- Lepiej stąd wyjdźmy. - powiedziała Robin podnosząc ją z podłogi.
- Zdecydowanie. - westchnęła z ulgą widząc przyjaciółkę mistrza eliksirów. - To był wypadek.
- Wiem, co zobaczyłaś? - spytała, gdy wracały do salonu.
- Kilka wspomnień z dzieciństwa, głównie ze szkoły. - odpowiedziała siadając na kanapie. Wciąż drżała po wyjściu z myślodsiewni.
- O czym rozmawiacie? - wtrącił się szorstki głos Mistrza Eliksirów. Salomea zamarła ze strachu jak łania złapana przez światła nadjeżdżającego samochodu.
- O wspomnieniach ze szkoły. - wzruszyła ramionami Robin. Trzeba było ratować sytuację, bo rudowłosa wkrótce zejdzie na zawał. - Nie miałeś robić eliksiru? Po co się tu pałętasz?
- Przypominam Ci, że to moje komnaty i mogę tu przebywać kiedy mi się podoba. - warknął zirytowany. Przestał zwracać uwagę na dziwne zachowanie pielęgniarki. - Dostałem wiadomość, że Malfoyowie zapraszają nas na weekend w swojej rezydencji i chciałem poinformować o tym dyrektora.
- Więc na co czekasz? - Robin uniosła brew i uśmiechnęła się do niego kpiąco.
- Nie mogę się doczekać kiedy znikniesz, już mam cię dość.
- Wiem, że mnie kochasz.
- Jeśli przez to rozumiesz, że ledwie cię toleruję to tak. - parsknął.
- To i tak dużo. - zaśmiała się. - Poza tym dzięki mnie przeżywasz najlepsze przygody życia.
- Chyba najgorsze. - nachmurzył się przypominając sobie o czymś. - Nie, nie chcę o tym nawet myśleć! - potrząsnął głową odganiając wspomnienia.
- Nie miałeś powiadomić dyrektora?
- Już. - warknął krzywiąc się lekko. Sięgnął do miseczki stojącej na kominku i wsypał proszek w płomienie, które natychmiast przybrały zielony kolor. - Gabinet dyrektora. - powiedział wchodząc w ogień i znikając.
- Dziękuję, że mnie nie wydałaś. - westchnęła z ulgą rudowłosa.
- To przysporzyłoby więcej szkód niż pożytku. - przyznała. - Zapomnijmy o tej sytuacji.
- Tak będzie najlepiej. - przyznała rację kobiecie, jednak wiedziała, że nie będzie mogła tak łatwo zapomnieć o tym, co zobaczyła.
- Czeka was wizyta u Malfoyów. - zauważyła zmieniając temat.
- Cieszę się. - Salomea uśmiechnęła się lekko. - Naprawdę lubię Narcyzę i Lucjusza, są przemiłymi ludźmi i zastanawiam się, jak to możliwe, że w ogóle dołączyli do Sama-wiesz-kogo.
- Nie przywiązuj się do nich, bo gdy staniesz przed nimi podczas wojny będziesz musiała ich zabić. - zauważyła rozsądnie czarnowłosa.
Salomea zadrżała. - Nie chcę nikogo zabijać... - westchnęła - Liczę, że zmienią stronę... Oni naprawdę nie są źli...
- Dobrzy ludzie nie dołączają do Sama-wiesz-kogo. - odpowiedziała, gdy usiadły na kanapie. - Nawet jeśli nie brali udziału w rzeziach to nie powstrzymywali ich, a to równie złe.
- Liczę na to, że się opamiętają i odpokutują swoje winy tak, jak Severus. - magomedyczka stwierdziła z westchnieniem.
- Jesteś naiwna.
Salomea się zaśmiała. - Severus też to cały czas powtarza.
- A mówi, że to urocze i słodkie?
YOU ARE READING
Severus Snape i uroki leczenia
FanfictionSalomea jest stażystką w Hogwarcie. Poznaje Severusa, gdy ten powraca poturbowany z podwieczorku u Czarnego Pana. Coś między nimi iskrzy i buduje się nić porozumienia, ale czy to wystarczy? Czy Severus pozwoli sobie na uczucia i odrobinę szczęścia...