49 | ❝WHEN WE ARE IN NEED❞

70 11 2
                                    


JOSIE BYŁA ŚWIETNYM NAUCZYCIELEM JEŚLI CHODZIŁO O POLOWANIE. Przynajmniej według Ellie, ale nastolatka w żaden sposób, by się do tego przed nikim nie przyznała, a już na pewno nie przed młodą Miller.

— To Tommy też nauczył cię polować? — Zapytała Williams, gdy udało im się ustrzelić jelenia, ale ten pobiegł dalej i teraz ruszyły za nim. Josie trzymała mocno karabin w swoich dłoniach, gotowa by jeszcze raz wystrzelić, jeśli by zaszła do tego potrzeba.

— To akurat zrobił Chris — mruknęła niechętnie. Josie westchnęła ciężko, starając się odgonić myśli o swoim ukochanym. — Jeszcze w QZ, jak niejednokrotnie wychodziłam poza bramy z nim i mamą.

— Mówił ktoś wam, że wasze relacje są pokręcone?

— Ktoś tam mógł wspomnieć. W normalnym świecie pewnie wszyscy, by nas wyklęli za to, ale jakby daleko nam do normalności, co nie?

— Mi to mówisz, jak dla mnie normalnością jest życie w świecie z cordycepsem.

Josie skinęła głową, zgadzając się z jej słowami. Chociaż sama Miller urodziła się jeszcze przed epidemią, tak niewiele pamiętała z tego czasu. Właściwie były to tylko urywki, a listy, które otrzymała od swojego ojca, aktywowały tę część, która była z nim związana. Resztę znała tylko z opowieści matki, a tak jedyną rzeczywistość, którą określała za normalną, była ta w trakcie epidemii.

Śledziły przez krótką chwilę krwawe ślady po jeleniu, gdy młoda Miller zatrzymała się jako pierwsza, a Ellie niemal na nią wpadła.

— Co jest... — zaczęła nastolatka, ale Josie szybko przyłożyła palce do ust, pokazując, że ma być cicho. Sekundę później obie usłyszały męskie głosy, zaledwie kilka metrów od nich.

Ellie zacisnęła mocniej palce na swoim pistolecie, który cicho odblokowała. Josie chwyciła pewniej karabin, a następnie wychyliła się, by sprawdzić, co się dzieje. Głosy nasiliły się i była w stanie dostrzec jak dwójka mężczyzn pochylała się nad ICH martwym, upolowanym jeleniem. Miller coś ruszyło i nie miała zamiaru pozwolić na to, by jakaś dwójka dupków zgarnęła im jedzenie sprzed nosa.

Obie dziewczyny zakradły się niepostrzeżenie. Josie wycelowała karabin, by od razu pozbyć się dwójki mężczyzn, kiedy Ellie zdecydowała się odezwać. Miller w tym momencie chciała ją udusić, bo przez to traciły swój punkt zaskoczenia.

— Nie! Rzućcie karabiny! Już! — Krzyknęła Williams, a Josie zauważyła, jak jeden z nich spojrzał na nie. Później obydwoje ściągnęli z pleców swoją broń i odłożyli ją na ośnieżoną ścieżkę.

— Odwróćcie się — rozkazała Josie, celując w niższego z mężczyzn. Ellie miała na muszce drugiego z nich. — Żadnych gwałtownych ruchów, bo każdy z was oberwie kulkę w łeb. I uprzedzam wasze wątpliwości – tak, jestem do tego zdolna.

— Nieźle polujecie — odezwał się ten, w którego celowała Miller. — Podeszłyście bezszelestnie.

— Zdziwiony? Niech zgadnę. Pewnie uważasz w tym momencie, że faceci są w tym lepsi?

— Tego nie powiedziałem.

Josie prychnęła.

— Ale pomyślałeś. Odwróćcie się i odejdźcie, a każdy zapomni o tym, co teraz się stało.

— Dobrze.

Mężczyzna się zgodził, ale nie ruszał się z miejsca.

— Idźcie! Już! — Krzyknęła Ellie.

FORSAKEN, the last of usWhere stories live. Discover now