40 | ❝HIS MOCKINGBIRD❞

244 31 12
                                    


GDY JORIE UKRYWAŁA SIĘ, A JOSIE PRÓBOWAŁA SIĘ USPOKOIĆ, JOEL I TOMMY ZNALEŹLI SIĘ W BARZE. Atmosfera między braćmi była napięta, ale wyglądało na to, że cała bójka odeszła w niepamięć.

— Wybacz — odezwał się Tommy. Wskazał głową na pokiereszowaną twarz swojego brata i podsunął mu szklankę z whisky. — Nie tak wyobrażałem sobie nasze ponowne spotkanie.

— Też myślałem, że pierwsze, co zrobisz, to rzucisz się na mnie, ale nie z pięściami. Mogę wiedzieć, chociaż jaki miałeś powód?

Joel czuł się niezręcznie i żeby tego nie okazać, wziął do ręki szklankę z alkoholem.

— Jorie powiedziała mi o tym, co się wydarzyło. Byłem na ciebie wściekły.

Joel skinął głową. Mógł tego się spodziewać. To było jasne, że skoro Jorie się tutaj znajdowała, to powiedziała Tommy'emu o wszystkim. Cieszył się, że nic jej się nie stało, ale jednocześnie czuł, że jego największe obawy właśnie się spełniały, a ona mu nie wybaczy, nawet jeśli by próbował wszystkiego, co możliwe.

— Co ci dokładnie powiedziała?

— Joel...

— Jestem twoim bratem. Nie uważasz, że mam prawo, by wyjaśnić, jak to wyglądało z mojego punktu?

— Wiem, że jeśli wszystko to, co do niej powiedziałeś, faktycznie było prawdą, to teraz masz z tego powodu wyrzuty sumienia.

Tommy obszedł bar dookoła i usiadł obok Joela.

— Znam cię. Musiałeś mieć dobry powód, by coś takiego powiedzieć, albo to był jeden z tych momentów, w których obydwoje chcieliście zranić się nawzajem.

Joel nie odpowiedział swojemu bratu. Nie mógł jednak zaprzeczyć temu, że Tommy miał rację. Z taką różnicą, że doskonale wiedział, że wypowiadając te słowa, ją zrani. Na swoje usprawiedliwienie miał tylko to, że był na nią wściekły, jak nigdy w całym swoim życiu. Nie mógł znieść, że nic mu nie powiedziała, ale przede wszystkim chodziło o to, że nie ufała mu na tyle, by zdradzić, co się wydarzyło.

Przecież, bym jej nie zabił. Nie mógłbym.

— Długo tutaj jest? — Zapytał Joel, chcąc w jakiś sposób zmienić temat, ale jak mógł, gdy Jorie była wszystkim, co teraz chodziło mu po głowie. Chciał wiedzieć, jak tutaj trafiła, ile czasu zajęło jej dotarcie, czy droga była dla niej bezpieczna, a także czy to właśnie o tym miejscu mówiła, gdy wspominała o Josie i tym, że jest bezpieczna.

Nie potrafił uwierzyć, że jego mała córeczka, jego sunshine, stała się dorosłą, piękną kobietą, która nienawidziła go całym sercem. Widział to w jej oczach.

— Pytasz, kiedy do nas trafiła z Josie, czy kiedy wróciła po tym jak się pokłóciliście?

— Obie te rzeczy, prawdopodobnie.

— Wróciła jakieś dwa tygodnie temu — wyjawił szczerze Tommy, przypominając sobie jej powrót i to jaką ulgę wtedy odczuł. — Do Jackson trafiły z Josie poprzedniej zimy. Uciekały ze strefy i... Nie wiem do końca, co wtedy się stało. Jorie mówiła, że zostały napadnięte, a Josie była tylko odrobinę bardziej wylewna i wyznała, że to mała grupa łowców ich zaatakowała. Uciekły, ale kiedy razem z Marią je znaleźliśmy, Jorie ledwo żyła.

Joelowi chodziło wiele rzeczy po głowie na temat tego, co mogło się stać jego żonie. Sam na początku był łowcą, wiedział, jak to wyglądało. Nie jednokrotnie widział na własne oczy to, co ludzie robili, zwłaszcza mężczyźni w stosunku do kobiet. Po pewnym czasie uodpornił się na ten widok, ale sama myśl, że Jorie mogłaby być jedną z takich ofiar... Tego nie mógł znieść.

FORSAKEN, the last of usWhere stories live. Discover now