JĄ ŚWIERGOT PTAKÓW, ZAPACH KAWY I...
— Co to kurwa jest? — Zawołała z oburzeniem Ellie.
Jorie podniosła się ze swojego miejsca, próbując powstrzymać jęk bólu, gdy czuła zdrętwiałe i obolałe kości. Przez chwilę próbowała zorientować się, co działo się w jej otoczeniu. Ellie ciągle owinięta w swój śpiwór i ledwo obudzona pochylała się nad kuchenką turystyczną, gdzie gotował się metalowy garnek, a w nim przeterminowana czarna kawa. Niektóre rzeczy się nie zmieniały. Uśmiechnęła się nieznacznie, a później spojrzała na Joela, który spakował już większość ich rzeczy na pakę pick-upa.
Wiedziała, że tej nocy ani na chwilę nie zasnął. Gdy obudził ją z własnego, mentalnego więzienia, tak siedział przy niej, dopóki się nie uspokoiła. Chwilę rozmawiali, tak naprawdę o głupotach, które nie miały większego znaczenia, a później polecił jej, by spróbowała jeszcze się przespać. Miała wyrzuty, że wykorzystała ten moment, ale zasnęła i o dziwo koszmary, aż tak bardzo jej nie doskwierały. Świadomość, że Joel był obok niej - i słowa, które do niej wypowiedział - w jakiś sposób pomogły odgonić jej wspomnienia.
— Nie lubisz kawy? — Joel odwrócił się do nich, żywnie oburzony reakcją nastolatki.
Jorie zaśmiała się cicho i postanowiła wydostać się ze swojego śpiwora.
— Zakładam, że nie mamy mleka w naszym cudownym składzie? — Mruknęła z rozbawieniem, samej pochylając się nad parującym i bulgocącym naparem. Nigdy nie była zwolenniczką czystej czarnej kawy - uważała ją za cholernie gorzką, kwaśną i kiedy raz ją spróbowała, tak prawie ją zwróciła. Zawsze do swojej kawy musiała dodawać mleko, ale od czasów epidemii nie mogła narzekać i musiała się zadowolić tym, co mieli.
Joel spojrzał na nią z uniesioną brwią i wiedziała, że chciał ją wyśmiać, ale postanowił tego nie zrobić. Tęskniła za ich wspólnym droczeniem się i w pewien sposób nawet działaniem sobie na nerwach i podpuszczaniem drugiego, tak wiedziała, że w tej rzeczywistości nie mogła za bardzo na to liczyć.
Ellie wywróciła oczami i z powrotem wtuliła się w swój śpiwór.
— Hej, nie zasypiaj! — Jorie szturchnęła ją za nogę. — Zaraz ruszamy w drogę. Im wcześniej, tym lepiej.
Williams powiedziała coś niezrozumiale w swój plecak, a Jorie mimo wszystko postanowiła dać jej kilka dodatkowych minut. Zaczęła sprzątać całe swoje posłanie, a kiedy wszystko było złożone, podeszła do bagażnika w pick-upie, przy którym ciągle stał Joel.
— Z mojego powodu nie spałeś całą noc — zagaiła spokojnie, a brunet przerwał na moment porządkowanie rzeczy. — Myślę, że to ja powinnam najpierw prowadzić. Ty się za ten czas prześpisz, a później będziemy mogli się zamienić.
— Nie jestem zmęczony — odpowiedział oschle, wyciągając z czarnej torby po lewej metalowy termos. Westchnęła bezgłośnie i kiedy chciał się od niej odwrócić, złapała go za rękę.
— Jak długo, to potrwa?
Nie wiedziała, z czym to się wiązało - może z tym, że był ranek, a ona jeszcze do końca się nie dobudziła i była bardziej otwarta, by z nim szczerze porozmawiać i mieć nadzieję, że on też będzie z nią szczery. Albo to miało związek z tym, co się wydarzyło w nocy. Lub to wszystko się ze sobą połączyło i po prostu pragnęła wiedzieć, na czym właściwie stali. Kochała go i chciała z nim być. Wiedziała, że i on ciągle żywił do niej uczucia mimo tego, co sama myślała, a przede wszystkim, co on sam chciał jej wmówić.
YOU ARE READING
FORSAKEN, the last of us
FanfictionMarjorie Hart kochała prawdziwie tylko jedną osobę. Joel Miller był jej wszystkim. Sercem, szczęściem, radością, życiem. Jednak wybuch epidemii sprawił, że ich wszystkie wspólne marzenia legły w gruzach. the last of us au!