Rozdział 8.

4.9K 302 62
                                    

Proszę, o to kolejny rozdział. W następnym będzie działo się już nieco więcej, obiecuję :) Na szczęście nie dałam wam tym razem długo czekać i mam nadzieję, że więcej nie narażę was na tak długie czekanie na kolejny rozdział. Tym czasem mam nadzieję, że wam się spodoba. Jak zawsze będę wdzięczna za komentarze. Enjoy! :)



Kilkanaście dni później wszystko było już ustalone i przygotowane. Również czułam się przygotowana, jednak im więcej czasu zostało do spotkania tym większy niepokój zaczął się we mnie budować. Pomagały mi spotkania z Severusem i jego bezwzględny, wyzuty z emocji ton był jak zimny prysznic, który pozwalał otrzeźwieć. W końcu nastał dzień teleportacji. Staliśmy przed bramą Hogwartu, a ja zaczęłam cała drżeć i tylko fakt, że nie chciałam skompromitować się przed mistrzem eliksirów, sprawił, że nie uciekłam z powrotem do szkoły.

- Sama się na to zgodziłaś. Ostrzegałem i nawet prosiłem, byś się wycofała. - wysyczał zirytowany moim kolejnym atakiem paniki. - Teraz już za późno, musisz wziąć się w garść, bo inaczej wszyscy zginiemy.

Otarłam łzy i wyprostowałam się nieco. - Dziękuję – uśmiechnęłam się drżącymi wargami. Mężczyzna zamrugał gwałtownie oczyma, jakby nie spodziewał się takiej reakcji, jednak szybko się pozbierał.

- Nie ma za co. - mruknął odwracając się do mnie plecami, by ukryć swoją twarz. - Jesteś dobrze przygotowana więc z tym nie powinno być problemu. - pochwalił mnie, na co się zdziwiłam. - Jeśli potrafisz odnaleźć się i zachować odpowiednio w dość sztywnym i próżnym towarzystwie to powinniśmy przeżyć. Staraj się czerpać z tego jak najwięcej przyjemności. - powiedział spokojnym, niemal kojącym głosem. - Nie martw się też Czarnego Pana, bo będzie pojawiał się tylko na spotkaniach, do których nie będziesz dopuszczona. - spojrzał na mnie gniewnie. - Oddychaj!

Słysząc jego polecenie dopiero zorientowałam się, że wstrzymuję oddech. Zaczerpnęłam powietrza i zaśmiałam się cicho. - Kto by pomyślał, że będziesz działał na mnie tak kojąco.

- Weź się w garść! Gotowa? Aportujemy się na trzy. - polecił. Ja skinęłam tylko głową w odpowiedzi. Chwilę później staliśmy już przed piękną, luksusową posiadłością we Włoszech. Lekka, orzeźwiająca bryza od razu rozwiała moje włosy, a ja byłam na tyle oczarowana, by choć na chwilę zapomnieć o strachu i niepokoju.

- Snape! - usłyszeliśmy cyniczny, lekki ton. Od razu odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam szczupłego, wysokiego mężczyznę odzianego w czarne szaty. W jego czarnych oczach lśniło jakieś wyzwanie. Zlustrował mnie spojrzeniem, a ja mimowolnie zadrżałam i przysunęłam się do Severusa.

- Dołohow. - mistrz eliksirów również się spiął, co mnie zaskoczyło. Rzuciłam mu krótkie spojrzenie, jednak mężczyzna nie odrywał wzroku od rywala.

- Miło Cię widzieć. - uśmiechnął się przyjaźnie do Severusa, jednak wciąż było w nim coś niepokojącego.

- Darujmy sobie te wątpliwe przyjemności. - syknął mój towarzysz.

- Jak zwykle czarujący – zaśmiał się i spojrzał na mnie. - Antonin Dołhow – przedstawił się wyciągając rękę w moją stronę.

- Salomea Lightwood – przedstawiłam się i starałam się uśmiechnąć. Uścisnęłam jego rękę, jednak on nachylił się i pocałował moją dłoń. Severus zmrużył oczy, a ja nie mogłam powstrzymać dreszczu odrazy, który wstrząsnął moim ciałem.

- Migotko – zawołał Anton, a przednim pojawiła się skrzatka w błękitnej sukience. Ukłoniła się nisko.

- Panicz wzywał? - spytała kłaniając się jeszcze raz.

Severus Snape i uroki leczeniaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora