Rozdział 33.

3.4K 239 12
                                    

Para aportowała się przed Hogwartem. Salomea z ekscytacji niemal podskakiwała, ale Severus miał nietęgą minę. 

- Nie cieszysz się? - spytała spoglądając na niego niepewnie. 

- Dlaczego bym miał? - westchnął nagle wyjątkowo zmęczony. 

- Twoi przyjaciele chcą przejść na naszą stronę, a to chyba powód do radości, prawda? 

- Jesteś tak głupia i naiwna... - odpowiedział zrezygnowany. - Chodźmy od razu do Dyrektora i miejmy to już za sobą. 

Rudowłosa nic więcej nie odpowiedziała. Martwiło ją zachowanie Severusa i nie chciała dolewac oliwy do ognia. Dlatego też posłusznie poczłapała za nim do gabinetu profesora Dumbledora. Ten powitał ich entuzjastycznie i poczęstował herbatą. 

- Nie mam siły na uprzejmości Dyrektorze. - zaczął bez owijania w bawełnę Severus. 

- Co się stało moje dziecko? - zatroskał się starszy mężczyzna.

- Mylofoyowie chcą, żeby Draco przyłączył się do Zakonu i proszą o zapewnienie mu bezpieczeństwa. 

- Są tego pewni? - Dyrektor zaczął gładzić swoją długą, białą brodę. - Tom ich zabije.

- Najpierw będzie ich torturował tygodniami, a może nawet miesiącami. - odpowiedział zimno młodszy mężczyzna. 

Salomea zamarła. Zrozumiała dlaczego Severus nie cieszył się z ich prośby i dlaczego irytowała go jej radość. Musiała przyznać, że rzeczywiście była naiwną idiotką. 

- Dlatego proponują, żeby ich też wziąć pod ochronę. Ukryć, najlepiej w kwaterze głównej Zakonu. - kontynuował spoglądając na Dyrektora z pełną powagą.

- Wtedy to na tobie skupi się jego złość. - zauważył rozsądnie starszy czarodziej posyłając przyjacielowi zmartwione spojrzenie. 

- Jestem mu potrzebny więc mnie nie zabije. 

- Są rzeczy gorsze od śmierci. 

- Musi być inne wyjście z tej całej sytuacji. - wtrąciła się Salomea. Rozmowa o torturach i śmierci nie podobała się jej ani trochę. Zwłaszcza, że mężczyźni omawiali je tak beznamiętnie, jakby właśnie rozmawiali o jutrzejszej pogodzie. - Możemy przecież upozorować ich śmierć... Nie będzie mógł wtedy ukarać Severusa. 

- Naprawdę masz mnie za takiego idiotę i myślisz, że nie przemyślałem już wszystkich możliwych scenariuszy? - warknął w jej stronę. 

- Nie, oczywiście, że nie... - przygryzła wargę. - Po prostu nie chcę, by stało Ci się coś złego. 

- Nie martw się, moje dziecko. - zwrócił się do niej Dyrektor. - Nie wyślę Severusa na tortury, gdy będzie choć cień nadziei, by tego uniknąć. - posłał jej pokrzepiający uśmiech, jednak jego słowa wcale jej nie uspokoiły. - Robi się już późno, odpocznijcie. - powiedział wstając z fotela i tym samym dając sygnał, że spotkanie jest zakończone. 

- Dobranoc Dyrektorze. - pożegnała się wychodząc z jego gabinetu. 

Gdy drzwi się za nimi zamknęły Salomea utkwiła swoje zatroskane spojrzenie w Severusie. Mężczyzna starał się ją ignorować, jednak wkrótce wybuchł.

- Czego?! - warknął w jej stronę. 

- Martwię się. - odpowiedziała cicho.

- Och, teraz się martwisz? Nie dawno jeszcze skakałaś z radości. - zakpił z niej. 

- Nie wiedziałam... - zaczęła, ale Severus jej przerwał.

- Nie wiedziałaś, bo nie myślisz... - warknął w jej stronę. - Ale nie martw się, da się przejść przez życie bazując tylko na ładnej buźce. - ponownie uśmiechnął się kpiąco.

Severus Snape i uroki leczeniaWhere stories live. Discover now