Rozdział 41

3.2K 226 16
                                    

Nowy rozdział na prawie 2 tys. słów. Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni, mimo że wciąż nie dzieje się tu zbyt wiele. Poczekajcie jeszcze trochę, bo jak akcja ruszy to będziecie musieli trzymać się foteli xD. 

Święta zbliżały się wielkimi krokami. Atmosfera w szkole była już wyjątkowo luźna i radosna, bo dzieciaki mentalnie były już w domach, a i większość nauczycieli nie miało serca, by psuć im tę radość. Większość, bo oczywiście był jeden wyjątkowo ponury nauczyciel, który z lubością zadawał długie, żmudne wypracowania, robił sprawdziany i dawał szlabany. Nauczyciele byli bezradni, a jako, że to nie pierwszy raz to po prostu starali się dawać uczniom jeszcze więcej luzu na swoich zajęciach. 

- Nie uważasz, że trochę przesadzasz? - spytała Salomea na jednej z ich herbatek.

- Nie zamierzam im pobłażać. - skrzywił się. - Nie zamierzam głaskać ich po główkach i wmawiać, że świat jest piękny, bo nie jest. 

- Czyli nie robisz tego, bo jesteś wredny tylko dlatego, że dobry z ciebie nauczyciel, który troszczy się o dobro uczniów? - uniosła brew.

Severus przewrócił oczyma jednak uśmiechnął się złośliwie. - Lubię też patrzeć na ich bezsilną nienawiść i niechęć.

- Prawdziwy wzór do naśladowania z ciebie. - zaśmiała się cicho.

- Do czego właściwie pijesz? 

- Do niczego - wzruszyła ramionami - uważam po prostu, że powinieneś odpuścić im chociaż troszkę przed świętami. Nie mówię, że masz robić takie szalone rzeczy jak odwołanie pracy domowej lub sprawdzianu, ale nieco łagodniejsze ich formy byłyby miłe. 

-Nie jestem miły. - warknął. 

- Oczywiście, że nie. - tym razem to ona przewróciła oczyma. - Nikt by tak nawet nie pomyślał po tym, jak powiedziałeś, że lubisz jak dzieci Cię nienawidzą.

Mężczyzna uśmiechnął się rozbawiony. - Nie ma nic lepszego niż ich młode twarze wykrzywione w grymasie niechęci. 

- Jest chociaż jeden uczeń, którego darzysz jakąkolwiek sympatią? - uniosła brew. - Oczywiście oprócz Draco.

- Jest jeden uczeń, który ma zadatki, by być dobrym w eliksirach. Może nie ma zadatków na mistrza eliksirów, ale jest zdolny. - przyznał po namyśle. 

- Wie o tym? Pochwaliłeś go? - zainteresowała się. 

- Oczywiście, że nie. - prychnął. 

- Kto to taki? 

- Longbottom. - powiedział to takim tonem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie i wzruszył ramionami. 

- Ten nieszczęsny chłopiec, który umiera ze strachu na sam dźwięk twojego imienia i ten, który nigdy nie dostał lepszej oceny niż Okropny? 

- Ten sam. - zaśmiał się wrednie, ale gdy spojrzał na nią westchnął i zaczął wyjaśniać. - Jest zdolny, ale stres go zjada i zaczyna robić najdurniejsze błędy. 

- Dlaczego mu to robisz? - zmarszczyła brwi. - To taki miły i dobry chłopiec. 

- Jest wojna, mili i dobrzy giną jako pierwsi. - wzruszył ramionami. 

- Skoro twoje metody na niego nie działają i nie ma poprawy to może czas zmienić metodę, by odnieść jakiś skutek? - zauważyła. - Nie mówię, że nagle masz stać się jego przyjacielem, ale może odpuść mu chociaż troszkę? Nie stresuj go tak bardzo? 

- Mógłbym to zrobić, ale po co?

- Jesteś naukowcem powinieneś lubić eksperymenty. - wzruszyła ramionami. 

Severus Snape i uroki leczeniaWhere stories live. Discover now