06 | ❝WE ARE FAMILY❞

626 57 9
                                    


NIE POTRAFIŁA ZROZUMIEĆ TEGO, JAK CZAS SZYBKO LECIAŁ. Miała wrażenie, że dopiero co dowiedziała się, że jest w ciąży, a już nastał wrzesień, a co za tym szło – piąty miesiąc ciąży oraz urodziny Joela.

Te tygodnie były dla niej kompletnie szalone. Najpierw przeprowadzka do domu Millerów i powolne przygotowania do narodzin dziecka. Obydwoje stwierdzili, że chcą mieć niespodziankę i kiedy pokazała się pierwsza możliwość poznania płci, odmówili. Nie miało znaczenia to, czy spodziewali się syna, czy córki. Najważniejsze było dla nich to, że mieli zostać rodzicami.

Chociaż Jorie była przerażona perspektywą, że miała zostać mamą. Z pomocą przyszła pani Hart, która całkowicie rozumiała obawy i wątpliwości swojej córki.

— Czy ja się w ogóle nadaję na matkę? Co jeśli zrobię coś nie tak? Albo to dziecko będzie czuć, że ma beznadziejną matkę, która nawet nie umie o nie zadbać? — Panikowała Jorie.

— Wszystko będzie dobrze. Przecież praktycznie wychowałaś Sarah. Poza tym nie jesteś sama. Masz nas, a przede wszystkim Joela. Dasz sobie radę, a chcesz wiedzieć dlaczego? Bo już kochasz to dziecko i nie pozwolisz, by coś złego mu się stało.

Po tych słowach zdecydowanie się uspokoiła. Kochała to dziecko od momentu, gdy się o nim dowiedziała. Miała zamiar zrobić wszystko, co mogła, by było szczęśliwe i bezpieczne.

Tymczasem kończyła dekorować urodzinowe ciasto dla Joela. Drzwi otworzyły się, a później zatrzasnęły i po chwili w kuchni pojawiła się młoda Miller.

— Cześć, Jorie! — Nastolatka podeszła do kobiety i pocałowała ją w policzek. Następnie pochyliła się nad widocznym już brzuszkiem ciążowym Hart. — Mam nadzieję, że byłaś albo byłeś grzeczny, brzdącu.

Szatynka zamrugała kilka razy powiekami, by odgonić zbierające się łzy. To ile miłości miała w sobie Sarah do niej i swojego przyszywanego rodzeństwa, rozczulało ją za każdym razem,

— Wyczuwa, że dzisiaj jest specjalny dzień, prawda? Cały czas ktoś się tutaj wiercił.

— Naprawdę? — Miller rozpromieniła się, ale zaraz posmutniała. Do tej pory nie miała jeszcze okazji do tego, by poczuć ruchy swojego młodszego rodzeństwa. — To nie fair, że rusza się akurat wtedy, gdy mnie nie ma.

Jorie zaśmiała się z rozbawieniem.

— Jeszcze będziesz miała okazję, by poczuć, jak się rusza. Obiecuję ci to.

— Mam taką nadzieję — uśmiechnęła się, a Hart była tym dodatkowo wzruszona. — Dziewczyny w drużynie mówiły, że młodsze rodzeństwo jest okropne i żadna nie chciała go mieć. Ja uważam, że to kompletna bzdura i naprawdę się cieszę, że będę starszą siostrą. Myślisz, że sobie poradzę?

— Nie mam co do tego wątpliwości — ułożyła dłoń na policzku nastolatki. — Co więcej uważam, że będziesz najlepszą siostrą na świecie.

— Obiecuję ci to. Będę pomagać ze wszystkim. Będę wstawać w nocy i opiekować się nim. I bawić i wspólnie spędzać czas i...

— Nie musisz mi niczego obiecywać. Ja to wiem — kobieta pocałowała ją w czoło. — Teraz chodź, pomożesz mi. Twój tata za niedługo powinien przyjść, a chcę mu przygotować obiad.

— Oczywiście!

Sarah zgodziła się od razu. Porzuciła wszystkie swoje rzeczy i razem zabrały się za przygotowanie obiadu. Jak zawsze miały przy tym mnóstwo radości, chociaż nastolatka była wyjątkowo opiekuńcza w stosunku do kobiety. Jeśli coś znajdywało się na wyższych półkach, to sama stawała na krzesło i wyciągała, ale nie pozwalała na to Jorie. Hart miała ochotę wywrócić oczami, ale później dochodziła do wniosku, że najwidoczniej to była cecha charakterystyczna dla Millerów. Joel już od samego początku robił wszystko, by niczego jej nie brakowało i było to naprawdę urocze, ale czasami wkurzała się, że wszyscy chcą ją ze wszystkiego wyręczać. Nawet do pracy chodziła już coraz rzadziej, chociaż czuła się całkiem dobrze, ale to i tak był sukces, bo na początku Joel w ogóle nie chciał, by wracała do baru. Spodziewała się, że za niedługo wrócą do tego tematu, ale na razie o tym nie myślała.

FORSAKEN, the last of usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz