Rozdział 1.

10.5K 464 50
                                    


- Salomeo! Gdy skończysz z tym pacjentem zajmij się tym w izolatce. - pani Pomfray wydała jej polecenie. - Tylko uważaj, nasze słoneczko wróciło.
- Tak jest. - odparła dziewczyna z entuzjazmem. - Myślę, że sobie poradzę.
Dziewczyna odbywała właśnie swoje praktyki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart i naprawdę bardzo się z tego cieszyła. Uwielbiała atmosferę tu panującą, wszyscy byli dla niej mili, a i dzieci były cudowne i kochane. Skończyła właśnie leczyć złamaną rękę, na szczęście obeszło się bez używania szkielewzro. Chłopiec już po chwili wybiegł ze skrzydła szpitalnego dołączając do swoich przyjaciół czekających za drzwiami. Dziewczyna jeszcze przez chwilę przyglądała się roześmianym buziom, by cichutko westchnąć i wejść do izolatki.
- Dzień dobry, profesorze. - przywitała się wesoło z postacią odzianą w czerń.
- Spekulowałbym. - warknął mężczyzna. - Mogłaby Pani w końcu przestać się szczerzyć jak idiotka i mi pomóc? Zaczynam podejrzewać, że zatrudniają tu same pustogłowe, niekompetentne kretynki.
- Och, widzę, że jest Pan jak zwykle w swoim radosnym nastroju.
Mężczyzna skrzywił się widząc, że jego zwykłe komentarze nie działają. Zaczął mamrotać coś do siebie.
- Chyba Sam-Pan-Wie-Kto czasami zapomina, że jest Pan jego ulubieńcem. - westchnęła cicho podchodząc bliżej. - Niech się Pan rozbierze.
- Jaka Pani dziś spostrzegawcza. - sarknął, jednak posłusznie zaczął się rozbierać. Oczywiście na tyle, na ile mógł. Dostrzegła grymas bólu malujący się na jego twarzy. Stanęła przy nim i pomogła zdjąć mu czarny, ciężki surdut. Zmierzył ją zimnym spojrzeniem.
- Nie potrzebuję Pani bezwartościowej litości. - warknął.
- Najwyraźniej ma Pan zbyt wybujałe ego skoro w ogóle Pan tak pomyślał. - odpowiedziała twardo. Zaczęła teraz zdejmować jego koszulę. Mężczyzna już więcej nic nie powiedział, jednak obserwował ją uważnie zaciskając usta w wąską kreskę. Dziewczyna zrzuciła materiał na ziemię, był lepki i brudny od krwi.
- Jak to możliwe, że jest Pan w ogóle świadomy? - powiedziała w szoku, z dozą podziwu. Rozmiar jego obrażeń był ogromny. Pierwszy raz widziała go w tak złym stanie. Ten mężczyzna był niesamowity.
- Bywało gorzej. - odparł z lekkim uśmiechem. Na te słowa dziewczyna zadrżała. Jak to w ogóle możliwe, że może mówić to z takim spokojem. Było gorzej? Przecież już nie powinien w ogóle trzymać się na nogach... W ogóle już dawno powinien zemdleć. Jak wiele ten mężczyzna musiał znosić na co dzień?
- Co? Nie przygotowali Cię na takie widoki w szkole? - zakpił z niej.
- Najwidoczniej. - przyznała będąc wciąż w szoku. Rzuciła jednak szybkie zaklęcie diagnozujące i niemal się nie zachwiała. Obeszła łóżko stając za nim. Jego plecy były niemal poszatkowane, wyglądały, jakby ktoś smagał go batem. Gdzieniegdzie brakowało sporych kawałków mięśni, a na dodatek miejscami wyglądały białe fragmenty żeber.
- Będzie bolało. - ostrzegła zanim zaczęła leczyć rany na jego ciele. W odpowiedzi dostała jedynie ciche sapnięcie i spięcie mięśni, gdy oczyszczała rany. Podziwiała go za wytrzymałość. Kończyła leczenie obserwując, jak ubytki w mięśniach się uzupełniają, przysłaniając kości i oblekają się w skórę. - Plecy uleczone.
- Czuję. - odparł sucho, jego głos był nienaturalnie spokojny i cichy, jakby wyprany z emocji. Stanęła przed nim i spojrzała na niego. Przyłożyła dłoń do jego czoła. Spojrzał na nią szklistymi, czarnymi oczyma, co sprawiło, że wstrzymała powietrze. Wyglądał tak krucho, widziała w jego oczach ból, zmęczenie, rezygnację... Jej serce ścisnęło się boleśnie.
- Niech Pan odpocznie. - powiedziała cichutko, nie chcąc mącić chwili. - Zasługuje Pan na to. Nawet najwięksi bohaterowie potrzebują odpoczynku.
Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco, jednak opadł na poduszki. Dziewczyna chciała zabrać rękę, jednak złapał ją. - Dziękuję. - szepnął odwracając wzrok. Wiedziała, jak dużo go to kosztuje. Salomea uśmiechnęła się lekko ściskając jego dłoń pokrzepiająco.
- Śpij, zostanę.
Profesor skrzywił się, jednak nie skomentował. Tak naprawdę był wdzięczny za jej pomoc, za wsparcie, ale nigdy się do tego nie przyzna, bo mocno uderzyłoby to w jego image ponurego dupka z lochów.

Severus Snape i uroki leczeniaWhere stories live. Discover now