Rozdział 50.

2.9K 199 27
                                    

Znowu kazałam wam długo czekać, ale tym razem mam dobrą wymówkę - życie mi się posypało i to konkretnie, bo legło w gruzach. Niemniej zaczynam je powoli zbierać i układać na nowo więc brawo ja ;). Miałam szalony pomysł, ale rozmowa z przyjaciółką mnie od niego odwiodła. Może wprowadzę go chociaż w jakimś stopniu - zobaczymy. 


W pomieszczeniu panował istny chaos. Poprzewracane meble, dymiące dziury w ścianach i podłodze. Pod jedną ze ścian siedziała rozczochrana Robin, a pod drugą stał oparty Severus. Oboje dyszeli ze zmęczenia, ale wyraźnie dobrze się bawili. 

- Jesteście niesamowici, ale też zdrowo rąbnięci. - skwitowała Salomea. - Któreś z was potrzebuje leczenia? - spytała retorycznie, bo doskonale wiedziała, że nic im nie jest. Nie walczyli na poważnie i nie chcieli zrobić sobie poważnej krzywdy. 

- Prócz zmęczenia nic mi nie jest, ale to słodkie, że się o mnie martwisz. - uśmiechnęła się lekko Robin. - Severus wyszedł z wprawy i jestem w szoku, że jeszcze żyje. - posłała przyjacielowi kpiące spojrzenie. 

- Dawałem ci fory, bo jesteś powolna i wyjątkowo topornie się ruszasz. - parsknął Severus i niemal natychmiast skrzywił się łapiąc za przedramię. - Koniec zabawy. - mruknął. 

- Czarny Pan? - spytały unisono. 

Mężczyzna przewrócił oczyma. Zirytował się, bo kto inny mógłby wzywać go przez mroczny znak? - Zbieraj się, mamy niewiele czasu. - rzucił tylko spoglądając na Salomeę. 

- Ja? Skąd wiesz, że mnie też wzywa? - nie chciała się z nim mierzyć, nie była jeszcze gotowa. 

- Odkąd stałaś się jego przyjaciółką. - sarknął. - Koniec zabawy Robin, wynoś się. - rzucił do przyjaciółki. Odbił się od ściany i ruszył do wyjścia z pokoju. To wezwanie to pewnie nic poważnego, ale i tak był ciekawy o co może chodzić. 

Salomea stała jak wmurowana. Wiedziała, że musi się ruszyć, musi spotkać się z tym potworem, ale nie mogła. Robin przytuliła ją lekko. - Dasz radę. - szepnęła i uścisnęła jej dłoń. - Wierzę w ciebie. Poza tym masz Severusa, a on nie pozwoli, żeby coś ci się stało. - uspokoiła ją. - A teraz wybacz, muszę się zbierać, ale zafiukaj do mnie później, żebym mogła ci powiedzieć, "a nie mówiłam?" - pocałowała ją w policzek i wyszła. 

- Gotowa? Czarny Pan nie należy do najcierpliwszych. - ponaglił ją. 

Jęknęła przeciągle i klepnęła się w policzki. - Dobra, miejmy to już za sobą. Wezmę tylko płaszcz i będę gotowa. 

- Masz i idziemy. - podał jej rzeczony wyżej płaszcz i niemal wypchnął ją przez drzwi. Maszerowali w ciszy przez Hogwart, aż do jego bram, za którymi się aportowali. 

Po dotarciu na miejsce Severus od razu się skłonił, natomiast Salomea zaczęła rozglądać się ciekawie. Pojawili się w ciemnym, dużym pomieszczeniu. Kotary były zasłonięte, a jedyne światło płynęło z wielkiego żyrandolu pełnego świec. Na środku stał masywny, drewniany, rzeźbiony tron, w którym siedział sam Czarny Pan. Z boku, trochę za nim, stała Bellatriks, która jak zwykle wodziła po nich swoim szalonym wzrokiem.

- Nie lubię, gdy każe mi się czekać. - syknął Voldemort. 

- Przepraszam Panie. - odpowiedział Severus uniżonym tonem. 

- To moja wina, zbyt długo się szykowałam mimo, że Severus mnie ponaglał. - wtrąciła się Salomea dygając lekko. 

- Nie interesuje mnie to. - machnął lekceważąco ręką. 

