34 | ❝IT CHANGES EVERYTHING❞

254 37 6
                                    


WSZYSTKO, CO DZIAŁO SIĘ MIĘDZY UCIECZKĄ A DOTARCIEM DO STAREGO MOTELU, BYŁO DLA NIEJ JAK MGŁA. Potrafiła zarejestrować tylko moment, w którym na tyle oddalili się od Kansas City, gdzie zatrzymali się i Joel wsadził jakiś materiał pod jej kurtkę, by zatrzymać krwawienie w jej ranie. Cały ten czas prowadził ją za rękę, a kiedy udało im się w końcu znaleźć schronienie, od razu posadził ją na brzegu zniszczonej wanny. Drzwi do łazienki były wyważone i każdy, kto znajdywał się w pokoju, mógł dostrzec to, co działo się w środku.

— Nic jej nie będzie, prawda? — Zapytała Ellie drżącym głosem. Nastolatka była przerażona, bo pierwszy raz widziała Jorie w takim stanie.

Od samego początku uważała ją za kobietę badass. Miała cięte komentarze, potrafiła zrozumieć jej poczucie humoru, a przede wszystkim była w stanie ochronić ją własnym ciałem. Wiedziała, że nie musiała tego robić. Że gdzieś tam miała córkę, do której chciała wrócić – córkę, która była również córką Joela, co kompletnie nie potrafiła zrozumieć. Dlatego tak mocno martwiła się o stan zdrowia Jorie, a ilość krwi, którą widziała na jej ręce, wręcz ją przerażała.

— Nic mi nie będzie — zapewniła ją Jorie. Zebrała wszystkie swoje siły, by unieść głowę do góry i uśmiechnęła się słabo do nastolatki. Williams wcale nie wydawała się uspokojona. — Obiecuję.

— Jorie, jeśli mnie okłamiesz...

— Ellie — zawołał do niej Joel, spoglądając przez ramię. — Muszę się skupić.

Słowa Millera w jakiś sposób na nią podziałały i mimo widocznych niechęci, pozwoliła się poprowadzić do bocznego pokoju. Tam razem z Henrym i Samem zaczęła cicho rozmawiać, ale było jasne, że ciągle jest zdenerwowana.

W międzyczasie Joel pomógł ściągnąć kurtkę z Jorie. Później koszulę i jasny podkoszulek, który zdążył przesiąknąć krwią. Joel musiał powstrzymać się, by nie zwrócić uwagi na to, że siedziała przed nim w połowie rozebrana. Chociaż widział ją w takim wydaniu, chociaż uprawiali ze sobą seks, tak w słabym świetle ta chwila wydawała się o wiele bardziej intymna.

— Masz ten błysk w oku — powiedziała niespodziewanie. Oparła głowę o ścianę, z której odrywał się tynk i skupiła wzrok na tym, co robił.

— O czym ty mówisz?

— Dwadzieścia lat temu patrzyłeś na mnie w ten sposób, gdy byłeś napalony i chciałeś się ze mną przespać — wyznała wprost. Joel prawie się zakrztusił własną śliną na jej bezpośredni komentarz. — Wiesz, z chęcią bym uprawiała teraz z tobą seks, ale trochę zbyt mocno krwawię. Co razem wcale nie brzmi też zbyt dobrze.

Sweetheart... — odezwał się z trudem. Postanowił zignorować jej słowa, dochodząc do wniosku, że może były one efektem ubocznym utraty krwi i adrenaliny, która musiała z niej zejść. — Zrelaksuj się, dobrze?

— Wolałabym, jak byś mówił mi coś takiego w łóżku, ale muszę przyjąć to, co dajesz.

Joel poczuł, jak ciepło zalewa jego ciało. Gdyby sytuacja wyglądała inaczej, gdyby znajdywali się sami, a Jorie nie byłaby ranna, tak wiedział, że nie byłby w stanie się powstrzymać i od razu by ją pocałował, tak mocno jak to było tylko możliwe. Jednak warunki nie był najlepsze, a w tym momencie najważniejsze było to, by jego żona była cała i zdrowa.

Miller wyciągnął apteczkę z jej plecaka i wziął się za opatrywanie jej ręki. Pracował w ciszy, ale za każdym razem dopytywał się jej, czy nie bolało zbyt mocno. Jorie co chwilę pojękiwała, ale oprócz tego była cały czas przytomna. Joel dokładnie obejrzał ranę na jej ramieniu i zaklął cicho, gdy zobaczył, że kula utknęła w jej ręce.

FORSAKEN, the last of usWhere stories live. Discover now