Rozdział 6.

5.1K 328 64
                                    

Z lekkim poślizgiem, ale jest. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Rozdział składa się z kilku scenek, zresztą sami zobaczycie. Zapraszam do lektury :).

Ps. Rozdział drugi został zaktualizowany. Nie wiem, czemu nie pojawiła się ta część rozdziału, ale zauważyłam ten błąd i naprawiłam go. Nie jestem pewna, czy pociągnę wątek niecnego Dyrektora, ale jeśli tak to ten fragment jest właśnie przykładem jego wyrachowanych zachowań.

Ps 2. Chcielibyście zobaczyć te wydarzenia z perspektywy Salomei? Jeśli tak to dajcie znać w komentarzu. :)

Ps 3. Jak podoba się wam nowa okładka? Ja jestem zachwycona.


Severus trzymał się swojego postanowienia i unikał stażystki jak ognia. Coraz rzadziej pojawiał się na posiłkach, ale niestety nie mógł przestać pojawiać się w ogóle. Za każdym razem kobieta uśmiechała się do niego i próbowała zagadywać, jednak jedyne co dostawała to grymas niezadowolenia i zimną obojętność. W zachowaniu kobiety zmieniło się tylko to, że zaczęła oschle traktować Minerwę. Ciekawe, co między nimi zaszło? - myślał. Jego szpiegowska natura dawała o sobie znać i obiecał sobie dowiedzieć się o co chodzi.

~*~

Po jednym z bardziej krwawych spotkań z Czarnym Panem musiał udać się do skrzydła szpitalnego. Czuł, że ma złamaną nogę w kilku miejscach i bez szkielewzro się nie obejdzie, a pewnie i ma wiele innych obrażeń. Ledwie doczłapał się do lecznicy i padł na pierwsze łóżko, jakie napotkał na swojej drodze. Pamona wydała z siebie cichy pisk zakrywając usta dłońmi.

- Severusie! - krzyknęła podbiegając do niego. Zasłoniła zasłonki wokół jego łóżka, by dać mu chociaż namiastkę prywatności. - Salomeo, pozwól! - krzyknęła na dziewczynę, która właśnie porządkowała na zapleczu eliksiry lecznicze. Praktykantka słysząc nawoływanie swojej przełożonej pośpieszyła w jej stronę.

- Profesorze! - jęknęła widząc w jakim jest stanie.

- Salomeo, zajmij się nim, a ja idę powiadomić Dyrektora. - poleciła i już chciała odejść, jednak Mistrz Eliksirów ją powstrzymał.

- Wolałbym, abyś Ty mnie leczyła, anie jakaś niedoświadczona osoba. Wybacz, moje zdrowie jest zbyt cenne, by uczył się na nim jakiś podlotek. - zmierzył zimnym spojrzeniem rudowłosą. Salomea zignorowała mentalny policzek jaki jej wymierzył.

- Proszę Pani, Profesor ma rację, lepiej ja powiadomię Dyrektora. - powiedziała dziwnie mokrym głosem. Pamona pokręciła głową z rezygnacją i machnęła ręką odprawiając swoją pomocnicę.

- Myślałam, że się dogadujecie. - zwróciła się do mężczyzny, gdy rudowłosa zniknęła za drzwiami.

- To nie Twój interes. - warknął zbolałym głosem. - Zajmij się już leczeniem, bo wyobraź sobie, że zmiażdżona noga boli a nie łaskocze.

- Zachowujesz się jak dziecko. - westchnęła starsza czarownica, jednak zajęła się leczeniem kolegi.

~*~

Innym razem wpadł na nią, gdy miał dyżurny obchód zamku. Salomea stała na korytarzu i rozmawiała z kilkoma uczniami. Kobieta była atrakcyjna więc nic dziwnego, że chłopcy ze starszych klasy próbowali swoich szans w zaimponowaniu jej. Mistrz eliksirów postanowił podsłuchać o czym tak rozmawiają - ach, ta ciekawość szpiega.

- ... i wtedy profesor Snape zwyzywał tę biedną dziewczynkę tak, że przez tydzień płakała i snuła się po kątach. - kontynuował jeden z uczniów, o ile dobrze Severus pamiętał to Phil, szóstoroczny z Ravenclavu.

- Jestem pewna, że Profesor miał ważny powód, by tak postąpić. - broniła go. - Jest trochę niemiły, ale dba o wasze bezpieczeństwo.

- Trochę niemiły? - zauważył jeden, a chłopcy parsknęli śmiechem.

