11 | ❝BEGINNING OF THE END❞

480 58 13
                                    


SARAH WESZŁA DO DOMU I OD RAZU RUSZYŁA NA POSZUKIWANIA JORIE. Znalazła ją w kuchni, gdzie przygotowywała kolację, a przynajmniej starała się to robić, bo Josie, którą trzymała na rękach, szlochała jej w szyję.

— Hej — odezwała się spokojnie, by nikogo nie przestraszyć. Jorie odwróciła się do niej z delikatnym, ale zmęczonym uśmiechem. — Przepraszam, że dopiero teraz. Tata rano wrobił mnie w odwiedziny u Adlerów i ledwo udało mi się stamtąd wyrwać.

— Nie ma sprawy. Sarah, pomożesz mi? Chcę skończyć obiad, ale jak boga kocham, dzisiaj nie jestem w stanie nic zrobić. Jest strasznie niespokojna.

— Oczywiście — nastolatka odstawiła swój plecak na krzesło i szybko przemyła ręce. — Mam się zająć Josie, czy skończyć obiad?

— Możemy spróbować z młodą. Może ty będziesz miała na nią sposób, by chociaż na chwilę się uspokoiła.

— Wątpię, bo jestem tylko jej siostrą.

— Jesteś jej siostrą — poprawiła ją szybko. — Bez tylko. Josie cię uwielbia i miejmy nadzieję, że teraz to też zadziała.

Jorie pocałowała młodszą dziewczynkę w głowę i z trudem przekazała ją nastolatce. Nastąpiła chwila ciszy. Josie spojrzała na swoją siostrę, a później zaczęła na nowo szlochać, tym razem wtulając się w szyję Sarah. Nie było lepiej, ale też nie było gorzej, a to dało się przeżyć.

— Mamy minimalny sukces. Postaram się skończyć, jak najszybciej i do was dołączę.

— Damy sobie radę, prawda? — Sarah przejechała dłonią po plecach swojej siostry. Josie mruknęła coś niezrozumiałego i przymknęła oczy. — Tak w ogóle, to wiesz może, czy wszystko w porządku? Mam na myśli o wiadomości. Jak wracałam do domu, to widziałam dużo różnych służb. Przed chwilą też leciały trzy myśliwce.

— Nic nie wiem, kochanie. Ani na chwilę nie włączałam radia i telewizji, bo Josie była przy tym tylko bardziej rozdrażniona.

— Pewnie to nic takiego — nastolatka wzruszyła ramionami. — Będziemy w salonie, jak coś.

Jorie skinęła głową i nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, co powiedziała jej Sarah. Niedługo potem obiad był gotowy i we dwójkę zajęły się jedzeniem, rozmawiając o dniu w szkole, zbliżających się zawodach, czy tym, jak nastolatka zanudziła się u Adlerów. Jednak jej wizyta miała plus, bo pożyczyła od nich jeden z ulubionych filmów Joela. Płyta z Curtis and Viper 2 leżała bezpiecznie schowana pod poduszką w salonie razem z pudełkiem z naprawionym zegarkiem. Prezent Jorie znajdywał się w ich sypialni i miała zamiar mu go wręczyć na samym końcu.

Było grubo po dziewiątej i Jorie praktycznie przeklinała Joela za jego składanie obietnic. Przynajmniej to był piątek i jutro nikt nie musiał iść do szkoły, a tym bardziej do pracy. Kobieta podparła się łokciem o kanapę i położyła głowę na swojej dłoni, powoli przymykając oczy. Była zmęczona po całym dniu zajmowania się wyjątkowo niespokojną Josie, ale robiła wszystko, by nie zasnąć. Niezależnie od tego, o której Joel miał wrócić, chciała spędzić z nimi jeszcze trochę czasu.

W końcu, gdy wybiła dziesiąta, Joel wszedł do domu. Jorie wystarczyło tylko na niego spojrzeć, by wiedzieć, że był zmęczony po pracy. Na jego twarzy czaił się uśmiech, gdy dostrzegł je obie na kanapie i Josie, która teraz wspinała się na kolana swojej matki. Dziewczynka zyskała nowe siły, gdy tylko dostrzegła swojego ojca. Joel pocałował każdą z nich w czoło i usiadł między swoją żoną a starszą córką.

— Jest 22 — powiedziała z wyrzutem Sarah. Brunet oparł się ciężko o kanapę i przetarł oczy, zanim postanowił jej odpowiedzieć.

— Wiem. Dali nam niewłaściwy rozmiar główek — wyprostował się, a później zaczął rozwiązywać sznurówki w swoich roboczych butach. Jednak szybko uświadomił sobie, że to, co powiedział, nie miało żadnego sensu i gdy uniósł wzrok, mógł dostrzec, jak obie patrzą na niego z powątpiewaniem. — To nie ma znaczenia. Wybaczcie.

FORSAKEN, the last of usWhere stories live. Discover now