Rozdział 17.

4.2K 292 79
                                    

Krótko, ale emocjonalnie. Rozdział dość brutalny, chociaż przyznam, że czytałam bardziej obrazowe tortury. Mimo wszystko mogę ten rozdział nazwać czystym angstem. Nie mam pojęcia jak z tego wybrnę i nie wiem, czy doprowadzę do happy endu. Zobaczymy, nie ma co gdybać. Jeszcze wszystko może się zmienić. Na razie mam nadzieję, że wam się spodoba i jak zwykle liczę na wasze komentarze i gwiazdki :) Enjoy!


Jakiś cichy głosik w jej głowie szeptał, żeby to zrobiła. Zabijanie jest takie łatwe, a on przecież wyrządził jej krzywdę. Jednak głośniejszy był sprzeciw, nie może zabijać, nie tego chce. Powoli opuściła rękę z różdżką. Zamknęła oczy i przez chwilę oddychała głęboko, by się uspokoić. 

- Wybacz Panie, ale nie mogę tego zrobić. - powiedziała cicho. - Ja ratuję życia, a nie je odbieram. 

- Severusie? - syczący głos Voldemorta sprawił, że wszyscy spojrzeli na jej towarzysza. 

- Tak, Panie?

- Czy chcesz zemścić się za krzywdy swojej ukochanej? 

Szpieg uśmiechnął się, w końcu to idealny moment, żeby pozbyć się tego śmiecia raz na zawsze. Jednak spojrzenie Salomei sprawiło, że wypuścił powietrze i zaczął się wahać. Widział jak jej usta bezgłośnie poruszają się w słowa - proszę, nie. Jednak misja była ważniejsza, a bez Dołhowa to jeden kłopot mniej. 

- Dziękuję Panie. - powiedział w końcu. Widział jak Salomea zacisnęła oczy i walczy ze sobą, by tłumić szloch. 

- Panie - wtrąciła się nagle z jakąś dziwną determinacją. - Czy mogę wrócić do swoich komnat?

- Nie chcesz patrzeć jak twój oprawca dostaje zasłużoną karę? - zdziwił się Voldemort. 

- Wybacz Panie. - odpowiedziała tylko nie podając żadnych argumentów. 

- Dobrze, dość wycierpiałaś moje dziecko. - powiedział w końcu po chwili milczenia. 

Salomea odetchnęła z ulgą i opuściła komnatę. Skierowała się do ich pokoju. Tym czasem Severus jeszcze jakiś czas spoglądał na drzwi, jednak szybko wziął się w garść i swoje spojrzenie skierował na przerażonego Dołhowa. Reszta Śmierciożerców przywykła do tego typu spotkań więc w milczeniu tylko się przyglądali. 

- Panie, Snape to zdrajca! - zaskomlał patrząc w przerażeniu na Voldemorta. 

Sam zainteresowany zacisnął mocniej dłoń na różdżce, jednak uśmiechnął się kpiąco. 

- Moja decyzja jest nieodwołalna. - mruknął nieco znudzony Voldemort. - Severusie, zaczynaj. 

- Jak sobie życzysz Panie. - skłonił się nisko, a gdy się wyprostował rzucił w Dołhowa cruciatusem. Anton zaczął się wić i miotać wyjąc w agonii. Sami-wiecie-kto uśmiechnął się z satysfakcją patrząc na cierpienie swojego podwładnego. Napawał się tym. Mistrz eliksirów przerwał zaklęcie i nie pozwalając wytchnąć swojej ofierze rzucił Sectusempre. Wijący się na podłodze mężczyzna wrzasnął, a na jego skórze pojawiły się głębokie nacięcia. Po podłodze polała się krew. Severus kolejnym zaklęciem sprawił, że słona woda polała się po ranach przysparzając swojej ofierze jeszcze więcej bólu. Anton zemdlał, jednak szybko został ocucony. Tortury trwały dalej. 

***

Salomea nie zdążyła dotrzeć do pokoju, gdy usłyszała pierwsze wrzaski Antona. Biegiem popędziła przed siebie. Byle dalej, byle nie słyszeć... Ale gdzie miała się udać? Nigdzie nie czuła się bezpiecznie tylko w swoich komnatach... Po dotarciu do nich zamknęła drzwi i osunęła się pod drzwiach na podłogę. Trzęsła się i płakała. Wciąż słyszała te wrzaski i krzyki. Teoretycznie mogła rzucić zaklęcie, jednak była zbyt roztrzęsiona, by trzymać różdżkę, a co dopiero poprawnie rzucić zaklęcie. Zamiast tego chwyciła się za głowę zatykając uszy. 