- Jak sobie życzysz Panie. - śmierciożerca skłonił się ponownie. 

- Wezwałem was tutaj, bo pragnę, by Salomea złożyła wieczystą przysięgę. 

- Wieczystą przysięgę? - zdziwiła się.

- Czyżbym musiał się powtarzać? - syknął coraz bardziej zirytowany Voldemort. 

- Nie, oczywiście, że nie. - jęknęła cofając się o kilka kroków. - Co miałabym Ci przysiąc, Panie? 

- Oczywiście dyskrecję i lojalność. - odparł. - Jednakże chciałbym zapewnić cię o swoich dobrych intencjach więc ja również coś przysięgnę, a mianowicie to, że nie skrzywdzę i nie rozkażę skrzywdzić ani ciebie, ani twojej rodziny. 

- N... n... naprawdę? - zająknęła się spoglądając niepewnie to na Severusa to na Czarnego Pana.

- Radzę skorzystać z mojej hojności. - ponaglił ją Voldemort. 

- To bardzo duża łaskawość. - odparła. - Nie spodziewałam się i stąd to moje zawahanie. - wyjaśniła.

- Bellatriks i Severus będą gwarantami przysięgi. - zdecydował. 

- Jak sobie życzysz Panie. - zgodziła się rudowłosa. 

- Skoro wszystko ustalone to nie traćmy więcej czasu. - wstał z tronu. Zrobił kilka kroków i wyciągnął swoją zimną, bladą dłoń. 

Salomea chwyciła ją, a długie, blade palce zacisnęły się na jej skórze. Bellatriks i Severus wyciągnęli różdżki. Machnęli nimi nad złączonymi rękoma, które niemal natychmiast zostały oplecione świetlistym łańcuchem światła. 

- Czy Ty Salomeo Kłosowicz przyrzekasz dyskrecję i lojalność Czarnemu Panu? Przyrzekasz, że nie zdradzisz jego tajemnic ani sekretów i nie pozwolisz, żeby zostały wykorzystane przeciwko niemu? - zaczęła Bellatriks. 

- Przyrzekam. - odpowiedziała bez wahania. Mimo strachu i niepewności, który ją ogarniał spoglądała prosto w czerwone oczy jednego z najniebezpieczniejszych czarodziejów na świecie. 

- Czy Ty, Czarny Panie, przyrzekasz, że osobiście ani pośrednio nie skrzywdzisz Salomei ani jej najbliższych? - spytał zwięźle Severus. 

- Przyrzekam. - wysyczał Czarny Pan. 

Świetliste wstęgi oplotły ciasno ich złączone dłonie i zniknęły. Salomea z ulgą puściła dłoń Voldemorta. Odsunęła się też na kilka kroków, bo aura jaką rozsiewał wokół siebie mroczny czarodziej była zdecydowanie nieprzyjemna.

- Wracajcie już. - odprawił ich ruchem ręki. - Dumbledore pewnie nie może się doczekać raportu. 

- Mamy mu o wszystkim powiedzieć? - upewniła się Salomea. 

- Oczywiście, poza tym i tak by się dowiedział, gdybyś umarła podczas przesłuchań. - zaśmiał się Voldemort.

- No tak... - zawstydziła się rudowłosa. Jej twarz spłonęła rumieńcem, bo w końcu wyszła na skończoną idiotkę. 

Severus przewrócił oczyma i uśmiechnął się lekko. - Panie, dziękujemy za wezwanie, bezzwłocznie udamy się do Dyrektora i zdamy mu raport. - skłonił się. 

Sami-Wiecie-Kto już bez słowa odprawił ich ręką. Mistrz eliksirów chwycił swoją towarzyszkę i wyprowadził przed budynek, by móc bez problemu się aportować przed bramy Hogwartu.

- Wow. - wyrwało się Salomei. 

- Nie jesteś w stanie pojąć jakie masz szczęście. - rzucił w jej stronę. - Dumbledore jednak nie będzie zadowolony. Myślę, że się spodziewał tego, ale nie będzie zadowolony. 

- Mam wrażenie, że Czarny Pan mnie w pewnym sensie uratował. - stwierdziła. 

Severus Snape i uroki leczeniaDove le storie prendono vita. Scoprilo ora