JACKSON
JOCELYN KOLEJNĄ NOC Z RZĘDU NIE MOGŁA SPOKOJNIE SPAĆ. Koszmary o śmierci matki prześladowały ją za każdym razem, gdy zamykała oczy. Coraz trudniej było jej znieść myśl, że ona przebywała zdrowa i bezpieczna w Jackson, gdy Jorie znajdywała się tak naprawdę nie wiadomo gdzie i czy w ogóle jeszcze żyła. Nie dopuszczała do siebie myśli, że nie, ale czarne scenariusze wręcz ją nie opuszczały. Jak mogły? Przez lata miała właściwie tylko ją i bała się, że teraz mogło się to zmienić.
Patrzyła niemal jak otępiała w ciemny sufit i chociaż była cała zdenerwowana, tak nikt by nie był w stanie tego stwierdzić. Spokojnie leżała na swoim łóżku w pokoju, który od roku mogła bez oporów nazywać swoim i czuć się w nim bezpiecznie, a jednak niepokój i strach, ani na chwilę ją nie opuszczały. Bezsenne noce nie były niczym nowym, ale wtedy miała przy swoim boku matkę. Jorie zawsze w takich momentach przygotowywała jej gorące mleko z miodem – które nawet nie miała pojęcia, skąd wytrzasnęła, ale jakimś cudem za każdym razem udawało się jej go zdobyć – kładła się obok niej i trzymała w ramionach, dopóki nie zasnęła. Robiła to nawet wtedy, gdy Jocelyn była już dorosła i często nie była chętna do tak bliskiego dotyku. Teraz oddałaby wszystko, by znów znaleźć się w ramionach swojej matki.
To był impuls. Nie była w stanie dalej znieść tej niepewności i musiała coś zrobić. Szybko się podniosła i zgarnęła plecak, który stał w rogu. Większość rzeczy zawsze miała do niego spakowanego, bo to były te, które mogły przydać jej się w trakcie patrolu. Co prawda od jakiegoś czasu nie uczestniczyła w nich, bo Tommy był zbyt przewrażliwiony na jej punkcie, a poza tym robiła za darmową opiekunkę dla Chrisa. Jednak teraz miała w nosie to, czy jej wujek byłby zachwycony tym, co chciała zrobić, czy też Younga, który i tak niemal doszedł do zdrowia poza tą okropną raną na jego brzuchu. Mógł sobie bez niej poradzić i ciągle się zastanawiała, dlaczego w ogóle na pierwszym miejscu mu pomagała.
Cóż, to szybko przestało być jej zmartwieniem, gdy jak szalona pakowała kolejne rzeczy do plecaka tylko i wyłącznie z jedną myślą – musiała za wszelką cenę odnaleźć swoją matkę. Działała pochopnie, zdawała sobie z tego całkowicie sprawę, ale nie mogła postąpić inaczej. Myśl, że Jorie gdzieś tam była sama... Kompletnie ją paraliżowała i sprawiała, że zapominała, jak się oddycha.
Josie uderzyła się delikatnie dłonią o policzek.
— Weź się w garść idiotko — warknęła do samej siebie.
Sprawdziła ostatni raz zawartość plecaka, próbując wymyślić plan, jak przedrzeć się po kryjomu do bramy, a później całkowicie opuścić Jackson. Wiedziała, że tej nocy swoją wartę miał Bob i Denise. Znała tę dwójkę i niejednokrotnie sama była wyznaczona do patrolu, czy warty razem z nimi. Dodatkowo z Bobem często miała do czynienia, gdy pomagała przy odbudowie niektórych budynków. Z Denise przeważnie mijała się gdzieś popołudniami, gdy kobieta wracała z zajęć, które prowadziła w szkole. Z tego też względu wiedziała, że chociaż zawsze przykładali się jak najlepiej do swoich obowiązków w osadzie, tak bez problemu będzie mogła się wymsknąć poza granice, a później dalej i przejść niemal niezauważona.
Młoda Miller zgarnęła z boków swoje włosy i to, co jej się udało, związała w małego koka, a reszta, która była zbyt krótka, opadła na jej kark. Wzięła do ręki plecak i najciszej, jak tylko mogła, opuściła swój pokój. Stanęła w korytarzu, próbując nasłuchiwać to, czy Chris śpi, ale nic nie była w stanie usłyszeć z jego pokoju. Wyrzucała teraz sobie to, że coś pokusiło ją, by zaoferowała w szpitalu to, że się nim zaopiekuje. Wiedziała, że robiła to z czystej świadomości tego, ile on znaczył dla Jorie i tego, że oprócz niej, nikogo tam nie znał. Może z Tommym się kojarzyli, ale nie na tyle, by Miller miał rzucić wszystko i zajmować się jakimś pokaleczonym typem. Zresztą teraz i tak miał ważniejsze sprawy na głowie.
YOU ARE READING
FORSAKEN, the last of us
FanfictionMarjorie Hart kochała prawdziwie tylko jedną osobę. Joel Miller był jej wszystkim. Sercem, szczęściem, radością, życiem. Jednak wybuch epidemii sprawił, że ich wszystkie wspólne marzenia legły w gruzach. the last of us au!