27 | ❝JOKES AND NIGHTMARES❞

377 51 4
                                    


GDZIEŚ POZA GRANICAMI LINCOLN


JORIE NIE ODEZWAŁA SIĘ ANI SŁOWEM OD MOMENTU, W KTÓRYM OPUŚCILI DOM BILLA I FRANKA. W tym jednym miejscu wydarzyło się zbyt wiele w zbyt krótkim czasie, by mogła przejść obok tego obojętnie, jak Joel. Nie potrzebowała z nim o tym rozmawiać - wiadome było, że on sam tego nie będzie chciał - jednak chciała poukładać sobie wszystko w głowie. Przynajmniej spróbować, bo nie była pewna, czy mogła to pojąć.

Nie wiedziała, co było gorsze. To gdyby nie odnalazła Joela i do końca życia żyła ze świadomością, że nie wiedziała, co się z nim działo. Czy to, że odnalazła go, był na wyciągnięcie ręki, ale jednocześnie oddalony od niej, niż kiedykolwiek wcześniej. Pokręciła głową z irytacją. Chciała wyrzucać sobie swoją ślepą wiarę w... Nawet nie wiedziała już do końca w co. Powinna wiedzieć lepiej, że Joel zawsze miał tendencję do tego, by ją odtrącać i przez dwadzieścia lat, to nie mogło się w żaden sposób zmienić.

Chichot Ellie sprawił, że odwróciła się od zapuszczonego pola, w które wpatrywała się przez ostatnie minuty tylko by nie znaleźć się samej z Joelem. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy widziała, jak nastolatka trzymała w dłoniach jakąś cienką książkę i po jej zachwycie zrozumiała, że to ten beznadziejny spis sucharów, którymi raczyła ją jeszcze w siedzibie Świetlików. Miała wrażenie, że połowę z nich znała już na pamięć.

— Co mówi syrenka na matmie? — Zapytała z ekscytacją dziewczyna, a Jorie pokręciła z rozbawieniem głową. Joel podniósł się z klęczek i spojrzał z widoczną niechęcią na nastolatkę. Ta jednak miała to w nosie i po krótkiej chwili, która miała trzymać wszystkich w napięciu, ponownie się odezwała. — Algibrak! Brakuje alg!

Ellie była z siebie wyjątkowo dumna, tak jakby to ona sama wymyśliła ten kawał. Jorie zachichotała cicho na ten widok, bo chociaż przez chwilę wydawała się zachowywać jak beztroska nastolatka, którą powinna być. Joel spojrzał na swoją żonę, próbując prawdopodobnie zrozumieć, czy faktycznie to działo się naprawdę, ale ona unikała jego wzroku, niemal jak ognia. Westchnął bezgłośnie i pokręcił głową ze zrezygnowaniem, gdy nastolatka zaczęła czytać kolejny żart.

— Całą noc... — zaczęła Ellie, prawie krztusząc się swoim chichotem - kombinowałem, gdzie słońce, i wtedy mnie olśniło.

— To jest cholernie głupie — odezwała się w końcu Jorie, ale jeśli chciała w tym przekonać Williams, to nie za bardzo jej to wyszło.

— O nie, nie, nie! Nie wymigasz się od tego, Jorie! Za pierwszym razem śmiałaś się ze wszystkich.

— Bo są głupie. Głupie rzeczy często są śmieszne.

— Aha! — Zawołała z radością i słyszalną wygraną. — Widzisz? To ty sama powiedziałaś.

Jorie wywróciła oczami.

— Okej, poczekaj w samochodzie — Joel przerwał ich dyskusję.

Założył ręce na klatce piersiowej i skinął głową na Ellie, by udała się do ich auta.

— Wiedz, że nie uciekniesz przed Livingstonem — głos Williams zabrzmiał prawie jak ostrzeżenie, które nie można było brać na poważnie. Uniosła książkę do góry, by dodać większej dramatyczności do swojej wypowiedzi. — On wróci. A ty go nie powstrzymasz.

Do Jorie tylko na kilka sekund wróciły wyrzuty sumienia. Z każdym dniem przywiązywała się coraz bardziej do dziewczyny i już teraz miała problem, by wyobrazić sobie to, że oddaje ją Świetlikom na ich eksperymenty. Jednak te myśli szybko od niej odeszły, gdy przypomniała sobie, że to musiała być Ellie. Inaczej to mogła być Josie, a na to nie miała zamiaru pozwolić.

FORSAKEN, the last of usWhere stories live. Discover now