Rozdział 30.

3.7K 252 59
                                    

Totalnie ssę w opisach... to żenujące... Niby było to wiadomo od dawna, ale ten rozdział to szczyt wszystkiego... niemniej jest i ruszam dalej. W tym rozdziale zupełnie nic się nie dzieje. W tym wątku prócz wyjątkowo ważnych rozmów i doprowadzenia do kolejnego paringu absolutnie nic się nie wydarzy. Później natomiast będzie dziać się sporo, przewiduję dużo angstu niestety, ale mam nadzieję, że mimo wszystko będziecie zadowoleni. Dziękuję za wszystkie komentarze, są niezwykle motywujące. Sprawiają, że mam ogromne wyrzuty sumienia, gdy od dłuższego czasu niczego nie wrzucam. Dlatego jeszcze raz dziękuję, że jesteście i lubicie moje, dość kiepskie, opowiadanie :). Jesteście dla mnie naprawdę ważni. Ugh... dobra, koniec z rozczulaniem się! Enjoy...


Zamek huczał od plotek, a rok szkolny się nawet jeszcze nie rozpoczął. Wszystko miało jeszcze przybrać na sile, gdyż oficjalnie Severus zabierał Salomeę na weekend nad morze. 

Naprawdę jednak nie wyglądało to tak kolorowo. Czekała ich kolejna misja - spotkanie z Malfoyami. Co prawda miało to być prywatne spotkanie, bez dodatkowych gości - ot dwie pary spędzające razem weekend. Zawsze trzeba być jednak przygotowanym na wszystko.

- Cieszę się, że spotkamy się z Narcyzą i Lucjuszem. - powiedziała podekscytowana rudowłosa podczas jednego z ich przygotowawczych spotkań przy filiżance herbaty.

- Przypominam Ci, że to śmierciożercy, są bezwzględni i okrutni. - napomniał ją. 

- Są twoimi przyjaciółmi. - wytknęła mu w odpowiedzi. 

- I to tylko potwierdza moją tezę, że nie powinna się do nich przywiązywać emocjonalnie. 

- Na to już za późno. - wzruszyła ramionami, a Severus kolejny raz wzniósł oczy ku niebu. - Poza tym nie sądzę... - kontynuowała i westchnęła. - nie czuję, że są źli... Czasami żałuję, że ich poznałam, bo to naprawdę bardzo, bardzo mili ludzie. 

- Dołhow też był bardzo miły, prawda? - zauważył kpiąco unosząc brew. 

- To podłe wspominać tego człowieka - nachmurzyła się. - nawet jak na Ciebie, Severusie. 

- Przypominam, że jestem podły, w razie, gdybyś zapomniała. - parsknął wrednie. 

- Tak, tak - westchnęła. - nikt nie wątpi w twój image mrocznego dupka. 

- Jutro aportacja i mam nadzieję, że niczego, jak zwykle, nie spaprzesz... - posłał jej nagle poważne spojrzenie. 

- Postaram się? - stwierdziła na tyle niepewnie, że brzmiało to niemal jak pytanie.

- Po co w ogóle się w to wszystko wplątałaś?! - warknął wstając gwałtownie z fotela. - Przez ciebie wszyscy zginiemy. 

- Nie chciałam, żebyś był sam. - przyznała wzruszając lekko ramionami. - Poza tym pozbyłeś się swojego rywala, a to chyba dobrze, prawda?

- Czy ty jesteś kompletną idiotką?! - krzyknął stając nad nią. - Dałaś się zgwałcić, żebym mógł zabić swojego wroga? Nie masz do siebie za grosz szacunku? - był naprawdę wściekły. Jego oczy płonęły furią i pewnie, gdyby tylko mógł ciskałby z nich błyskawice.

- To nie tak, że to zaplanowałam. - mruknęła wzruszając ramionami. - Mówię po prostu, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. - spojrzała na niego spokojnie. - Poza tym i tak tego nie pamiętam.

- Więc może powinienem wrócić ci pamięć? Może wtedy zmądrzejesz, chociaż to wielce wątpliwe. - syknął siadając z powrotem na swoim fotelu.

- Nie, dziękuję. - rzuciła mu gniewne spojrzenie. - Niewiedza jest błogosławieństwem. 

- Niewiedza prowadzi do cierpienia i śmierci. 

Severus Snape i uroki leczeniaWhere stories live. Discover now