KANAPKA Z KURCZAKIEM I WARZYWAMI WYGLĄDAŁA JAK PIĘCIOGWIAZDKOWY POSIŁEK W PORÓWNANIU DO TEGO, CO MIELI JOEL I TESS. Ellie zajadała się swoim śniadaniem niemal z uśmiechem, prawdopodobnie ciągle zadowolona z tego, co wcześniej powiedziała Tess odnośnie przemytników, którzy załatwili Marlene kurczaka. Jorie miała dylemat, czy ostatecznie pokazać dobre serce i podzielić się z pozostałą dwójką jedzeniem, zwłaszcza że trudno było określić to, co mieli pożywnym posiłkiem. Kilka kawałków suszonego mięsa wyglądało naprawdę mizernie.
Jednak tego nie zrobiła. Sądziła, że i tak, by od niej nic nie przyjęli.
— Dlaczego jesteś dla niej taka ważna? — Zapytała Tess, stając nad Ellie. — Nie kłam, bo odstawimy cię z powrotem.
— To nie dostaniecie akumulatora — odpowiedziała cwano nastolatka, a Jorie w ostatniej chwili powstrzymała się, by nie parsknąć.
Tess kucnęła przed Ellie i tylko przelotnie spojrzała na drugą kobietę. Miller obserwowała uważnie szmuglerkę, gotowa, by w każdej chwili stanąć w obronie swojej podopiecznej.
— Pogadajmy jak dorosła z dorosłą. Dobra? Nie jesteśmy dobrymi ludźmi. Robimy to dla siebie, bo ewidentnie jesteś coś warta. Nie wiemy ile, bo nie wiemy, co mamy. Dlatego odpowiedz.
— Powiedz jej — wtrąciła się Jorie, a Ellie spojrzała na nią z zaskoczeniem. — Jak coś powiesz Marlene, że ja tak zadecydowałam.
— Naprawdę? — Nastolatka oparła twarz o pięść, czekając na potwierdzenie. Gdy kobieta skinęła głową, wzięła szybki oddech i spojrzała z powrotem na Tess. — Gdzieś na zachodzie jest baza Świetlików. Z lekarzami, którzy szukają lekarstwa. I to, co mi się stało, jest kluczem...
— Do niego — odezwał się Joel, nie wierząc w ani jedno słowo. Jorie kompletnie go rozumiała, bo sama uważała, że nie ma żadnego sposobu na cordycepsa. — Słyszeliśmy to już. Szczepionki, lekarstwa... Nic nie działa. I ty w to wierzysz?
Mężczyzna wskazał ręką na swoją żonę.
— Nie ma znaczenia, w co wierzę. Chcę tylko doprowadzić Ellie tam, gdzie ma trafić.
— Gdybyś chciał wiedzieć, to nie prosiłam się o to! — Zawołała dziewczyna, podnosząc się na nogi.
— To tak jak ja. To się nie skończy dobrze, Tess. Wracamy do strefy!
— Żeby dotrzeć do Tommy'ego, potrzebujesz tego akumulatora — powiedziała spokojnie Jorie. Spojrzała do góry na Joela i wiedziała, że trafiła w czuły punkt. — Widziałam mapę w mieszkaniu. Jest gdzieś w Wyoming, zgadza się? Kawał drogi jak dla mnie.
Ściemniała, bo oprócz tego, że faktycznie zarejestrowała złożoną mapę na stole, tak nawet nie zwracała na nią większej uwagi. O czym Joel nie wiedział, a ona na razie postanowiła nie uświadamiać go w tym, że sama doskonale wiedziała, gdzie przebywał jego brat. Może nie powinna była tego przed nim ukrywać, ale potrzebowała mieć jakiegoś asa w rękawie.
— Nie wierzę, że to mówię, ale ona ma rację. Dokończymy zlecenie — odezwała się racjonalnie Tess. — Czy jest tym, za co biorą ją Świetliki – kogo to obchodzi? Jeśli w to wierzą, to dadzą nam to czego chcemy.
— Dokładnie, tak jak było umówione. Zaprowadzicie nas do ratusza, a dostaniecie wszystko, co tylko chcecie.
— Jeśli choćby drgnie... — skapitulował w końcu Joel.
Ellie dla zabawy zaczęła wydawać z siebie skrzeczące dźwięki i poruszać dłońmi w sposób naśladujący zakażonych. Z jednej strony jej zachowanie było całkiem zabawne, bo ciągle była tylko dzieckiem i nie musiała przejmować się wszystkim, tak jak dorośli. Z drugiej dochodziła do wniosku, że tylko ona uważała to za śmieszne, chociaż w minimalnym stopniu.
CZYTASZ
FORSAKEN, the last of us
FanfictionMarjorie Hart kochała prawdziwie tylko jedną osobę. Joel Miller był jej wszystkim. Sercem, szczęściem, radością, życiem. Jednak wybuch epidemii sprawił, że ich wszystkie wspólne marzenia legły w gruzach. the last of us au!