Rozdział 37.

3.2K 235 43
                                    

- Molly, mogłybyśmy zamienić słowo? - spytała dość niepewnie Salomea. Nie były przyjaciółkami, ale darzyła starszą kobietę sympatią i szacunkiem. 

- Oczywiście kochana. - uśmiechnęła się do niej krępa kobieta. - Masz ochotę na coś do jedzenia? Paszteciki wkrótce będą gotowe. 

- Bardzo się cieszę. - odwzajemniła uśmiech. - Jednak nie o tym chciałam rozmawiać. 

Starsza kobieta wytarła dłonie o ściereczkę i podeszła do stażystki. 

- Pewnie chcesz porozmawiać o Malfoyach. 

- Zgadłaś. 

- To nie było trudne. - westchnęła cicho. - Nasze rodziny dzieli wielopokoleniowa niechęć. Od wieków nas poniżają i gardzą nami. Na dodatek otwarcie poparli Sama-wiesz-kogo, torturowali i zabijali w jego imieniu. Nie mamy pewności, że to nie jakiś podstęp. 

- Poznałam ich trochę. - powiedziała cicho, bo nie wszyscy wiedzieli o jej misji. - Nie wiem, jacy byli wcześniej, ale teraz są naprawdę sympatycznymi ludźmi. Poza tym boją się o Draco, to dla niego to wszystko. Nie chcą, by skończył tak, jak oni. Poza tym to prawda, że Dyrektor i Severus ich przekonali do ukrycia się, bo sami chcieli oddać życie. Myślę, że oni szalenie wstydzą się swoich błędów i tego jak okrutni byli. Nie proszę o wiele tylko o danie im szansy. -widząc niezdecydowaną minę starszej kobiety dodała. - Też jesteś matką i dla swoich dzieci zrobiłabyś wszystko, to normalne. Narcyza robi to samo. W młodości popełniła błąd przyłączając się do Czarnego Pana, ale zmieniła się. Rozmawiam o tym z tobą, bo jeśli ty dasz im szansę to inni pójdą za twoim przykładem. 

- Ufam Albusowi. - westchnęła w końcu. - Skoro on mówi, że im ufa to niech tak będzie. Zrobię to, o co prosisz. - uśmiechnęła się lekko. - Ale niechętnie, niech to będzie jasne. 

- Oczywiście, oczywiście. - zaśmiała się cicho Salomea. - Dziękuję. 

Molly uśmiechnęła się szerzej i bez zbędnych słów wróciła do salonu. Za nią poszła Salomea, oparła się o ścianę obok Severusa i z zadowoloną miną patrzyła na panią Weasley. 

- Co to za maniery, żeby goście stali ignorowani. - zacmokała niezadowolona łapiąc się pod boki. - Arturze, co to ma znaczyć? - pokiwała głową z dezaprobatą. Podeszła do zdziwionej pary i uśmiechnęła się lekko. - Ufam Albusowi i skoro on wam ufa to musimy to zaakceptować. Narcyzo, choć pomóż nam w kuchni. - zwróciła się do kobiety. 

- Z chęcią Molly. - wyższa kobieta odwzajemniła lekko uśmiech. - Dziękuję. 

- Nie dziękuj - machnęła ręką rudowłosa. - bierzmy się do pracy. 

Kobiety udały się z powrotem do kuchni. Wszyscy byli nieco zbici z tropu i po raz kolejny tego wieczora zapadła cisza. 

- Arturze! - z kuchni wydobył się ganiący głos Pani Weasley. 

- Tak, tak. - mruknął z kwaśną minął. Przeczesał włosy dłonią, wstając z krzesła. Podszedł do Malfoya i wyciągnął do niego rękę. - Masz czystą kartę Lucjuszu, co było to było. 

- Dziękuję Arturze. - blondyn uścisnął jego dłoń. 

- Napijmy się. - uśmiechnął się do niego. Wrócił do stołu i nalał do małego kieliszka trochę wiśniowej nalewki. Malfoy podszedł do stołu i upił trochę z kieliszka. 

- Bardzo dobra, masz do tego talent Arturze. 

Rudowłosy uśmiechnął się szeroko i rozmowa, mimo że wciąż dość ostrożna i niepewna potoczyła się naturalnie. 

Severus Snape i uroki leczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz