Rozdział 24.

4.1K 260 124
                                    

To zdecydowanie nie była spokojna noc. Salomeą targały koszmary i wielokrotnie krzyczała. Rano Severus był więc wyjątkowo markotny, nie pomagała mu nawet świadomość rychłego spotkania z przyjacielem. 

- Dzień dobry. - przywitała go kobieta, gdy wszedł do salonu. 

- Dla kogo dobry dla tego dobry. - mruknął zapinając ostatnie guziki surduta. 

- Fakt, noc była ciężka... - przyznała. 

- Głodna?

- Jak diabli. - uśmiechnęła się lekko. 

Severus pokiwał tylko głową nad jej odpowiedzią i wezwał skrzata, by przygotował dla nich śniadanie. Kilka chwil później na stole w salonie znajdowały się półmiski z wędlinami, serami, warzywami, a także dzbanki z kawą, herbatą i sokiem. Salomea patrzyła na to z dozą podziwu. 

- Oni wiedzą, że jesteśmy tylko we dwoje? - spytała, a w odpowiedzi dostała jedynie wzruszenie ramion. Mistrz eliksirów nie był dzisiaj zbyt rozmowny. - Przepraszam. - dodała.

- Za co? - zdziwił się i spojrzał na nią dziwnie. 

- Za to, że przeze mnie się nie wyspałeś. 

- To nie twoja wina, miałaś gorączkę.

- Myślę, że najlepiej będzie jeśli dzisiejszą noc spędzę u siebie. 

- Przestań się zachowywać jak dziecko. - warknął zirytowany. - Przysporzyłabyś mi tylko więcej problemów i obowiązków. 

- Przepraszam. - powtórzyła, co spotkało się jedynie z przewróceniem oczyma. 

Mężczyzna sięgnął po proroka codziennego leżącego na stoliku. Ukrył się za gazetą i bez pośpiechu czytał artykuły. Salomea widziała pierwszą i ostatnią stronę. Zobaczyła twarze napastników z nagłówkiem informującym o ich śmierci, która została nazwana "nieszczęśliwym wypadkiem". 

- Co się stało z rodzeństwem Dołhow? - zapytała drżącym głosem. 

- Spotkał ich nieszczęśliwy wypadek. - oznajmił nawet na nią nie patrząc.

- To przeczytałam, ale co konkretnie się wydarzyło? Gdzie ich znaleziono? - doprecyzowała. 

- Masz i zamknij się wreszcie! - warknął wręczając jej stronę z odpowiednim artykułem.

- Dziękuję. - burknęła naburmuszona. Drżącymi palcami chwyciła kawałek papieru i zaczęła czytać. W artykule napisali o ataku na nią oraz kilka innych osób. Reporter zapewnia, że aurorzy nie wiedzą, co było przyczyną ich śmierci, jednak sprawa jest w toku. Salomea nie wiedziała co o tym myśleć. Złożyła papier w pół i odłożyła na stoliku. W zamyśleniu żuła kanapkę z pomidorem, która w tej chwili smakowała niczym popiół. 

- Już? Szczęśliwa? - spytał odkładając gazetę i nalewając kawy do filiżanki. 

- Ani trochę. 

Mężczyzna westchnął. - A oni by się cieszyli, gdyby sytuacja była odwrotna. Dlatego dobrze, że to oni są martwi, a nie Ty. - zauważył. - Im mniej śmierciożerów tym potencjalnie więcej naszych przeżyje. 

- Wiem. - mruknęła. - Ale to nie zmienia tego, że niczyja śmierć nie powinna być powodem do radości. 

- Jesteś taka naiwna. Taka dziecinna. 

- Może i tak, ale przynajmniej nie bezduszna. - mruknęła. Dopiła herbatę i wróciła do łóżka. Nakryła się kołdrą po sam czubek głowy. Nie chciała rozmawiać, a i Severus nie nalegał.

Severus Snape i uroki leczeniaWhere stories live. Discover now