03 | ❝PLAN IS WORKING❞

659 60 23
                                    


SARAH MILLER BYŁA ZIRYTOWANA I NAWET ULUBIONY MILKSHAKE NIE POTRAFIŁ TEGO ZMIENIĆ. Wszystko to, co do tej pory robiła, by połączyć swojego ojca z Jorie, nie odnosiło żadnego skutku i już nie wiedziała, co miała robić. Obydwoje zachowywali się tak, jakby nic się nie stało i chociaż nastolatka miała małe pojęcie o tym, o czym tak właściwie rozmawiali tamtego ranka, tak ona wiedziała swoje. Poza tym wszyscy mówili to samo – Joel Miller i Marjorie Hart byli w sobie zakochani jak idioci, tylko nie potrafili się dogadać.

Dlatego Sarah chciała im pomóc. Problem polegał jedynie na tym, że czuła, że nie jest traktowana do końca poważnie. Całą sytuację uważała za kompletnie bezsensowną i nie potrafiła zrozumieć, dlaczego już dawno nie wyznali sobie miłości. Wyobrażała sobie, że jej tata odwiedzi Jorie i powie, co do niej czuł. Lub zrobi to w mniej tradycyjny, ale o wiele bardziej romantyczny sposób i zaśpiewa jedną z tych znanych ballad miłosnych. Marjorie ze łzami w oczach przyzna się do tego, że sama go kocha, a Sarah będzie świadkiem wszystkiego. Uwieczni całą sytuację, by później móc opowiadać o tym swojemu potencjalnemu rodzeństwu, które zawsze pragnęła mieć.

Nastolatka kopnęła leżącą puszkę na chodniku, wciągnęła przez rurkę shake'a, aż w końcu zauważyła, że przejeżdżający na ulicy samochód, zaczął zwalniać. Później usłyszała klakson, a kiedy spojrzała w bok, dostrzegła swojego wujka Tommy'ego.

— Potrzebujesz podwózki młoda? — Zawołał, wychylając się do przodu. Sarah przywitała się szybko, a później wskoczyła do samochodu. — Ktoś ma ponury humor — stwierdził z rozbawieniem, ruszając wzdłuż ulicy.

— To dlatego, że mój plan nie działa!

— Plan? — Tommy spojrzał na nią przez krótką chwilę. — Jaki plan?

— Aby tata i Jorie byli razem.

— Szczerze? Gdyby Joel nie był w niej zakochany, to sam bym z chęcią... — Sarah posłała wymowne spojrzenie na swojego wujka, a ten zamilkł i uniósł dłonie do góry. — Zapomnij, że o czymkolwiek wspominałem. Powiesz mi coś więcej o tym swoim planie? Może będę mógł ci jakoś pomóc. Bo co jak co, ale twój ojciec ostatnio zrobił się przez to nie do zniesienia w pracy.

— Za każdym razem, gdy próbowałam z nimi rozmawiać, to nie wyszło. Raz zamknęłam ich nawet w domu i nic! Kompletna klapa! Nie wiem już co mam zrobić.

Sarah westchnęła ciężko. Była zawiedziona, że sprawa stała w miejscu. Jednak w pewien sposób cieszyła się, że mogła o tym porozmawiać z Tommym. Co dwie głowy to nie jedna, a poza tym był dorosły. Mógł wpaść na jakiś pomysł, o którym ona nawet nie zdążyła pomyśleć.

Tommy nie odpowiedział od razu. Chwilę się zamyślił, aż w końcu spojrzał na swoją bratanicę.

— Wiesz co, młoda? Chyba na coś wpadłem, ale potrzebuję twojej pomocy, bo zwabimy ich w pułapkę.

Nastolatka uśmiechnęła się szeroko i przebierała nogami, by usłyszeć to, co wymyślił Tommy.


— SARAH GDZIE TY MNIE PROWADZISZ?

Jorie nie rozumiała, dlaczego późnym popołudniem, nastolatka wpadła do jej domu, jakby co najmniej się paliło i kazała iść za nią. Kobieta nie miała nigdy serca, by odmówić, więc mimo tego, że powinna zająć się kilkoma innymi sprawami w domu, wzięła klucze i razem wsiadły do samochodu. Sarah kierowała ją przez kilka przecznic, a później, gdy wysiadły z auta w stronę pobliskiego parku.

— Zaraz zobaczysz — powiedziała nastolatka z widoczną ekscytacją.

Zacisnęła mocniej palce na jej dłoni i pociągnęła główną alejką. Marjorie tylko pobieżnie mogła przyglądnąć się temu, co mijały, ale bez problemu potrafiła rozpoznać, w którą stronę ciągnęła ja nastolatka. Od lat znały to miejsce, gdy Sarah była młodsza, brała ją na spacery do parku, tak często, jak to było tylko możliwe. Z tego też względu miały swój ulubiony zakątek. Była to podniszczona altanka na uboczu. Wzdłuż całej konstrukcji rosły różnego rodzaju kwiaty i czasami miało się wrażenie, że to miejsce wyciągnięto prosto z jakiegoś magicznego ogrodu.

FORSAKEN, the last of usWhere stories live. Discover now