***

Severus podszedł do leżącego bezwiednie ciała i spojrzał na nie z pogardą. 

- Błagaj. - wysyczał. 

- Zabij mnie. - wychrypiał zakrwawiony i poraniony Dołhow.

- Crucio! 

Ofiara wiła się w agonii. Tym razem jednak Severus przerwał szybko torturę. 

- Błagaj. - ponowił rozkaz.

- Błagam, zabij mnie... - zaszlochał Anton. 

- Pamiętaj, że uczyniłem Ci łaskę. - wysyczał Severus nachylając się nad ofiarą i szybko się podnosząc. Z mściwą satysfakcją jeszcze raz spojrzał na poszkodowanego. - Avada Kevadra. - powiedział ostatecznie uśmiercając swojego wroga. 

- Jak zwykle doskonały pokaz. - pochwalił do Czarny Pan. Szpieg skłonił się nisko. - Idź do swojej ukochanej. - polecił. 

- Dziękuję Panie, to była prawdziwa przyjemność. 

Wężousty machnął tylko ręką odprawiając go. Mistrz eliksirów skłonił się ponownie i opuścił komnatę. Szukał Salomei, widział w jakim jest stanie i musiał przyznać, że trochę się martwił. 

Zastał ją wciśniętą w najdalszy kąt pokoju, kołyszącą się w przód i tył, mocno przyciskającą dłonie do uszu. Klęknął obok niej i chwycił ją za dłonie odciągając je od twarzy. Krzyknęła i spojrzała na niego z przerażeniem. Chciała odsunąć się jeszcze bardziej, nie bardzo było to możliwe. 

- Ciiii - powiedział łagodnie. - Już wszystko dobrze. 

Salomea jednak popchnęła go tak, że stracił równowagę, a sama uciekła na drugi koniec pokoju. Mężczyzna podniósł się z podłogi i posłał jej mordercze spojrzenie. 

- O co Ci chodzi? - warknął. Nie miał cierpliwości do bawienia się w niańkę. - Muszę po tobie sprzątać, a jeszcze Ty robisz cyrki.

Kobieta zmrużyła oczy. Właśnie tego chciał, żeby się zezłościła. Posłał jej więc kpiący uśmieszek by dolać oliwy do ognia. 

- Zamordowałeś go! - krzyknęła. 

- Wymierzyłem sprawiedliwość. - odpowiedział. - Przypominam, że ostrzegałem Cię przed tym. Sama się tu pchałaś. Później ostrzegałem Cię przed Dołhowem, ale i to zlekceważyłaś. Teraz tylko ponosisz konsekwencje swojej głupoty. Na szczęście udało mi się przebić wszystko w sukces. 

- Cieszysz się z tego?! - nie dowierzała. 

- Oczywiście, że tak - parsknął. - Jestem prawdziwym geniuszem, przekułem twoją głupotę w zwycięstwo. 

W chwili, gdy kończył to zdanie Salomea znalazła się przy nim i wymierzyła mu siarczysty policzek. Mężczyzna złapał ją za dłoń i wykręcił boleśnie do tyłu. 

- Puszczaj! - pisnęła przez łzy. 

- Nigdy więcej nie podnoś na mnie ręki, rozumiesz?! - warknął jej do ucha. 

- Bo co? 

- Bo Cię zabiję. 

Jego odpowiedź zawisła między nimi. Rudowłosa szarpnęła się ponownie i tym razem Severus ją puścił. 

- Pasujesz tu jak ulał... Jesteś takim samym potworem, jak oni... - powiedziała cicho. Nie miała już siły krzyczeć. Mężczyznę zakuły jej słowa, jednak zamaskował to pogardliwym prychnięciem.

- Oczywiście, że pasuję. Myślisz, że dlaczego tu jesteśmy? - zakpił z niej. 

Kobieta pokiwała tylko głową. Westchnęła cicho. Usiadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach płacząc bezgłośnie. Mistrz eliksirów wziął butelkę ognistej whisky i wyszedł na taras. Nie chciał patrzeć na jej łzy, a i ona uspokoi się szybciej bez jego obecności. 

Rozsiadł się w jednym z foteli i pił alkohol prosto z butelki obserwując czerwieniące się niebo. Salomea natomiast położyła się na łóżku i pustym wzrokiem wpatrywała się w ścianę. Z całą pewnością coś w niej umarło... Jakaś cząstka jej duszy odeszła bezpowrotnie. 


Severus Snape i uroki leczeniaWhere stories live. Discover now