- Och, przestańcie. - zmierzwiła mu włosy i kontynuowała. - Eliksiry są bardzo niebezpieczne i chwila nieuwagi może zabić was lub waszych kolegów. A dobrze wiemy, że dzieci nie są zbyt ostrożne i skupione na tym, co robią. -wyjaśniła im. Severus postanowił właśnie w tym momencie wyjść zza rogu.

- minus dziesięć punktów od każdego z was. - powiedział z niemałą satysfakcją widząc zaskoczone miny uczniów. Uśmiechnął się z wyższością, gdy ujrzał nienawiść malującą się na ich młodych twarzach. - Rozejść się i to już! - krzyknął na nich. Uczniowie z niechęcią posłuchali, a mężczyzna zwrócił się do rudowłosej - Pani, Panno Salomeo, chyba nie powinna obgadywać nauczycieli z uczniami. - zwrócił jej uwagę obserwując jak się rumieni.

- Przepraszam Profesorze, ja tylko tłumaczyłam im, że eliksiry są niebezpieczne. - broniła się.

- Słyszałem, mimo wszystko to nie jest towarzystwo dla Pani. Chociaż nie różni się Pani od nich tak bardzo to jednak spoufalanie się z nimi nie przystoi. - zganił ją, po czym odszedł szukając innych ofiar, którym będzie mógł odjąć punkty i napawać się ich bezsilną nienawiścią.

~*~

Po tygodniu użerania się z motłochem hańbiącym dobre imię tej szkoły nastał w końcu weekend. Nie musiał pojawiać się więc Wielkiej Sali i mógł zjeść śniadanie w samotności. Jadł właśnie rogalika z dżemem truskawkowym, gdy usłyszał ciche pukanie do drzwi. Przez chwilę miał nie otwierać i totalnie zignorować natręta, jednak pukanie stało się nieco bardziej natarczywe. W końcu westchnął cicho i zrezygnowany machnął różdżką, by otworzyć drzwi.

- Otwarte. - powiedział bardziej z formalności.

- Dzień dobry Profesorze. - przywitała się wesoło rudowłosa.

- Darujmy sobie te wątpliwe uprzejmości. Niech przejdzie Pani do rzeczy. - poinstruował wstając od stołu i podchodząc do niej.

- No dobrze... - powiedziała nieco zbita z tropu. - Ostatnio zauważyłam, że chyba mnie Pan unika... -zaczęła, ale przerwał jej nieprzyjemny cyniczny śmiech.

- Niech nie będzie Pani śmieszna. - parsknął. - Naprawdę uważa Pani, że jest tak ważna i istotna, że kłopotałbym się z unikaniem Pani?

- Nie, nie uważam tak... - spojrzała na niego z dziwnym wyrazem twarzy. Przez chwilę panowała między nimi cisza, którą przerwał Severus.

- No gadajże, nie mam całego dnia. -warknął zirytowany.

- Przyszłam oddać Panu szatę, którą pożyczyłam bez Pańskiej wiedzy z szafy.

- To kradzież, a nie pożyczenie.

- Nie chciałam wychodzić stąd nago, a Pan kazał mi się wynosić, po czym zniknął w łazience.

- To żadne wytłumaczenie.

- Przepraszam. - spuściła lekko głowę.

- Nieważne, czego chcesz?

- Chciałam oddać Panu szatę. - mówiąc to wyciągnęła z kieszeni czarny skrawek materiału, nad którym machnęła różdżką, by powrócił do swoich pełnych wymiarów. Wyciągnęła do niego rękę, na której leżała złożona w kostkę szata.

- Bawi się Pani w skrzata domowego? - sarknął. - Czy po prostu lubi Pani niepokoić ludzi w sobotnie poranki?

- Przepraszam. - powiedziała ponownie, wyraźnie smutna. Położyła szatę na jednym z foteli po czym wyszła z komnat mistrza eliksirów. Severus wrócił do swojego śniadania wyzywając się w myślach od najgorszych.

W tym czasie Salomea biegła przez zamek, co jakiś czas wycierając oczy wierzchem dłoni. Przez łzy rozmazywał się jej obraz i kilka razy potknęła się na schodach prawie z nich spadając. Na szczęście większość uczniów jadła śniadanie więc korytarze były puste i niemal nikt nie widział jej zapłakanej twarzy. W końcu dotarła do swoich komnat i wpadła do nich zatrzaskując za sobą drzwi. Rzuciła się na łóżko niczym rozhisteryzowana nastolatka i płakała w poduszkę.

Severus Snape i uroki leczeniaWhere stories live. Discover now